Boże Narodzenie to szczególny czas spotkań rodzinnych, przyjacielskich wyjść i firmowych „opłatków”. To czas świątecznych atrakcji, słuchania klimatycznych piosenek, oglądania pięknych światełek i dekoracji, obdarowywania bliskich upominkami, a także pysznego jedzenia. Czy bez tego wszystkiego nie ma świąt?
Przeżywamy po raz kolejny czas, który wypełniają wszystkie świąteczne tradycje oraz propozycje – koncerty kolęd, spacery po rozświetlonych ulicach, udział w Jasełkach czy jarmarkach bożonarodzeniowych… ale również propozycje licznych spotkań, „opłatków”, rodzinnych obiadów itd. Czy żeby „były święta”, trzeba brać udział we wszystkim? Czy trzeba odpowiadać na każde zaproszenie?
Oczywistym jest, że nie chcemy nikogo urazić, ani zranić niczyich uczuć, ale z drugiej strony, czy powinniśmy poświęcać wszystko, aby do tego nie dopuścić? Jest to pewien banał, który często obecnie słyszymy – trzeba stawiać granice, wybierać to, co dobre dla nas i naszego zdrowia lub samopoczucia, trzeba poświęcać czas na to, co sprawia nam przyjemność. Nie zgodzę się z tymi stwierdzeniami zupełnie, ale do pewnego stopnia na pewno.
Zastanowiłabym się jednak, co w Adwencie i późniejszym bożonarodzeniowym świętowaniu jest najważniejsze? Żeby ciocia nie była urażona, czy odżywienie naszej relacji z Panem Jezusem, który przychodzi do nas w cudzie Bożego Narodzenia? Więcej, jeżeli widzimy, że potrzeba nam pójść tą drogą „wybierania samego siebie”, może warto zrobić dla siebie coś najlepszego i dać pokarm naszej wierze.
Czy nie lepiej wyjść wcześniej z męczącego nas rodzinnego spotkania, aby przejść się na spacer i np. odmówić różaniec? Czy nie lepiej zrezygnować z trzeciego w danym tygodniu „opłatka”, a w zamian pójść na adorację Najświętszego Sakramentu? Czy jeżeli nie lubimy zgiełku jarmarków i nie mamy ochoty słuchać kolęd – czy nie lepiej zostać w domu i poświęcić czas na lekturę jakiejś książki, która pogłębi naszą wiarę lub wiedzę na jej temat? Dawanie prezentów jest cudowne, ale jeżeli przez sklepową bieganinę brakuje nam czasu na modlitwę, to czy to naprawdę jest tego warte? Pamiętajmy, co tak naprawdę stanie się 24 grudnia w nocy.
/ab