„Jak się nie uspokoisz, zdechniesz jak Popiełuszko” – usłyszał kilka dni przed śmiercią ks. prał. Stefan Niedzielak, proboszcz parafii Św. Karola Boromeusza na Powązkach.
W latach niemiecko-sowieckiej okupacji włączył się w działalność podziemną, uczestniczył w Powstaniu Warszawskim. Podczas sowieckiej okupacji po 1945 r. wstąpił do tajnej organizacji Wolność i Niezawisłość. Jako proboszcz w swoich kazaniach domagał się mówienia prawdy o faktycznych okolicznościach zbrodni katyńskiej. Mówił o zamordowanych, a nie tylko poległych Polakach. W kościele parafialnym znajdowała się replika obrazu Matki Bożej Kozielskiej. Został zamordowany „przez nieznanych sprawców” w nocy z 20 na 21 stycznia 1989 r. Złożył ofiarę życia za wielką i świętą sprawę kilka miesięcy przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Sprawców tego mordu nie wykryto, a śledztwo umorzono w 1990 r.
To najnowsza, niezakłamana historia Polski dwudziestego wieku. Komunizm w wydaniu sowieckim, a taki w 1944 r. wprowadzono w PRL, torował sobie drogę walcząc z religią. Dla wy-znawców ustroju komunistycznego głównym wrogiem był Kościół katolicki – duchowieństwo i wierni. Prowadzono walkę z duchowieństwem, stawiając mu zarzuty polityczne i antypaństwowe. Presją psychiczną i fizyczną, torturami, oszustwem zmuszano aresztowanych, aby przy-znali się do rzekomej winy i dokonali „dobro-wolnego” samooskarżenia się. Tego rodzaju wy-mowę miał sfingowany proces ks. bp. Czesława Kaczmarka, ordynariusza kieleckiego i rektora kieleckiego seminarium duchownego ks. Szczepana Sobalkowskiego, późniejszego biskupa pomocniczego diecezji kieleckiej. Przeżycia komunistycznego śledztwa i lata więzienia miały wpływ na przedwczesną śmierć ks. bp. Szczepana Sobalkowskiego. Zmarł nagle odprawiając Mszę Św. przed Cudownym Obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Takich przykładów było znacznie więcej, choćby nagła śmierć ks. Kazimierza Jancarza z parafii pw. Św. Maksymiliana M. Kolbego w Nowej Hucie-Mistrzejowicach.
Do grona męczenników-kapłanów, którzy z powodu męczeństwa w katowniach UB i innych wymyślnych szykan przedwcześnie zakończyli swoje życie, możemy zaliczyć polskich arcy-biskupów i biskupów m.in.: abp. Antoniego Baraniaka, ks. inf. Wojciecha (Adalberta) Zin-ka, niezłomnego Warmiaka, zarządcę diecezji warmińskiej, ks. Bernarda Pyclika, ks. płk. dr. Józefa Zatorę-Przytockiego „Czeremosza”, dziekana Okręgu Krakowskiego AK. Zmarł nagle podczas Mszy Św. w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny w Gdańsku w 1978 r. Na tej liście znajduje się ks. Michał Pilipca, kapelan AK, skatowany przez NKWD-UB z Rzeszowa, skazany na śmierć przez komunistyczny „sąd” i jakby tego było mało, zamęczony okrutnie 7 grudnia 1944 r. w lesie pod Głogowem. Kolejny na liście to ks. Lucjan Niedzielak, ps. „Głóg”, kapelan 35. Pułku AK stacjonującego w lasach kąkolewnickich i Polskowoli. Od kwietnia 1943 r. kapłan administrował parafię Polskowola. Inwigilowany przez UB, otrzymywał anonimy z pogróżka-mi. 5 lutego 1947 r. dwóch funkcjonariuszy UB z Radzynia Podlaskiego uprowadziło księdza z plebanii i zamordowało go trzema strzałami w głowę.
Natomiast męczeńska śmierć Sługi Bożego ks. Romana Kotlarza jest zestawiana z męczeńską śmiercią bł. ks. Jerzego Popiełuszki z 1984 r. Ks. Roman Kotlarz umarł w wyniku pobicia 26 sierpnia 1976 r.
Powojenną część historii Polski (sowieckiej) należy zakończyć trzema nazwiskami księży, którzy zostali pozbawieni życia rękoma „nie-znanych sprawców”. Tak zginęli: wspomniany ks. prał. Stefan Niedzielak, ks. Stanisław Suchowolec i ks. Sylwester Zych.
Pozostały również niewyjaśnione okoliczności śmierci kard. Augusta Hlonda. Do dziś budzą one wątpliwości. Już podczas pogrzebu kard. Hlonda pojawiła się pogłoska, że mógł on zostać otruty na zlecenie służb bezpieczeństwa. Były ku temu poważne przesłanki: jeszcze za życia kardynała w czasie jego powojennych objazdów parafii na północy Polski, służby bezpieczeństwa pozorowały wypadki samochodowe z jego udziałem. Represjonowany ks. płk dr Józef Zatora-Przytocki „Czeremosz” wspomina, że w cza-jednego z przesłuchań miał usłyszeć od prze-słuchującego go oficera: „Po śledztwie tutaj zdechniesz. My sobie damy radę ze wszystkimi. Myśmy pomogli zdechnąć Hlondowi.
Zajrzyjmy w głąb historii
Na przestrzeni trzech ostatnich wieków katoliccy duchowni towarzyszyli Polakom w naj-trudniejszych momentach zmagań o odzyska-nie wolności i niepodległości, a później – o jej utrzymanie, dlatego też, aby kontynuować rozważania o martyrologii polskiego duchowieństwa, wypada cofnąć się do czasów wcześniej-szych polskiej historii, spojrzeć uważnie wstecz przynajmniej do wieku XVIII (całkowita utrata niepodległości), aby poprzez narodowe powstania XIX wieku dotrzeć do trudnej sytuacji polskich kapłanów wieku XX, choć wspomnienie męczeństwa św. bp. Stanisława ze Szczepanowa i jego znaczenie w dziejach narodu polskiego cofa nas znacznie głębiej, do początków polskiej państwowości.
Wracając do ostatnich wieków, w każdym za-borze Polacy mieli swoich kapłanów-męczenników represjonowanych za udział w narodowym powstaniu. W Galicji Walerian Kalinka, późniejszy zakonnik i kapłan u zmartwychwstań-ców, po upadku w 1846 r. powstania krakowskiego, musiał opuścić Kraków i przebijać się ze spiskowcami na zachód, w kierunku granicy pruskiej. Aresztowany już na przejściu granicy pruskiej w Nowym Bieruniu, niebawem zwolniony, udał się do Belgii na emigrację. W zaborze pruskim tego okresu za działalność na rzecz utrzymania niezależności Kościoła od państwa więziony był kard. Mieczysław Ledóchowski, abp. gnieźnieńsko-poznański, prymas Polski, następnie zwolniony musiał opuścić kraj. W za-borze rosyjskim podczas powstania styczniowe-go represje dotknęły abp. warszawskiego Zyg-Szczęsnego Felińskiego, bp. Wincentego Popiela i bp. Konstantego Łubieńskiego. Zostali zesłani w głąb Rosji za swoją postawę i decyzje sprzeciwiające się polityce cara. Nie oni jedni.
Józef Kalinowski, późniejszy karmelita o. Rafał, wspominał, że na zesłaniu w Usolu koło Irkucka, gdzie karnie pracował w warzelniach soli, znajdowało się także wielu księży i zakonników. We wszystkie miejscach, gdzie kierowano polskich skazańców, władze rosyjskie zsyłały najpierw duchownych. Później doszły jednak do wniosku, że mogą mieć oni zbyt duży wpływ na rodaków, którzy powinni być surowo karani i porzucić patriotyczne mrzonki. Zaczęto więc gromadzić duchownych w jednym miejscu. Wy-znaczono im wieś Tunka na południe od Baj-kału. Duchownych z całej wschodniej Syberii zaczęto przenosić tam od 1866 r. Z czasem było ich ponad 150, a według obliczeń z 1880 r. nawet około 300.
Nadszedł XX wiek: wielka wojna, bolszewicka rewolucja, Traktat Wersalski, Polska odzyskuje upragnioną niepodległość i suwerenność. Najbardziej dramatyczne wydarzenia rozegrały się wiosną i latem 1920 r., kiedy rozgorzała wojna polsko-bolszewicka. Wie-lu księży na ochotnika zgłosiło się do wojska. Inni byli zaangażowani w tworzenie Obywatelskich Komitetów Obrony Państwa. Episkopat Polski 27 lipca, na krótko przed starciem decydującym o losie Polski, na Jasnej Górze powierzył losy ojczyzny opiece Matki Bożej. Bohater-ska postawa ks. Ignacego Skorupki i jego śmierć w boju na przedpolach Warszawy, zwycięstwo młodego Wojska Polskiego z czynnym udziałem księży kapelanów, trzeba sprawiedliwie powiedzieć – również całego narodu polskiego nad okrutną bolszewicką nawałnicą, dało Polsce wolność i pokój na dwadzieścia lat. Zaledwie, bowiem cień ponownego zagrożenia kładzie się na roku 1939...
Księża – ofiary zbrodni katyńskiej
„To w Kozielsku zrozumiałem, czym jest Pol-ska” – powiedział ks. Zdzisław „Jastrzębiec” Peszkowski ocalały od rozstrzelania nad dołami śmierci w Katyniu. Słowa te padły w rozmowie z Allenem Paulem, amerykańskim autorem książki Katyń w październiku 1989 r. Od tego czasu minęło kolejnych 30 lat. W kwietniu br. obchodzimy 80. rocznicę ludobójstwa na nie-spotykaną skalę pod ogólną nazwą „Katyń”. We wszystkich obozach dla internowanych polskich jeńców wojennych: Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie znajdowali się księża – kapelani Wojska Polskiego wszystkich wyznań. Organizowali potajemne nabożeństwa i Msze Św., przez co nasilały się prześladowania kapelanów. Tra-fiali do karcerów, ale to nie prze-rwało posługi innych. W wigilię Bożego Narodzenia 1939 r. wszyscy kapelani z Kozielska, z jednym wyjątkiem, zostali nagle wywiezieni z obozu. Nikt o nich więcej nie słyszał. Pozostał jedynie ks. mjr Leon Ziółkowski. Możliwe, że władze obozu nie zdawały sobie sprawy, że jest duchownym. Nadal potajemnie pełnił posługi kapłańskie, udzielając Eucharystii pod postacią zwykłego porcjowanego chleba w najdalszych zakamarkach obozu. Odbywał krótkie przechadzki z oficerami spowiadając ich. Był wyjątkowo zajęty w marcu 1940 r., gdy w okresie wielkanocnym wysłuchał kilkuset spowiedzi.
Nie sposób pominąć martyrologię duchowień-stwa polskiego w niemieckim koncentracyjnym obozie w Dachau. „Co trzeci z zamordowanych był Polakiem, a co drugi z polskich księży w obozie oddał swoje życie” – głosi pamiątkowa tablica. Przy budowie obozowego krematorium w 1943 r. pracowało dwustu polskich księży. Niemiecki obóz koncentracyjny Auschwitz. Zamordowano w nim wielu polskich księży, a wśród nich św. o. Maksymiliana Marię Kolbe-go, franciszkanina.Niemiecki obóz koncentracyjny w Działdowie (KL Soldau). W tym obozie Niemcy zamordowali m.in. bł. abp. Antoniego Juliana Nowowiejskiego, bł. bp. Leona Wetmańskiego. Ile jeszcze trzeba wymieniać?
Księża niezłomni – żołnierze wyklęci
W okresie Polski sowieckiej to był legion! Dziś nadal pozostają w cieniu bohaterscy kapelani oddziałów zbrojnych podziemia antykomunistycznego, księża zamordowani w katowniach SB za krzyż, wiarę i wolność. Księża-żołnierze niezłomni, walczący o ideały, w których zostali wychowani w okresie, gdy Polska cieszyła się wolnością, poszanowaniem wartości chrześcijańskich i patriotycznych. Kilku z nich wcześniej wymieniłem. Na zawsze chciano usunąć ich z kart polskiej historii razem z żołnierzami wyklętymi. Dziś powoli wychodzą z cienia.
Niniejszy szkic kończymy na XXI wieku. Rozpoczął się męczeńską śmiercią polskiej misjonarki s. Czesławy Lorek RSCJ, zamordowanej w Gam-be w Kongu 11 maja 2003 r. rękoma „nieznanych sprawców”. 10 kwietnia 2010 r. sześciu kapłanów znajdujących się na pokładzie prezydenckiego TU-154 oddało swoje życie w „narodowym dra-macie smoleńskim”, w okolicznościach dotąd niewyjaśnionych. Lecieli do Katynia na obchody 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej. Mam nadzieję, że dzięki niniejszemu szkicowi, będą powstawać prace badawcze i popularno-naukowe poświęcone historii i teraźniejszości martyrologii duchowieństwa polskiego.
/mwż