„Magnetyzmu” Kościoła należy szukać w konkretnych zachowaniach jego uczestników. Odwołując się do doświadczeń pierwszych wspólnot, możemy powiedzieć, że współczesna realizacja tej drogi wymaga takiej samej praktyki. Praktyki czynów miłosierdzia, które przyciągają.
Na początku mojej działalności w Caritas Diecezji Toruńskiej, tj. od 1995 r., ważne były przede wszystkim techniczne aspekty powierzonej mi misji. Ks. dr Andrzej Wojciech Suski, biskup toruński polecił mi utworzenie Toruńskiego Centrum Caritas. Jak się później okazało, była to pierwsza stacjonarna jednostka Caritas Diecezji Toruńskiej, która rozpoczęła swoją działalność misyjną z początkiem 1997 r.
Dzisiaj Caritas Diecezji Toruńskiej dysponuje bazą materialną 10 ośrodków na terenie całej diecezji, w których pracuje blisko 500 osób, dając wsparcie poprzez różnorodną pracę charytatywną grupie około 20 000 osób potrzebujących (w najtrudniejszych czasach docieraliśmy do ponad 40 000 osób), a ponadto organizujemy szereg akcji pomocowych, edukacyjnych i formacyjnych. Do najbardziej rozpoznawalnych należy inicjatywa „Warto być Bohaterem”, w której każdego roku uczestniczy bardzo wiele szkół. Celem jest uwrażliwianie młodych ludzi na potrzeby innych i angażowanie ich do czynnego wsparcia, oczywiście również promowanie wolontariatu.
Trzeba podkreślić, że działalność dobroczynna wyzwala różne aspekty dobra, które dotykają zarówno obdarowywanych, jak i obdarowujących. Nie bez przyczyny też Caritas nazywana jest organizacją duszpastersko-charytatywną kościoła. Te działania nawzajem się przenikają i dopełniają. Oznacza to, żeby osiągnąć jedno trzeba realizować drugie, i na odwrót.
Pewnego razu, a było to jeszcze w 1996 r., spotkałem potencjalnego darczyńcę, który okazał się członkiem pewnego środowiska. Zastanawiałem się, czy mogę od niego tę pomoc przyjąć. Umówiłem się z nim na kolejne spotkanie informując, że tę sprawę przedstawię mojemu przełożonemu. Ksiądz Biskup wytłumaczył mi, że do dobra, które realizujemy nie możemy odmawiać prawa nikomu, kto dobro czynić pragnie. Taka postawa daje szansę na autorefleksję, a z czasem, na podejmowanie życiowych zmian. Przyjąłem darowiznę i od tej pory ze świadomością, że dobro dokonuje cudów, przyjmuję okazywaną życzliwość. Uświadomiłem sobie, że w tworzeniu dzieł miłosierdzia uczestniczą ludzie, którzy otwierając się na dobro, pozwalają mu w sobie działać. Można powiedzieć, że dobro, jak drobna kropla, drąży skałę, tak ono powoli, acz skutecznie przemienia ludzkie serca.
Ewangelizować dobrem - ta zasada winna być u podstaw każdego duszpasterskiego działania. Uwzględnia ona szczególny aspekt, a mianowicie przez zaproszenie do uczestniczenia w charytatywnym dziele, osiągamy emocjonalny związek, który nakręca spiralę dobra i formuje nasz sposób myślenia i zachowań. Dlatego już w 1998 r. podjąłem wysiłki nad budową struktury młodzieżowego wolontariatu pod nazwą: Szkolne Koło Caritas. Diecezja toruńska jest jedyną diecezją w Polsce, gdzie doszło do współpracy ze szkołami w taki sposób, że to po stronie szkoły jest inicjatywa tworzenia młodzieżowego wolontariatu we współpracy z Caritas.
Przez 21 lat trwania projektu 248 szkół zaprosiło Caritas i w ten sposób powstało tyleż Kół. Do tej pory kilkadziesiąt tysięcy dzieci i młodzieży odbyło swoją aktywność charytatywną i formacyjną. Biorąc pod uwagę czas, dziś w dużej części są to dorośli ludzie z bagażem pięknych i twórczych doświadczeń.
W pewnym momencie moich „caritasowych” doświadczeń uświadomiłem sobie, że by dotrzeć efektywnie do człowieka - czy to młodego czy dorosłego, bo wiek nie ma znaczenia - trzeba mówić językiem, który jest mu bliski. Takim językiem jest język wrażliwości. Nie ma na świecie człowieka, który by nim nie władał. Trzeba tylko umiejętnie, przy pełnej rzetelności i profesjonalizmie, ukazywać sens i wartość wysiłku, pokazać cel! Twarz chorego dziecka, bezdomną rodzinę z obszarów dotkniętych wojną, ludzi, którzy utracili dorobek życia w skutek pożaru, ofiarę wypadku, osobę niepełnosprawną. Sytuacji różnych potrzeb przytoczyć można by wiele, każda porusza i budzi emocjonalną więź – współczucie.
Współczucie jest przymiotem, który wyróżnia człowieka spośród całego stworzenia i pozwala mu stanąć w postawie solidaryzmu społecznego. Człowiek jako osoba ukazuje się w całej pełni właśnie wtedy, gdy potrafi być obecnym w życiu innych. Należy tu przytoczyć słowa św. Jana Pawła II, kiedy na forum UNESCO 20 czerwca 1980 r. powiedział o sposobie wyrażania siebie w aspekcie kulturotwórczej obecności. Mówił, że człowiek wyraża się najpewniej kiedy przedkłada „być nad mieć” i kiedy „jest dla drugich, a nie tylko z drugimi”. Ta twórcza obecność najpewniej kształtuje osobowość człowieka jako jednostki, ale także całych grup społecznych, także instytucji, jaką jest Kościół.
Kościół jest wspólnotą osób, którą wyróżnia organizacja opierająca się na fundamencie Ewangelii. Dynamiczna rzeczywistość ma swoje odzwierciedlenie w etosie instytucji Kościoła, którą tworzą konkretne osoby. To one nadają mu żywy charakter, chociaż obserwuje się próby podkreślania samej instytucjonalności kościoła. Dlatego należy szukać „magnetyzmu” kościoła w konkretnych zachowaniach jego uczestników. Odwołując się do doświadczeń pierwszego kościoła, możemy powiedzieć, że droga tej wspólnoty i dziś wymaga takiej samej praktyki.
Praktyki czynów miłosierdzia, które przyciągają. Magnetyzm dobra jest przemożny. Każda charytatywna aktywność Kościoła przemawia bardziej niż tysiąc słów. „Verba docent, exempla trahunt” - mówi łacińska maksyma. Można rzec, że przez dobre czyny mamy szansę przeżyć dobre, pełne wiary życie. Twórczą obecność w kościele.
/mwż