Znak czasu z Wiecznego Miasta

2013/02/14

Wiadomość o zamiarze abdykacji papieża Benedykta XVI, która obiegła świat w południe 11 lutego stanowi szczególne wyzwanie dla Kościoła. Pokazuje jak różne mogą być sposoby wypełniania prymatu następcy św. Piotra. Równocześnie pozostaje ważnym egzaminem naszego przywiązania do widzialnej, ziemskiej głowy Mistycznego Ciała Chrystusa.

Nikt nie spodziewał się, że spotkanie Zwyczajnego Konsystorza Publicznego w sprawie niektórych kwestii kanonizacyjnych, zwołane w Watykanie w dzień liturgicznego wspomnienia Najświętszej Maryi Panny z Lourdes i Światowego Dnia Chorych, zapisze się w dziejach Kościoła jako czas zapowiedzi abdykacji Ojca Świętego.


Benedykt XVI (fot. photovat.com)

Sytuacja jest z pewnością niecodzienna. Z takim fenomenem nie mieliśmy do czynienia od czasów Średniowiecza, gdy w 1415 roku podczas soboru w Konstancji abdykował papież Grzegorz XII, wezwany przez kardynałów do odejścia w celu zakończenia przewlekłej schizmy (obok papieża w Rzymie, działali wówczas antypapieże w Awignonie i Pizie) oraz pontyfikatu Celestyna V, zakończonego w 1294 roku wycofaniem się papieża z publicznej posługi i aktywności. Dzieje życia kolejnych, chociażby tylko XX-wiecznych pasterzy Kościoła powszechnego przyzwyczaiły nas do przeświadczenia, że urząd następcy św. Piotra jest pełniony dożywotnio.

Okazuje się jednak, że jest to przeświadczenie mylne. Możliwość abdykacji papieża była od zawsze przewidziana w prawnym ustroju Kościoła, skonkretyzowanym w Kodeksie Prawa Kanonicznego. Jego obowiązująca wersja, zatwierdzona w 1983 roku przez bł. Jana Pawła II przewiduje w kanonach odnoszących się do najwyższej władzy w Kościele, iż może zaistnieć sytuacja, że Ojciec Święty zrzeknie się swego urzędu. Kanon 332 pkt. 2 Kodeksu nie wymienia co prawda możliwych powodów dokonania takiego kroku. Stwierdza jedynie, że gdyby Biskup Rzymski zrzekłby się swego urzędu, to do ważności aktu wymaga się, by zrzeczenie zostało dokonane w sposób wolny i było odpowiednio ujawnione; nie wymaga zaś niczyjego przyjęcia.

W obecnym przypadku, wszystkie przewidziane przez prawo kościelne wymogi zostały spełnione. Ojciec Święty dwukrotnie – najpierw podczas wspomnianego już Konsystorza 11 lutego, a następnie 13 lutego przed audiencją generalną w Watykanie publicznie oświadczył, że ta niewątpliwie trudna decyzja dokonana została w całkowitej wolności, po długim modlitewnym rozważaniu wobec Boga i własnego sumienia. Powodem abdykacji jest brak należytych sił fizycznych do dalszego sprawowania posługi Piotrowej, wymagającej we współczesnym, dynamicznym świecie potężnego zasobu energii. Benedykt XVI skończy w kwietniu tego roku 86 lat.

 

Niełatwa władza kluczy

Oczywiście, nie da się sprowadzić kwestii papieskiej posługi tylko i wyłącznie do uregulowań prawno-kanonicznych. Przy tak nietypowej dla Kościoła sytuacji trudno dziwić się lawinie komentarzy, artykułowanych słabiej lub wyraźniej lęków czy też poczucia niepewności. W obecnej chwili nie byłoby jednak rzeczą właściwą uleganie atmosferze zwątpienia oraz chaotycznym, podejrzliwym domysłom poszukującym taniej, krzykliwej sensacji. Uważne i godne wsłuchanie się w słowa Ojca Świętego pomoże nam dostrzec w działaniu Benedykta XVI konsekwentną logikę, realizowaną od chwili rozpoczęcia pontyfikatu 19 kwietnia 2005 roku. Ukoronowaniem tej logiki jest doniosłe i jak można sądzić –profetyczne posunięcie papieża.

W związku z obecnymi wydarzeniami, bardzo często przywoływany jest wywiad-rzeka, który Ojciec Święty udzielił dziennikarzowi Peterowi Seewaldowi. W wydanej przed dwoma laty książce „Światłość świata. Papież, Kościół, znaki czasu” w pewnym momencie rozmowy Benedykt XVI rzeczywiście podkreślił: „(…) gdy papież wyraźnie widzi, że fizycznie, psychicznie i duchowo nie może już poradzić sobie ze swoim urzędem, wtedy ma on prawo, a w niektórych sytuacjach nawet obowiązek, zrezygnować”. Wielu widzi w tych słowach prostą zapowiedź możliwości złożenia przez papieża abdykacji. Warto jednak spojrzeć na powyższą deklarację w szerszym kontekście. Kilka stron wcześniej, Ojciec Święty wyraźnie stwierdza, iż jego zadaniem nie jest prezentowanie własnych idei lub pomysłów, lecz wypełnianie funkcji vicarius Christi – zastępcy Chrystusa na ziemi, myślącego i działającego wiarą Kościoła oraz wypełniającym w posłuszeństwie jego misję.

Władza kluczy, którą papież jako następca Apostołów otrzymał od samego Chrystusa nie oznacza wbrew pozorom absolutnej władzy w stylu monarchicznym. Nie stanowi funkcji globalnego dyplomaty, jak i nie wiąże się z przewodniczeniem gigantycznej korporacji zatrudniającej tysiące pracowników. Urząd papieski jest zawsze dzierżony w biblijnych „glinianych naczyniach” (2 Kor 4, 7), przez ludzi dotkniętych słabością, czasem nawet bezsilnością, na których jednocześnie spoczywa wielka odpowiedzialność trwania wiary w świecie. Jednak tylko Bóg, a nie nawet najbieglejszy teologicznie papież ma moc sprawiania, aby ta wiara wciąż trwała w Ludzie Bożym.

Zastępca Chrystusa na ziemi może więc, podążając za słowami świętego Pawła widzieć własne braki i niedoskonałości. „Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 9 -10).

 

Porażająca pokora

W świecie wiecznie młodych i doskonałych celebrytów, absolutnych i nie znoszących sprzeciwu komercyjnych animatorów masowej wyobraźni, posępnych proroków głoszących prywatne recepty na zbawienie złego świata, przyznanie się Namiestnika Chrystusa na ziemi do słabnącej siły ciała i ducha stanowi porażające wręcz świadectwo pokory. Świadectwo złożone wobec całej wspólnoty Ludu Bożego.  Podobnie jak umieranie bł. Jana Pawła II było wielką lekcją odchodzenia wikariusza Chrystusa z tego świata, tak odpowiedzialny i pełen miłości do kościelnej wspólnoty gest Benedykta XVI jest kapitalną odpowiedzią dla wszystkich, którzy wciąż zarzucają Kościołowi dążenie do ziemskich zaszczytów i splendorów. To wielki znak czasu dla całej współczesnej utylitarnej cywilizacji trwającej wyłącznie pod znakiem sukcesu, jakości i skuteczności, cywilizacji apodyktycznie nie przyjmującej do świadomości tego co słabe, delikatne i subtelne.

Papież chce nam pokazać coś zupełnie innego. Bardzo ciekawą klamrą, zamykającą jego pontyfikat są dwie myśli Benedykta XVI z krańcowo odległych momentów pontyfikatu. Podczas homilii inaugurującej posługę, wygłoszonej 24 kwietnia 2005 roku w Watykanie, Ojciec Święty powiedział: „Tylko wtedy, gdy spotkamy w Chrystusie Boga żywego, poznajemy, czym jest życie. Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym znaczenia produktem ewolucji. Każdy z nas jest owocem zamysłu Bożego. Każdy z nas jest chciany, każdy miłowany, każdy niezbędny”. Z kolei w jednym ze swoich ostatnich posłań, liście na Światowy Dzień Chorego, odnosząc się do najbardziej dotkniętej cierpieniem części ludzkości, przypomniał fragment „Spe salvi”: „Nie unikanie cierpienia ani ucieczka od bólu uzdrawia człowieka, ale zdolność jego akceptacji, dojrzewania w nim prowadzi do odnajdywania sensu przez zjednoczenie z Chrystusem, który cierpiał z nieskończoną miłością”. Papieska pokora wobec własnej słabości to swoista kontynuacja sformułowanej przez twórcę personalizmu, francuskiego filozofa Emmanuela Mounier`a wizji „tragicznego optymizmu chrześcijaństwa”, który świadomy trudnej, ziemskiej kondycji człowieka nie traci z oczu radosnej wizji powolnego spełniania się Królestwa Bożego.

 

Papież wielkiego dorobku

W tym miejscu przypomnijmy, że Benedykt XVI pozostawia po sobie niezwykły dorobek teologiczny i duszpasterski. Jego pierwszą, niejako programową encykliką była „Deus caritas est” z 2005 roku, która zaskoczyła świat, spodziewający się ze strony „pancernego kardynała” miażdżącej krytyki współczesności. Tymczasem papieska logika była inna. Tylko nawiązanie przez każdego członka Kościoła osobistej relacji z Bogiem, przyjęcie go jako kochającego nas i przebaczającego Pana i Zbawiciela może zmienić świat i przekazać mu promienie Bożej nadziei, której z kolei poświęcono drugą encyklikę tego pontyfikatu „Spe salvi” (2007). W końcu zaś encyklika społeczna „Caritas in veritate”, wydana w 2009 roku w apogeum światowego kryzysu gospodarczego. Dokument idący w poprzek niemal każdej ideologii politycznej, wskazujący na konieczność podjęcia zintegrowanych działań na poziomie globalnym, promujących solidarność społeczną i logikę bezinteresownego daru, przekraczającego wąski horyzont logiki rynkowej. To również stanowiące wielką inspirację duchową ksiązki o postaci Jezusa i zajmujący, zwłaszcza dla katolików aktywnych społecznie, wspomniany już wywiad-rzeka „Światłość świata”, w którym papież w zaskakującej formie wezwał do duchowego przebudzenia „tak zwanych zawodowych katolików, którzy żyją ze swojego katolickiego wyznania, ale źródło wiary bije w nich bardzo skromnie, nieraz są to tylko pojedyncze krople”.

Niezapomniane będą dokonana przez odchodzącego Ojca Świętego beatyfikacja Jana Pawła II w Rzymie w 2011 roku. Wzruszająca była wizyta w Polsce rok po śmierci jego poprzednika, z której najbardziej chyba zapadły w pamięć słowa wypowiedziane do kapłanów zgromadzonych w archikatedrze św. Jana w Warszawie, wzywające duchowieństwo do bycia przede wszystkim “specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem”. Głębokim świadectwem wiary były inne podróże apostolskie do Europy, Afryki, Bliskiego Wschodu i Ameryki Łacińskiej, w tym trzykrotny udział papieża w Światowych Dniach Młodzieży w Kolonii, Sydney i Madrycie.

Pontyfikat Benedykta XVI przebiegał również pod znakiem ważnych dla Kościoła w Trzecim Świecie posynodalnych adhortacji „Africae munus” (dotyczącej Czarnego Lądu) oraz „Ecclesia in Medio Oriente” (stanowiącej drogowskaz dla coraz bardziej kurczących się wspólnot chrześcijańskich na Bliskim Wschodzie), jak i adhortacji „Sacramentum caritatis” (poświęconej Eucharystii) oraz „Verbum Domini” (na temat miejsca Słowa Bożego w misji Kościoła).

Bez osobistego zaangażowania Ojca Świętego trudno byłoby wyobrazić sobie zorganizowanie w ubiegłym roku Synodu Biskupów poświęconego nowej ewangelizacji. oraz ogłoszenie motu proprio „Porta fidei” rozpoczynającego obchody Roku Wiary. Kolejnym istotnym motu proprio był „Summorum Pontificum” (2007), ułatwiający dostęp wiernych do mszy św. w formie odprawianej przed reformą liturgiczną Pawła VI z 1969 roku i nadającym jej status „nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego”. Gestem nie do przecenienia była również konstytucja apostolska „Anglicanorum coetibus” (2009), ułatwiająca powrót do Kościoła katolickiego anglikanom, nie godzącym się z liberalnym kursem przyjętym przez część tej wspólnoty, samowolnie zmieniającej chrześcijańskie prawdy wiary i zasady nauczania moralnego. W tym samym nurcie dążenia do jedności Kościoła widzieć należy wyciągnięcie przez papieża ręki porozumienia do tradycjonalistycznego Bractwa Świętego Piusa X, zapoczątkowane zdjęciem w 2009 roku ekskomuniki z czterech biskupów Bractwa, wyświęconych w 1988 roku bez mandatu papieskiego przez abpa Marcela Lefebvre`a. Benedykt XVI kontynuował również rozpoczęty przez poprzednich papieży dialog z chrześcijańskim Wschodem – wciąż wzrusza obraz wspólnego błogosławieństwa Ojca Świętego oraz patriarchy Bartłomieja z balkonu rezydencji honorowej głowy prawosławia w stambulskiej dzielnicy Fanar podczas pielgrzymki do Turcji w 2006 roku. Ojciec Święty nie osłabił również dynamiki dialogu z judaizmem i islamem, będąc drugim po Janie Pawle II papieżem odwiedzającym synagogę i meczet.

Odchodzący Ojciec Święty jest z pewnością ostatnią głową Kościoła powszechnego, której dane było osobiście przeżyć okrutny czas II wojny światowej i ponurą rzeczywistość reżimu hitlerowskiego. Do tej pory przechodzi nas dreszcz emocji, gdy wspomnimy papieską wizytę w byłym obozie koncentracyjnym w Auschwitz i wypowiedziane tam słowa o niepojętej mysterium iniquitatis, tajemnicy nieprawości objawionej w historii świata w XX wieku.

Benedykt XVI był również gorącym orędownikiem rzeczywistej i przemyślanej realizacji nauczania zawartego w dokumentach Soboru Watykańskiego II. Dzięki aktywnemu zaangażowaniu w soborowe debaty teologiczne, jeszcze podczas pracy naukowej na zachodnioniemieckich uniwersytetach w Münster, Bonn i Tybindze w latach sześćdziesiątych, namacalnie wręcz odczuł błędy “pokolenia 68”, traktującego soborowe zmiany jako sygnał do zerwania z wypracowanym przez wieki Magisterium Kościoła. Już jako papież, wielokrotnie podkreślał, że błądzą zarówno ci, którzy sądzą, iż Vaticanum II przekreślił całą Tradycją apostolską, jak i te grupy, które w soborowych reformach widziały swoisty “punkt zero”, od którego powinna zacząć się “nowa” historia Kościoła. Kapitalnie ujął to w swojej słynnej refleksji o “hermeneutyce ciągłości”, postrzegającej Sobór Watykański II jako logiczne ogniwo rozwoju nauczania kościelnego.

Ojca Świętego można też śmiało nazwać “papieżem liturgii”, przywiązującym ogromną wagę do, mówiąc słowami ostatniego soboru, ” szczytu i źródła życia chrześcijańskiego” jaki stanowi sakrament Eucharystii. Pontyfikat Benedykta XVI wyróżniała szczególna dbałość o formę i istotę celebracji eucharystycznych. Papież wielokrotnie i konsekwentnie podkreślał, że liturgia nie powinna stanowić sfery wolnej ekspresji i eksperymentów, jak również przeistaczać się w modne show lub dodatek do wydarzeń o charakterze towarzyskim, społecznym oraz politycznym. Eucharystia została dana nam niejako z “góry”, będąc urzeczywistnieniem największych tajemnic naszej wiary i nie może pod żadnym pozorem ulegać trywializacji.

 

Stać przy Piotrze naszych czasów

Nowa sytuacja, z którą razem z Benedyktem XVI musimy teraz sprostać, stanowi dla nas również ważny sprawdzian wierności widzialnej głowie Kościoła. Gdy w 2005 roku, po śmierci Jana Pawła II musieliśmy przenieść naszą w pewnych wymiarach sentymentalną więź z papieżem-rodakiem na nowy poziom ścisłej relacji Ludu Bożego z kolejnym Biskupem Rzymu, tak teraz stajemy przed podobnym wyzwaniem trwania we wspólnocie nie tyle z konkretną osobą (nawet najbardziej ciepłą i budzącą powszechną sympatię) zasiadającą na tronie Piotrowym, co z samym urzędem głowy Mistycznego Ciała Chrystusa na ziemi. Wbrew pozorom, nie zawsze jest to łatwe, szczególnie gdy patrzymy na charyzmat władzy w Kościele na sposób czysto ludzki, przenosząc na płaszczyznę eklezjalną myślenie ograniczające się li tylko do płaszczyzny politycznej lub społecznej. Właśnie w takiej chwili, w spokoju i modlitwie żegnając się z Ojcem Świętym powinniśmy mieć świadomość mocy Kościoła jako rzeczywistości „nie z tego świata”, danej nam przez Pana, odkupionej ofiarą Jego Syna i stale wzmacnianej asystencją Ducha Świętego. „Nie lękajcie się!” – przypomina się w tym miejscu hasło pielgrzymki Benedykta XVI do Polski w 2006 roku.

W tych niezwykłych dla Kościoła dniach poprzedzających nowe konklawe, módlmy się słowami Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, który w 1939 roku, tuż przed wyborem Piusa XII w wierszu „Modlitwa o pomyślny wybór papieża” żarliwie wołał: „Daj kardynałom natchnienia i hartu/ ażeby nowy papież mocniej jeszcze/ ścisnął ster świata, co świta w boleści/ na zgubę czartu”.

Łukasz Kobeszko

 

 

 

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#benedykt #papież #rzym
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej