Papież emeryt świętuje w gronie najbliższych.
Wybitny teolog i prefekt Kongregacji Nauki Wiary. W końcu następca św. Piotra w Stolicy Apostolskiej. Dziś – emerytowany papież, który od ustąpienia z urzędu 5 lat temu – mieszka w rezydencji w Ogrodach Watykańskich. Urodziny spędza tradycyjnie ze swym starszym bratem, ks. Georgiem Ratzingerem. Benedykt XVI świętuje w małym gronie najbliższych osób, z którymi co roku wypija tradycyjny już “kufel piwa z rodzinnych stron”. Towarzyszy mu także sekretarz abp Georg Gänswein i często goście z Bawarii. Trzy lata temu była to trzydziestoosobowa delegacja strzelców górskich i muzyków w strojach ludowych.
Joseph Aloysius Ratzinger przyszedł na świat 16 kwietnia 1927 roku – w Wielką Sobotę jako trzecie dziecko w rodzinie. Jego rodzicami byli Józef i Maria. Mogłoby się wydawać, że to tylko przypadek, ale przecież za faktem tym kryje się prawda wyraźnie widziana oczyma wiary, iż za tymi imionami stoją potężni patronowie, wspomagający bawarską rodzinę we wszystkich poczynaniach. Atmosferę lat rodzinnych oddają słowa: Codziennie modliliśmy się wspólnie – przed i po każdym posiłku. Główna modlitwa miała miejsce po obiedzie. Składały się na nią m.in. prośby w różnych intencjach, dotyczące naszej rodziny. W swoich wspomnieniach przyszły papież podkreślił, że ojciec dał mu krytyczny umysł, zaś matka obdarzyła go serdecznym zmysłem religijnym. Ojciec był osobą głęboko religijną. W niedzielę uczęszczał na trzy nabożeństwa: na msze o 6.00 i główną o 9.00 oraz na popołudniowe nabożeństwo.
Papież Benedykt XVI o swoim pontyfikacie powiedział:
Od początku byłem świadomy swoich ograniczeń, a zgodziłem się – jak zawsze starałem się czynić w moim życiu – w duchu posłuszeństwa. Potem były mniejsze czy większe trudności pontyfikatu, ale były także liczne łaski. Zdawałem sobie sprawę, że wszystkiemu, co miałem robić, nie byłem w stanie podołać sam, a więc byłem niemal zmuszony oddać się w ręce Boga, zawierzyć Jezusowi, z którym – w miarę jak pisałem książkę o Nim – czułem się związany starą i coraz głębszą przyjaźnią. Była także Matka Boża, Matka nadziei, niezawodna podpora w trudnościach. Była mi Ona coraz bliższa, gdy odmawiałem Różaniec i odwiedzałem sanktuaria maryjne. Wreszcie byli święci, moi towarzysze drogi całego życia: św. Augustyn i św. Bonawentura, moi mistrzowie duchowi, a także św. Benedykt, którego motto „Niczego nie przedkładać nad Chrystusa” stawało mi się coraz bliższe, i św. Franciszek, Biedaczyna z Asyżu, który pierwszy przeczuł, że świat jest odzwierciedleniem stwórczej miłości Boga, od którego pochodzimy i ku któremu zmierzamy.
mak