Kiedy jako Polacy patrzymy na Bliski Wschód i na niepokój, który stamtąd przenosi się do Europy, mamy prawo obawiać się, jakie to będzie miało skutki dla nas. Bliski Wschód można natomiast dobrze poznać dzięki Kościołowi i inicjatywom przez niego podejmowanym.
Kiedy 5 lat temu zakładaliśmy Stowarzyszenie „Dom Wschodni – Domus Orientalis”, wielu, którzy o zakresie naszej działalności próbowali wnioskować na podstawie nazwy, kojarzyło się ono z Kresami I Rzeczpospolitej, z zachodnimi terenami dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy. Z naszej perspektywy to był właśnie bliski Wschód. W ciągu kilku lat sytuacja jednak zmieniła się błyskawicznie – głównie za sprawą masowych migracji – i Polacy en mass zaczęli interesować się krajami, które leżą na Wschodzie już nie z punktu widzenia naszego kraju, ale z perspektywy kontynentu europejskiego.
Zainteresowanie Bliskim Wschodem jest jednak w dzisiejszej Polsce czymś nowym. Cały czas brakuje ludzi gruntownie obeznanych z tematem, a rozmowy na tematy blisko wschodnie – począwszy od kwestii religijnych, na ekonomicznych skończywszy – prowadzone są na bazie uproszczonych przekonań i lęków. Wielowiekowej nieobecności Polski, jej polityków, wojskowych, ekonomistów, kupców, filozofów i teologów, na Bliskim Wschodzie nie da się naprawić w kilka lat. Pamiętać trzeba, że upadek I Rzeczypospolitej, która była poważnym graczem na arenie międzynarodowej, przerwał ożywione kontakty Polski z Orientem. W czasie rewolucji przemysłowej, która dała Europie przewagę nad resztą świata i stała się przyczyną kolonizacji m.in. arabskiej Afryki Północnej oraz krajów Bliskiego Wschodu, Polska nie miała własnego państwa. Nie uczestniczyliśmy zatem aktywnie w tworzeniu w XIX w. nowych relacji ekonomiczno-społecznych z tymi terenami i ich mieszkańcami. 20 lat trwania II Rzeczypospolitej to głównie okres odbudowy struktur państwa. PRL prowadził interesy i inwestycje na ogół w tych krajach Bliskiego Wschodu, które ściśle współpracowały z ZSRR, stąd do dzisiaj można spotkać wielu rodaków, którzy pracowali w latach 70. czy 80. w Iraku czy w Libii. Wraz z kontaktami gospodarczymi pojawiły się kontakty społeczne i kulturowe. Po 1989 r. Polska przechodzi głęboką reorganizację wewnętrzną oraz skupia się na ułożeniu na nowo relacji z najbliższymi sąsiadami w Europie. Bliski Wschód cały czas pozostaje terenem egzotycznym, raczej celem rekreacyjnych wyjazdów wakacyjnych, niż kierunkiem budowania systematycznych relacji gospodarczo-społecznych.
Dość paradoksalnie Bliski Wschód pojawił się w polu uwagi Polaków na skutek naszej nowej obecności w Europie. Kontakty ze światem zachodnim oznaczają dla nas również spotkanie z silnymi enklawami świata bliskowschodniego, rozrastającymi się w tych krajach naszego kontynentu, które uczestniczyły w procesie kolonizacji północnej Afryki i Bliskiego Wschodu. Niedawna sprawa powoływania się na europejską solidarność w kwestii „redystrybucji” uchodźców zmierzających do Berlina czy do innych zamożnych krajów „starej” Unii między wszystkie państwa członkowskie jest znakiem, że związki między Polską a mieszkańcami Bliskiego Wschodu nie są bezpośrednie, ale powstają na skutek naszej obecności w Europie. Sprawia to, że mało wiemy o tamtym świecie, mało rozumiemy jego mieszkańców i często się lękamy, widząc zamieszanie, jakie powstaje w Europie Zachodniej i Północnej na skutek silnej obecności emigrantów. Kwestia imigrantów i perspektywa wymuszenia na nas przyjmowania ich – choć w naturalny sposób przepływ ludności z Bliskiego Wschodu czy z Afryki Polskę omija szerokim łukiem – rodzą zrozumiały opór, ale także – już mniej zrozumiałą – niechęć do tych ludzi. Dodatkowo lęk jest w nas świadomie podsycany przez grupy terrorystyczne, którym zależy na wykopaniu przepaści między Europą a ich własnym światem, nad którym próbują przejąć kontrolę. Wszystko to sprawia, że niepokój Bliskiego Wschodu staje się nam bliski. Uwagę naszą skupia i angażuje nasze emocje nie bogactwo kulturowe, historyczne i religijne Syrii czy Turcji, ale zagrożenie, które płynie, czy może płynąć, dla nas z tych krajów.
Nie ulega wątpliwości, że Bliski Wschód trwa w zamęcie, który promieniuje kanałami kontaktów ekonomiczno-społecznych na inne państwa, również w Europie. Musimy jednak pamiętać, że historia i aktualna sytuacja ekonomiczno-polityczna Polski sprawia, że świat Bliskiego Wschodu jest dla nas odległy, a my dla niego. Nie chodzi o to, że oddziela nas tak wielka przepaść, że nie mamy czego się bać. Chodzi o to, żeby obawy i ostrożność trzymały się rzeczywistości.
A ważnym elementem rzeczywistych kontaktów między Polską a Bliskim Wschodem jest przestrzeń religii. Obecność na polskich ziemiach Kościoła katolickiego powoduje, że przez doświadczenie religijne czujemy się braćmi i siostrami ludzi oddzielonych od nas kulturowo, etnicznie i geograficznie, ale bliskich nam przez wiarę. Poza tym chrześcijaństwo z natury traktuje Bliski Wschód jako uprzywilejowany skrawek świata, jak ziemię świętą, na której Bóg stał się człowiekiem i z której na świat wyszło orędzie Ewangelii. Religia chrześcijańska zawsze będzie przybliżała Bliski Wschód tym, którzy w nią się włączają. Jerozolima będzie dla Kościoła matką, ojczyzny Ojców – Turcja, Syria, Egipt, Irak – będą dla chrześcijan także ich drugą ojczyzną.
W XIX w., gdy państwo polskie nie istniało i jako wspólnota narodowa w żaden sposób nie mogliśmy angażować się w sprawy bliskowschodnie, nasz rodak, jezuita Maksymilian Ryłło objeżdżał tereny dzisiejszego Izraela i Autonomii Palestyńskiej, Syrii i Iraku, przygotowując dla papieża raport o sytuacji chrześcijan. Z jego inicjatywy powstał funkcjonujący do dziś jezuicki uniwersytet w Bejrucie. Na początku XX w. ks. Marcin Pinciurek podjął trud zorganizowania w Jerozolimie Domu Polskiego. Uczynił to skutecznie, dzięki czemu ta polska instytucja funkcjonuje do dzisiaj. Dzięki ludziom Kościoła Polska utrzymywała kontakty z Bliskim Wschodem na długo, zanim mogła uczynić to przez instytucje państwowe.
Nic więc dziwnego, że w Polsce to właśnie Kościół jest pierwszy w przybliżaniu narodowi spraw Bliskiego Wschodu: organizuje modlitwy o pokój i akcje pomocowe, przekazuje informacje o sytuacji w tamtych krajach. Nie odwiedzają nas głowy blisko-wschodnich państw, ale regularnie gościmy przywódców wspólnot chrześcijańskich. Polakami, którzy od lat żyją i działają na Bliskim Wschodzie i przez to stają się prawdziwymi ekspertami od zawiłych bliskowschodnich spraw społecznych i religijnych, a nierzadko również politycznych i ekonomicznych, są nie tyle dziennikarze czy pracownicy instytucji państwowych, ile ludzie Kościoła: księża, siostry zakonne, coraz częściej także świeccy.
Dzięki temu Bliski Wschód staje się bliższy ludziom żyjącym w Polsce już nie tylko na skutek niepokojących wieści i sytuacji zagrażających naszemu bezpieczeństwu, ale również dzięki braterskiej więzi łączącej dzięki wierze Polaków i Syryjczyków czy Libańczyków. Jest czymś niezwykle pięknym i wzruszającym, że słysząc nazwę „Liban”, która w mediach wiąże się z kolejną informacją o zamachu bombowym w Bejrucie – z której najczęściej nic nie wiadomo: kto? kogo? dlaczego? – bardzo wielu chrześcijan myśli o św. Szarbelu.
Kiedy jako Polacy patrzymy na Bliski Wschód i na niepokój, który stamtąd przenosi się do Europy, mamy prawo obawiać się, jakie to będzie miało skutki dla nas. Dobrze jednak byłoby nie poprzestać na lęku, który nigdy nie jest dobrym doradcą i często bardziej paraliżuje niż motywuje do działania. Skoro Bliski Wschód zbliża się do nas, to może warto przyjrzeć mu się bliżej: jego historii, jego kulturze, religii, aktualnej sytuacji społeczno-politycznej. W tym celu na pewno nie będą wystarczające medialne przekazy skupione na sensacji ani uproszczone opinie ludzi, którzy mało co widzieli, a przemawiają tonem ekspertów. Poznać Bliski Wschód można natomiast dobrze i fachowo dzięki Kościołowi i inicjatywom przez niego podejmowanym. Dla chrześcijan te kraje i te ludy, które są dla nas egzotyczne i obce, nigdy nie były dalekie, skoro Jezus narodził się w Betlejem pod Jerozolimą, a nasze imię otrzymaliśmy od mieszkańców syryjskiej Antiochii, dziś leżącej w granicach Turcji.
Ks. dr Przemysław M. Szewczyk
pgw