Jubileusz 100-lecia objawień fatimskich czyni je na nowo przedmiotem wzmożonego zainteresowania i publicznej debaty. Gdzie ukształtowały się zapatrywania Karola Wojtyły na objawienia Maryjne? Jakie były źródła historiozoficznych przekonań Kalinowskiego i Swieżawskiego w kwestii Fatimy?
Gdy mowa o religijnym i kulturowym wydarzeniu, jakim są – hasłowo rzecz ujmując – „objawienia fatimskie”, nie brakuje książek, które – jak dziełko znanego dziennikarza i watykanisty, Marca Tosattiego – w tytule i na promującej je okładce epatują sensacyjnie brzmiącymi sformułowaniami: Nieujawniona tajemnica. „Nie wszystko zostało powiedziane. Proroctwa fatimskie wciąż skrywają tajemnicę”, i których pierwsze zdanie brzmi: „Kwestia Fatimy wciąż pozostaje otwarta”. Może więc tematykę obejmowaną mianem „objawień fatimskich” powinno się pozostawić publikacjom, które ogłaszają „nieujawnione tajemnice”? Mimo iż nastawienie, aby ujawniać nieodkryte sensacje, zdaje się dominować, warto jednak zwrócić także uwagę, jak w próbach interpretacji historii w XX w. przywoływano objawienia fatimskie, a czynili to wybitni polscy intelektualiści i zarazem aktywni uczestnicy życia religijnego: filozof prawa i logik, Jerzy Kalinowski (1916–2000), oraz historyk filozofii i filozof, Stefan Swieżawski (1907–2004), obaj zaprzyjaźnieni z sobą profesorowie filozofii KUL i – co istotne – obaj wieloletni i bliscy przyjaciele Karola Wojtyły (1920–2005). Ten wątek nie został dotychczas należycie wyeksponowany w literaturze przedmiotu, a jest interesujący również z punktu widzenia historii idei i badań nad przemianami kultury religijnej.
Dodatkowych argumentów za podjęciem tego zagadnienia dostarczają dwaj znamienici współcześni myśliciele chrześcijańscy: Nikolaus Lobkowicz i o. Jan Andrzej Kłoczowski OP. W konkluzji referatu Chrześcijaństwo i kultura w Europie, prezentowanego na sesji pod tym samym tytułem (Watykan, 28–31 X 1991), Nikolaus Lobkowicz stwierdził: „W epoce współczesnej najbardziej zasmuca fakt, że odwraca się ona od tego, co nadprzyrodzone i częściowo właśnie dlatego poszukuje tego, co nadzwyczajne (pomyślmy tylko o nadzwyczajnej sile przyciągania jaką na współczesnych wywierają objawienia Matki Boskiej – zarówno przypadki autentyczne, jak i te bardziej wątpliwe). Trzeba pomóc ludziom odkryć na nowo to, co nadprzyrodzone, ale w taki sposób, aby mogli tym żyć jako urzeczywistnieniem swoich najżarliwszych i najskrytszych pragnień”. Trafna konstatacja, iż w życiu religijnym występuje degenerujący je zwrot od otwarcia na to, co nadprzyrodzone, do tego, co uchodzi za nadzwyczajne. Dominikanin Jan Andrzej Kłoczowski, przystępując do rozważań Maryjnych, poprzedza je nasuwającymi się zastrzeżeniami i wątpliwościami: „Niełatwo jest mówić o Maryi. Nie tylko dlatego, że napisano i powiedziano o Niej tyle słów wspaniałych i banalnych, tyle poświęcono Jej głębokich strof poetyckich i tyle grafomańskich popisów. Trudność leży w tym, że szczególnie w dziedzinie pobożności maryjnej widać jak na dłoni jeden z grzechów głównych naszego katolicyzmu: przerost dewocji nad świadomością religijną. Jest to zjawisko niebezpieczne, gdyż jest na ogół wyrazem niedojrzałej wiary, która szuka w religii bardziej zabezpieczenia niż wezwania i mocy do sprostania trudnym sytuacjom życiowym”. Dodaje też Kłoczowski, iż: „spotykamy swoiście inteligencką «antymaryjność»”. Jeśli chce się rzetelnie rozpatrywać te próby interpretacji historii w XX w., w których przywoływano symbole i treści wiązane z objawieniami fatimskimi, to nie można pomijać tych trafnych i krytycznych spostrzeżeń współczesnych myślicieli chrześcijańskich.
Fatima a Jerzego Kalinowskiego i Stefana Swieżawskiego próby interpretacji historii
We wspomnieniach Jerzego Kalinowskiego, zatytułowanych Poszerzone serca (Lublin 1997), znajduje się dość zaskakujący i zarazem intrygujący zapis o jego prelekcjach dotyczących objawień Maryjnych w Fatimie, które po zakończeniu II wojny światowej odbywały się w wielu miejscach Polski: w Chełmie Lubelskim, Kielcach (katedrze kieleckiej), Katowicach, Szczecinie, Gorzowie. Jerzy Kalinowski – znany przecież jako filozof prawa, logik, współtwórca współczesnej logiki norm i rygorystyczny metodolog filozofii, dziekan Wydziału Filozofii KUL zmagający się z terrorem epoki stalinizmu – powiada o sobie: „wyspecjalizowałem się w tym [fatimskim] temacie, który mi leżał na sercu”. W tych prelekcjach prezentował on bliskie mu historiozoficzne przekonania i koncepcję religijno-polityczną, także w zakresie wysoce drażliwej wówczas kwestii zmiany sytuacji w Rosji: „Matka Boska obiecywała nawrócenie się Rosji za cenę poprawy ludzi. Stawiałem więc na Najświętszą Pannę Marię i dlatego o Jej objawieniach fatimskich mówiłem”. Polska – wedle tej wizji – zostanie uwolniona spod okupacji sowieckiej dzięki aktom natury religijnej i moralnej, a nie dzięki kolejnej wielkiej wojnie lub kolejnemu powstaniu zbrojnemu.
W swoich wspomnieniach Jerzy Kalinowski pisze, że z końcem 1946 r. prowadził w sprawie objawień w Fatimie korespondencję z „Tygodnikiem Powszechnym”, jednak ostatecznie do publikacji jego tekstu nie doszło. Ustosunkowując się do ówczesnej debaty polskiej inteligencji katolickiej o wyborze postawy maksymalistycznej albo postawy minimalistycznej w warunkach instalowania się w Polsce władzy komunistycznej, Jerzy Kalinowski zauważa: „ani taki maksymalizm, ani taki minimalizm nie zadowalał mnie” (151). Sądził bowiem, że „prawdziwi maksymaliści oczekiwali maximum dobra dla Polski od Matki Boskiej Fatimskiej drogą nawrócenia Rosji, o które należy prosić i na które trzeba zasłużyć przez zmianę życia wedle wskazań Matki Boga”. W korespondencji z „Tygodnikiem Powszechnym” te wątki zostały podjęte. Jerzy Kalinowski wysłał ponoć do „Tygodnika” – jak pisze – „mały artykuł”, który jednak nie został opublikowany. Relacjonuje następująco tamte wydarzenia: „Otrzymałem uprzejmą odpowiedź redaktora, ks. Jana Piwowarczyka, odmowną, chociaż przyznającą mi rację. Ks. Piwowarczyk, jako redaktor, uważał, że mój punkt widzenia nie zyskałby uznania wśród czytelników pisma. Niewątpliwie miał rację”.
Warto przypomnieć, że 8 września 1946 r. Episkopat Polski – w nawiązaniu do wizji fatimskiej – dokonał na Jasnej Górze aktu poświęcenia Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi, a wcześniej (7 lipca 1946) miał miejsce taki akt poświęcenia w parafiach i (15 sierpnia 1946) w diecezjach; akt ten nawiązywał do poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi, które ogłosił 31 października 1942 r. papież Pius XII w orędziu radiowym w związku z zamknięciem 25-lecia objawień w Fatimie, a uroczyście powtórzył 8 grudnia 1942 r. w Bazylice św. Piotra (jednym z promotorów tego wydarzenia w Polsce był częstochowski biskup pomocniczy dr Stanisław Czajka /1897–1965/).
Z punktu widzenia historii idei zastanawiająca jest bliskość „wizji Fatimy” w interpretacji Jerzego Kalinowskiego z 1946 r. z późniejszą „wizją Fatimy” rozpościeraną przez – bliskiego przyjaciela Jerzego Kalinowskiego już od lat 50. – Karola Wojtyłę.
Co więcej, Stefan Swieżawski, który był także świeckim audytorem w czasie obrad Soboru Watykańskiego II, wyrażał przekonanie o kulturowej i religijnej doniosłości przesłania objawień Maryjnych: „Przez cały XIX wiek trwał podskórny proces odnowy. Dokonywał się w wielu wymiarach, następowało duchowe odrodzenie zakonów, odnowiło się zainteresowanie metafizyką. Osobiście dla mnie znakami tego, że w Kościele wiele trzeba zmienić, były także objawienia maryjne (Lourdes, Fatima, La Salette). Objawienia te dla przedsoborowej religijności – bardzo powierzchownej, obyczajowej – były wstrząsem. Pogłębiły ją, uświadomiły ludziom konieczność przemiany, wzywały do pokuty, do nawrócenia się. Myślę, że objawienia maryjne odegrały wielką rolę w tworzeniu nowej świadomości w ludziach wierzących, a poprzez to przygotowały na przyjęcie nauki Soboru Watykańskiego II”. W tej interpretacji objawienia Maryjne stają się istotnym zaczynem odnowy religijnej.
Jako wezwanie do zaangażowania w odnowę religijną, a zarazem w odnowę świata relacji międzyludzkich, wydarzenie Fatimy interpretował Benedykt XVI, przemawiając w Fatimie 13 maja 2010 r.: „Łudziłby się ten, kto sądziłby, że prorocka misja Fatimy została zakończona. Tutaj odżywa ów zamysł Boga, który stawia ludzkości od samych jej początków pytanie: »Gdzie jest brat twój, Abel? […] Krew brata twego głośno woła ku Mnie z ziemi« (Rdz 4,9). Człowiek może rozplątać cykl śmierci i terroru, ale nie może go zatrzymać. W Piśmie Świętym często widać, że Bóg poszukuje sprawiedliwych, aby ocalić miasto ludzkie, i to samo czyni tutaj, w Fatimie, kiedy pyta: »Czy chcecie ofiarować się Bogu, by znosić wszelkie cierpienia, które On zechce na was zesłać w akcie zadośćuczynienia za grzechy, przez które jest obrażany, i jako błaganie o nawrócenie grzeszników?« (Pamiętniki Siostry Łucji, I, 162)”. Nawiązujące do tradycyjnych religijnych tropów wezwanie, aby „znosić wszelkie cierpienia, które Bóg zechce zesłać w akcie zadośćuczynienia za grzechy, przez które jest obrażany”, może być jednak – zwłaszcza współcześnie – odbierane jako zastraszanie ludzkiej wolności „boską mściwością”, której trzeba się poddać i ulec, aby nie wzmogła się ona do jeszcze straszniejszych rozmiarów. Tu może się rodzić zalękniona religijność odwetu, dla której modelowym wzorcem staje się działanie „boskiego mściciela”, który z nawiązką odpłaca za ludzkie zdrady i niegodziwości. Dlatego interpretując treści fatimskiego przesłania, kard. Joseph Ratzinger jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary zwracał uwagę, iż w tym przesłaniu „zostaje podkreślone znaczenie wolności człowieka: przyszłość nie jest bynajmniej nieodwołalnie przesądzona, a obraz, który widziały dzieci, nie jest wcale filmem ukazującym z wyprzedzeniem przyszłość, w której niczego już nie można zmienić. […] całe widzenie odbywa się wyłącznie po to, aby przypomnieć o wolności i nadać jej konstruktywny kierunek. Celem wizji nie jest zatem pokazanie filmu z przyszłości już raz na zawsze ustalonej. Jej cel jest dokładnie przeciwny – ma ona mobilizować siły do przemiany ku dobru”.
Fatima a zamach z 13 maja 1981 r.
Osobisty sekretarz papieża Jana Pawła II, kard. Stanisław Dziwisz zaświadcza, że po zamachu zbieżność dat „13 maja” nie nasunęła się od razu: „Prawdę mówiąc, Jan Paweł II nie myślał o Fatimie w dniach, które nastąpiły po zamachu. Dopiero później, po odzyskaniu sił, zaczął zastanawiać się nad tą osobliwą zbieżnością”. Wówczas dopiero papież zaczął wnikliwiej zapoznawać się z dokumentacją dotyczącą fatimskich wizji.
Do skojarzeń między „zakrwawioną postacią w bieli” z fatimskich wizji nawiązywał kard. Tarcisio Bertone, który wypowiadał się w 90. rocznicę objawień fatimskich: „Osobiście pytałem siostrę Łucję o pierwszą reakcję po zamachu, właśnie w związku z trzecią tajemnicą fatimską. Odpowiedziała mi: »Ja od razu pomyślałam o tym człowieku ubranym na biało«. W trzeciej tajemnicy wcześniej już powiedziała o nim: »mieliśmy przeczucie, że to Papież«. Tak więc ona sama połączyła te rzeczy i to jako pierwsza, jeszcze przed Janem Pawłem II. Przypomnijmy, że Jan Paweł II skojarzył zamach z tajemnicą fatimską dopiero po tym, jak polecił by mu przyniesiono tekst trzeciej tajemnicy. Powiedziałbym, że ona pierwsza połączyła to straszne wydarzenie z przepowiednią fatimską”.
Na kartach książki Pamięć i tożsamość Jan Paweł II przedstawia proces swego odkrywania „przesłania Fatimy” jako ważnego dla niego punktu odniesienia, zwłaszcza po zamachu z 13 maja 1981 r., bo wcześniej – jak stwierdza – „jeszcze bardzo mało wiedziałem o Fatimie”. Najpierw odsłania się polski kontekst: „Wiedziałem też z ust kardynała Stefana Wyszyńskiego, że jego poprzednik, kardynał August Hlond, umierając, powiedział te znamienne słowa: »Zwycięstwo, jeśli przyjdzie, przyjdzie przez Maryję« … Na przestrzeni kilkudziesięciu lat mojego posługiwania pasterskiego w Polsce byłem świadkiem, w jaki sposób te słowa urzeczywistniały się”. Po zwięzłym zreferowaniu polskich doświadczeń i ich Maryjnej interpretacji Jan Paweł II przechodzi do doświadczenia Kościoła powszechnego i do zamachu na jego życie: „Wchodząc w sprawy Kościoła powszechnego, wraz z wyborem na papieża, przynosiłem z sobą to przeświadczenie, że również w tym uniwersalnym wymiarze zwycięstwo, jeśli przyjdzie, będzie odniesione przez Maryję […]. Miałem więc takie przeświadczenie, chociaż wówczas jeszcze bardzo mało wiedziałem o Fatimie […]. I oto przyszedł dzień 13 maja 1981 roku. Kiedy zostałem ugodzony kulą zamachowca na placu św. Piotra, także nie uświadamiałem sobie tego, że jest to właśnie ów dzień, kiedy Maryja objawiła się trojgu dzieciom w portugalskiej Fatimie i miała wypowiedzieć do nich słowa, które z końcem stulecia zdają się przybliżać do swego wypełnienia”. We właściwej dla siebie poetyce papież konkluduje ten wywód retorycznym pytaniem, w którym pobrzmiewa wezwanie: „Nie lękajcie się!”, dobitnie wypowiedziane już na początku pontyfikatu: „Czy poprzez całe to wydarzenie jeszcze raz Chrystus nie wypowiedział swojego: »Nie lękajcie się!«?”.
Jedną z osób zaangażowanych w przekazanie dokumentacji fatimskiej papieżowi, który przebywał w klinice Gemelli, był pochodzący ze Słowacji jezuita, bp Pavol Hnilica (1921–2006), a warto nadmienić, że – jako duchowny tajnie wyświęcony na biskupa w 1951 r. w Czechosłowacji, w warunkach nasilających się komunistycznych prześladowań Kościoła – był on zaangażowany w poufne misje zlecane mu przez „słowiańskiego papieża”.
Nawiązanie do treści i symboliki objawień fatimskich występuje w rozmowie Jana Pawła II ze Stefanem i Marią Swieżawskimi, która odbyła się 24 października 1981 r. Jej przebieg przybliża we wspomnieniach Stefan Swieżawski: „Było to nasze pierwsze spotkanie z Ojcem św. po zamachu na jego życie. Przy stole podczas śniadania siedziałem obok ks. Dziwisza i naprzeciw Ojca św. […] Powiedziałem […]: »zamach nastąpił właśnie w rocznicę objawień w Fatimie«. Na to papież wyraźnie się ożywił i dodał: »ten sam dzień, ta sama godzina«, a potem prawie że zawołał, powtarzając dwa razy: »i minuty! i minuty!«. Był widać pod wielkim wrażeniem tej zdumiewającej zbieżności czasowej. Konwersacja zeszła na temat objawień fatimskich, a zwłaszcza tych, które są okryte tajemnicą. Wtedy Maryś [Maria Swieżawska] zapytała: »ale Ojciec św. je zna?!«. Papież na to jakby ze smutkiem i przejęciem powiedział wolno i cicho: »znam«”. Przytoczony zapis rozmowy wskazuje na wędrówkę idei religijnych od powojennych prelekcji Jerzego Kalinowskiego o objawieniach w Fatimie, w których przedstawiał on swoistą próbę uogólnionej interpretacji historii, do refleksji Jana Pawła II o religijnym znaczeniu zamachu z 13 maja 1981 r.
Mając na względzie te związki, można postawić pytania: Czy może Jerzy Kalinowski przekonywał uniwersyteckiego kolegę i przyjaciela, Karola Wojtyłę, do takiego odczytania objawień Maryjnych w Fatimie? Skąd ta wyraźna zbieżność między nimi również w tej kwestii? Gdzie ukształtowały się zapatrywania Karola Wojtyły na objawienia Maryjne? Jakie były źródła historiozoficznych przekonań Kalinowskiego i Swieżawskiego w kwestii Fatimy? Jakie ideowe przesłanki motywowały historiozoficzną interpretację treści objawień z Fatimy i uznawanie ich za istotny element światopoglądu religijnego? Te problemy wydają się warte dalszej refleksji na gruncie historii idei, gdyż pozwalają one lepiej zrozumieć poglądy części polskich intelektualistów katolickich.
Fatima a upadek komunizmu i ekumeniczne wspomnienie świadków wiary XX w.
Po upadku realnego socjalizmu i „bloku wschodniego” w 1989 r. Jan Paweł II wydarzenia te interpretował także w kontekście wizji fatimskich. Swoim przedstawicielem na uroczystości fatimskie, które miały mieć też wymiar dziękczynienia za przemiany 1989 r., uczynił Joachima kard. Meisnera. Przypomina on okoliczności tego wyjazdu i przyznaje się do swej ówczesnej niewiedzy o Fatimie: „Papież wysłał mnie na pierwszą uroczystość fatimską po upadku komunizmu, która odbyła się 13 maja 1990 roku […]. Uważał, że na Zachodzie byłem kardynałem z najintensywniejszym i najdłuższym doświadczeniem komunizmu [w latach 1975–1988 biskup na terenie NRD]. Dla mnie była to pierwsza podróż fatimska i przygotowywałem się do niej szczególnie, gdyż do tej pory Fatima była mi dość obca”. To ważne świadectwo późniejszego promotora wyjazdu papieża w 2000 Roku Jubileuszowym do Fatimy, mimo iż kuria rzymska takiego wyjazdu nie przewidywała. Tak wspomina kard. Meisner pobyt w Fatimie w 2000 r.: „Stanisław Dziwisz powiedział trochę prowokująco do zebranych przy stole współpracowników z Kurii Rzymskiej: Cardinale Meisner ha vinto [Kardynał Meisner wygrał]. Poprawiłem go: No! La Madonna ha vinto”.
W czasie homilii podczas beatyfikacji Franciszka i Hiacynty – 13 maja 2000 r. w Fatmie – papież dokonał interpretacji świadectwa męczenników kończącego się wieku w kontekście fatimskiego przesłania: „W ubiegłą niedzielę przy rzymskim Koloseum sprawowaliśmy ekumeniczne wspomnienie licznych świadków wiary XX w., wspominając prześladowania, jakich zaznali, o których mówią pozostawione przez nich przejmujące świadectwa. Niezliczona rzesza mężnych świadków wiary przekazała nam cenne dziedzictwo, które musi pozostać żywe w trzecim tysiącleciu. Tutaj, w Fatimie, gdzie Maryja zapowiedziała nadejście tych czasów próby, prosząc o modlitwę i pokutę, aby je skrócić, pragnę dziś złożyć dzięki Niebu za moc świadectwa, jaka objawiła się w życiu ich wszystkich. Raz jeszcze pragnę też uwielbić Boga za dobroć, jaką okazał mi 13 maja 1981 r., gdy zostałem poważnie raniony, ale ocalony od śmierci. Wyrażam wdzięczność także bł. Hiacyncie za umartwienia i modlitwy w intencji Ojca Świętego, którego wielkie cierpienie widziała”.
Z fatimską wizją w interpretacji zaproponowanej przez Jana Pawła II współgra odkrywany i promowany przez niego ekumenizm męczenników. Jeśli szukać jakichś dalszych „tajemnic i cudów fatimskich”, to przede wszystkim ekumenizm męczenników i ekumeniczne wspomnienie świadków wiary powinno się uznać za ten szczególny „cud”, który należy eksponować z właściwym mu pietyzmem. W fatimskim kontekście jest tym bardziej doniosłe i warte podjęcia wskazanie Jana Pawła II na ekumenizm męczenników. Na „ekumenizm cierpienia”, „ekumenizm męczeństwa” i „ekumenizm krwi” – jako na sytuację jak najbardziej aktualną, a nie tylko z przeszłości – częstokroć wskazuje obecnie papież Franciszek, przywołując konkretne sytuacje: „Dziś (16 II 2015) mogłem przeczytać o egzekucji tych 21 koptyjskich chrześcijan. Mówili tylko: »Jezu, pomóż mi!«. Zostali zamordowani jedynie dlatego, że byli chrześcijanami. […] Krew naszych braci chrześcijan to świadectwo, które woła. Nieważne, czy to katolicy, prawosławni, Koptowie, luteranie: są chrześcijanami! A krew jest ta sama. Krew wyznaje Chrystusa. Przypominając tych braci, którzy ponieśli śmierć jedynie za wyznawanie Chrystusa, proszę, byśmy wzajemnie zachęcali się do dalszego kroczenia drogą tego ekumenizmu, który nam dodaje otuchy – ekumenizmu krwi. Męczennicy należą do wszystkich chrześcijan”. Ekumenizm krwi nie powinien pozostawić obojętnymi ludzi, którzy są ludźmi dobrej woli, wyrażającymi – słowem i czynem – troskę o człowieka doświadczającego zła i którzy dążą, aby rozszerzać zakres doświadczenia dobra.
Marek Rembierz
pgw