Właściwie nie ma dziedziny nauki, której ksiądz mógłby nie znać. Zdaje się, że doba kapłańska – dzięki święceniom – trwa więcej niż dwadzieścia cztery godziny, a rok ma ponad 365 dni – i to nie jeden dzień, jak w przypadku przestępnego, ale więcej. Kapłan nie potrzebuje chyba aż ośmiu godzin snu ani zaspokojenia tych co najmniej dwóch i pół tysiąca kalorii. Dobrze by też było, gdyby się nie starzał, zawsze był uśmiechnięty i w dodatku… był człowiekiem jak każdy inny.
Czas
Być księdzem w dzisiejszych czasach nie jest łatwo, właściwie nigdy nie było – kapłaństwo jest nierozerwalnie związane z wieloma wyrzeczeniami. Od podstawowego i gorącego tematu, jakim jest celibat, przez częste wyrzekanie się siebie aż po dopasowanie się do wszystkich, co oczywiście jest niemożliwe, ale wymagane przez jednostki tworzące ostatecznie jakąś pragmatyczną społeczność, chociaż często o sprzecznych interesach. Aberracja? Otóż nie, gdyż każdy wierzący wie, że ksiądz jest w stanie zaspokoić jego pragnienie. Zapomina się jednak, że średnia liczba duszpasterzy w Polsce to nie jeden ksiądz na osobę, a na prawie półtora tysiąca (2014 r.), czyli tyle samo, co wizji działalności wspólnoty.
Duszpasterstwo w polskich parafiach na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat zupełnie zmieniło formę. Katecheza z salek parafialnych przeszła w przestrzeń szkolną. Nastały czasy świetności. Z drugiej strony, oazy niestety przeminęły, a przy ołtarzach jest coraz mniej ministrantów (podobnie jak księży na parafiach). Tak że z jednej strony nastąpiło zmniejszenie obowiązków, ale popatrzmy na rewers monety. W skład duszpasterstw akademickich wchodzą ludzie z różnych kontynentów, ruch neokatechumenalny poszerza swoje grono, a wspólnoty uwielbieniowe tworzą się w niemal każdej parafii. Co więcej, powstają nowe oddziały Skautów Europy, rodzą się kręgi biblijne oraz ruchy tradycji. Zakres duszpasterski, już w wymiarze parafialnym, poszerza się, a kapłanów ubywa.
Grafik najprostszego księdza bywa tak zapchany, że ciężko jest znaleźć czas dla siebie, na swój rozwój i odpoczynek, który jest znaczący dla lepszej formacji ludu Bożego. Rzadko przecież wystarcza sama obecność księdza – pragniemy nauki. A zatem wikary musi na rano przygotować krótkie kazanie, później katechezę zarówno dla drugoklasistów, jak i dla młodzieży z technikum, po obiedzie wstąpi do konfesjonału, gdzie często ważą się trudne losy duszy człowieka, oczekującego na siłę witalną do walki z grzechem, a następnie na kręgu biblijnym powinien wykazać się wiedzą egzegetyczną. A to tylko poniedziałek. W kolejnych dniach plan będzie się powtarzał, tylko odbiorca będzie wymagał innej treści, bo będzie posiadał inną duchowość. W międzyczasie ksiądz musi napisać kazanie na niedzielę oraz odprawić drugi pogrzeb w tygodniu. Pamiętajmy, że dochodzi jeszcze kancelaria, w której chcielibyśmy załatwić sprawę szybko i najlepiej, żeby ksiądz nie dopytywał, a przecież też obowiązuje go prawo, z którego jest rozliczany.
Specjaliści od wszystkiego
Zachwycamy się niezmiernie architekturą sakralną. W Polsce jest bardzo dużo pięknych gotyckich katedr, renesansowych kapliczek czy barokowych kościołów. Przytłoczeni tymi formami zastanawiamy się nad zmysłem twórcy i ręką artystów, zupełnie zapominając o konserwatorach, jakimi są nasi proboszczowie. Zapewne większość z nich to magistrzy teologii, tymczasem na ich barkach spoczywają: prawo budowlane, konserwator zabytków, architekt miejski, no i oczywiście problem ekonomiczny, czyli jak w parafii liczącej sześć tysięcy dusz, w tym praktykujących – dajmy optymistycznie – 55%, zebrać fundusz na remont piszczałek w organach, mając na uwadze ubytek w dachu, starą instalację elektryczną i sezonowo zalewaną piwnicę na plebanii. Kościół w swej mądrości dał pewne narzędzie, jakim jest rada parafialna, jednakże jak bardzo jesteśmy w nią zaangażowani? Adekwatnie do wymagań wobec proboszcza?
Wróćmy jeszcze na chwilę do sfery ducha i intelektu. Księża właściwie każdego dnia grają w milionerów. Bynajmniej nie chodzi tu o pieniądze, a o pytania z wszelkiej maści kategorii. Sześć lat studiów filozoficzno-teologicznych nie kształci każdego święconego na człowieka renesansu. Oczywiście w formacji kładzie się nacisk na sferę intelektualną, uwypukla się treści, które – o czym profesorowie wiedzą z doświadczenia – są najczęściej problematyczne. Ale mimo ogromnych starań kapłan nie będzie biotechnologiem, liturgista nie będzie dogmatykiem, a prawnik kościelny teologiem duchowości. I chociaż te sfery jakoś się przenikają, to jednak nie da się być specjalistą w każdej dziedzinie. Gorzej, jak nie jest się nim w żadnej.
Różne strony medalu
Przykre i zarazem znamienne jest to, że księża popadają w różne problemy czy wyniszczające nałogi. Coraz więcej kapłanów słusznie korzysta z pomocy psychologów i terapeutów. Niestety, dochodzą też co jakiś czas informacje o samobójstwach wśród kleru. To wszystko na pewno nie bierze się z nadmiaru pieniędzy czy wymysłów, ale z presji wywieranej w różnych wymiarach, a także z braku czasu na odpoczynek lub rekreację. A przecież znana jest podstawowa zasada udzielania pomocy, która odnosi się do zachowania bezpieczeństwa: „martwy ratownik to słaby ratownik”. No właśnie – jak przeciążony pasterz wyjdzie w góry po owce?, jak wykończony pasterz uratuje trzodę przed wilkami?
Zastanówmy się jednak nad zagadnieniem, po co jest ksiądz? Pierwsza myśl – szafarz sakramentów. Jednak jeśli tak to ograniczymy, ksiądz będzie handlarzem, a nie pasterzem. Może od nauczania? Nie do końca, teologiem można być bez seminarium. Do ewangelizacji też wszyscy jesteśmy powołani! Zatem jaka jest odpowiedź? Zaglądając do Nowego Testamentu, otrzymamy dosadną, acz może nieprostą odpowiedź – Jezus ustanawia apostołów, aby Mu towarzyszyli. To jest podstawowe zadanie pasterza, czyli być z owcami, prowadzić je i kształtować. Abstrahując od obrazowania, powiedzmy sobie wprost: ksiądz jest od tego, by być z ludźmi, po to, aby prowadzić lud Boży i formować. Oczywiście owca nie jest w stanie pomóc pasterzowi, ale każdy parafianin może i powinien pomóc swemu księdzu – bo czymże jest wypełnienie piątego przykazania kościelnego?
Ksiądz to też człowiek modlitwy – ona stanowi konstytutywny wymiar duchowości. O ile w zgromadzeniach zakonnych i seminariach mamy do czynienia z jakimś grafikiem i planem, z wyznaczonymi punktami dnia, tak w codzienności parafialnej wszelkie praktyki leżą w gestii kapłana. Ku zaskoczeniu wielu – modlitwy są obowiązkowe! Nie chciałbym robić podliczenia, ile minimum czasu ksiądz musi dziennie spędzić na modlitwie, bo jest to bardzo jednostkowa sprawa, ale z całą pewnością istnieje pewna zależność – im więcej, tym lepiej. Zadziwia nas fakt, że ksiądz „musi” iść, wyjść wcześniej z kolacji, chociaż mówił, że ma wolny wieczór. Oburzamy się, iż księża jawnie deklarują „brak czasu”. A przecież liturgią godzin ksiądz musi się sam pomodlić, dobrze, gdy zmówi różaniec, bo choćby modliło się za niego sto margaretek, to i on sam musi utrzymać „kontakt” z Bogiem, by być specjalistą od relacji z Nim.
Wróćmy do zadanego już pytania. Czy łatwo jest być księdzem? Odpowiedź mam jedną – nie wiem, bo nie jestem! Może to właśnie powinien być punkt wyjścia wszelkiej krytyki – umiejętność uświadomienia sobie, że nie wiem, co „ten” ksiądz ma pośród obowiązków. Zasada ta dotyczy wszelkich relacji, ale uwypuklam ją tutaj, gdyż kapłan to jedna z najbardziej tajemniczych profesji. Mimo tak wielu informacji przedostających się do świata na temat tacy, podatków czy godzin szkolnych, nie spotkamy nigdzie instrukcji dla księdza, którą moglibyśmy przestudiować, bo każdy duszpasterz ma odmienne stado, inny kościół do remontu oraz różny zakres obowiązków. Nie zmienia to faktu, że wymagać możemy i musimy, jednak dobrze mieć na uwadze własne zaangażowanie, jak również odpowiedzialność, która na nas też spoczywa. Jak się z niej wywiązujemy? Może o sobie napiszmy kolejny artykuł, jak to wiele zrobiliśmy dla wspólnoty parafialnej, diecezjalnej, globalnej?
Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 1 | styczeń-marzec 2023
/ab