Ślady chrześcijaństwa w Albanii

2022/02/16
Zrodlo  Adobe Stock 3
Źrodło: AdobeStock

Gdy w 1944 roku władzę w Albanii przejął Enver Hodża od razu przystąpił do walki z religią. Dyktator nakazał zrównać z ziemią wszystkie kościoły. Nastąpiła eksterminacja księży oraz zwierzchników kościoła. Zamknięte zostały meczety, cerkwie oraz inne miejsca kultu. Za potajemne praktyki religijne traciło się życie.

Wprowadzono zakaz noszenia imion świętych, czyli niewłaściwych i obraźliwych ideologicznie. Kulminacja tego szaleństwa nastąpiła 29 kwietnia 1967 roku, gdy Albański parlament ogłosił kraj „pierwszym ateistycznym państwem świata” i wpisał to rozporządzenie do swej konstytucji.

Rok 2004

Pierwszy raz do Albanii wybraliśmy się w 2004 roku podczas naszego narzeczeńskiego tournée po Bałkanach. Wiodła nas ciekawość tego usłanymi bunkrami, pierwszego oficjalnego ateistycznego kraju na świecie. Mimo, że ostrzegano nas przed albańskimi terrorystami, mafią i wszelakimi kłopotami w lipcu przekroczyliśmy granicę albańską.

Duress

Albania powitała nas słońcem, wielką życzliwością ludzi, dzikością, bunkrami i brakiem turystów.Pierwszego dnia naszej krótkiej wyprawy drogą w stanie fatalnym z poboczem tonącym w śmieciach - Albańczycy wyrzucają śmieci gdzie popadnie - dotarliśmy do miasta Durres.  Mimo, że jest to jedno z najstarszych miast w Albanii, powstało 625 roku p.n.e., nie ma ono zbyt dużo do zaoferowania. Ruiny amfiteatru, mury miejskie, forum i termy rzymskie z II w. i całkiem nowy Kościół katolicki Świętego Dominika.

Od upadku komunizmu w 1990 r. Kościół katolicki w Albanii rozwija się w miarę normalnie, lecz boryka się z licznymi trudnościami. Mimo, że udało się odzyskać i wyremontować zagrabione miejsca kultu religijnego to brakuje duchowieństwa, zwłaszcza lokalnego. Podczas czystki Envera Hodży spośród 200 albańskich księży w krótkim czasie zostało zamordowanych 120, w tym pięciu biskupów. Dlatego Kościół potrzebuje misjonarzy.

Zakaz mówienia o Bogu doprowadził do sytuacji, że z religii pozostały tylko strzępy. Większość społeczeństwa jest religijnie obojętna, a ewangelizację należy rozpocząć od znaku krzyża.

Właśnie w Duress, w Kościele spotkaliśmy jedynych Polaków. Była to grupa studentów - misjonarzy, która przyjechała zaopiekować się dziećmi mieszkającymi na wysypisku śmieci. To od nich dowiedzieliśmy się, jak wiele w tym małym kraju panuje kontrastów. Bieda ściga się z bogactwem, uczciwość z kombinatorstwem, ateizm z wiarą.  

Izolacja kraju wprowadzona przez ówczesnego dyktatora spowodowała nieporównywalną z innymi krajami degradację i wyniszczenie ludzkości.

Bieda, chaos, korupcja, chęć szybkiego wzbogacenia, które nastały po upadku tyrani doprowadziła Albańczyków do zgubnego inwestowania w piramidy finansowe. Prymitywność ludności, brak żywności, sanitariatów, książek a nawet domów jest częstym zjawiskiem w tym „kraju orłów”.

Najbardziej w tym wszystkim cierpią dzieci. Niedożywione, brudne, często bez opieki, żebrzą i kradną, aby zdobyć, choć odrobinę żywności lub materialnego dobra.

I właśnie ta grupka polskich misjonarzy starała się dać dzieciakom jak najwięcej normalności, poprzez wierszyki, piosenki, zajęcia plastyczne, sportowe czy naukę pisania i czytania.

Po wzruszającym pobycie w Duress udaliśmy się do stolicy kraju Tirany. 

Podróż

Wówczas po świecie podróżowaliśmy stopem. W Albanii nie było problemu z transportem. Osobowe i dostawcze, stare, poobijane, często z wybitymi szybami na drogach królowały mercedesy. Mercedesy z życzliwymi kierowcami. Mało, który Albańczyk znał jakikolwiek język obcy, komunikacja była bardzo utrudniona, ale mimo tego nigdy nie zostaliśmy zostawieni bez pomocy.

Stałym elementem albańskich dróg były porozstawiane, co kilka metrów myjnie samochodowe. Dach z folii, szlauch z wodą i myjnia otwarta. Czyste auto to symbol statusu społecznego, pozornego bogactwa, więc klientów nie brakowało.

I bunkry. Wszędzie stały bunkry. Małe, jednoosobowe i ogromne, podziemne, bombowe i tajemne. Betonowe konstrukcje w kształcie grzybków i purchawek.  Rozrzucone pojedynczo i w rzędach aż po horyzont. W miastach na wsiach, na polach, górach, plażach, osiedlach i ulicach.

Jeden bunkier dla każdej rodziny – taka była wizja byłego albańskiego dyktatora Envera Hodży. Wspaniały projekt za 3,5 miliarda ówczesnych dolarów, aby zawsze zachowywać czujność i gotowość wobec wyimaginowanych wrogów.

Tirana

Najdziwniejsza stolica, jaką do tej poty widzieliśmy. Składała się przede wszystkim z Placu Skanderbega. To centralne i jedyne godne uwagi miejsce w stolicy. To tu znajdują się najważniejsze budynki. Wielki gmach muzeum historycznego z charakterystyczną „rewolucyjną” mozaiką. Budynek opery, pałac kultury z kafejką internetową, w kiepskim stanie meczet centralny Ethem Beya, który jako jeden z nielicznych przetrwał czasy dyktatora. Na placu nie mogło zabraknąć pomnika imiennika placu, bohatera narodowego Gieorgija Kastrioti Skanderberga - albańskiego męża stanu i wodza. Środek placu zdobi fontanna a wokół placu pędzą wspomniane mercedesy, ale i również drogie nowoczesne samochody na włoskich rejestracjach.

Albania żyje z Włoch, ludzie tam emigrują do pracy i jest to trwałe zjawisko od wieków. Kraj po drugiej stronie Adriatyku był zawsze albańską „ ziemią obiecaną”, która daje nadzieje na lepsze jutro. W celach zarobkowych po roku1991 Albanię opuściło ponad milion ludzi.

Kawałek dalej od Placu Skanderberga, w samym centrum miasta znajduje się najdroższy budynek Albanii, niedoszłe mauzoleum Envera Hodży. Ten monumentalny, betonowo - szklany twór w formie gwiaździstej piramidy miał być niczym mauzoleum Lenina w Moskwie, pośmiertną świątynią dyktatora.  Nic z tego nie wyszło. Budynek, który czasem służy, jako galeria sztuki nowoczesnej najczęściej stoi pusty i niszczeje.

Nieopodal piramidy od 2001 r. stoi katedra katolicka Świętego Pawła. To największy Kościół katolicki w kraju. Jasny, nowoczesny budynek położony na brzegu rzeki zdobią witraże Jana Pawła II i Matki Teresy, która jest wielką dumą Albanii. Tym razem nie udało nam się wejść do środka, ale już sama obecność Kościoła daje nam radość.

Nie zapuszczamy się w boczne ulice miasta, mimo, że miasto rozrasta się ze starej niskiej zabudowy, nowocześnieje, to jednak jest coś niepokojącego w tych grupkach stojących w wąskich uliczkach. Ich oczach, uśmiechach, wyczuwalnej dzikości.

Zakupiwszy jedyną w Tiranie dostępną lokalną pamiątkę - must heave wszystkich podróżnych - czyli albańską okładkę na paszport, pojechaliśmy dalej.

Kruja

U stup góry Sarisalltikut 30 km. od Tirany leży pierwsza historyczna stolica Albanii – Kruja, miasto bohatera narodowego - Gieorgija Kastrioti Skanderberga. Ten albański Kraków z przed III p.n.e. jest najczęściej odwiedzanym miejscem kraju. To tu przyjeżdżają nowożeńcy na sesje zdjęciowe. Droga do Kruji jest dość kręta a samo miasteczko leży na wzgórzu, na wysokości 509 m n.p.m. Warto jest je przejść pieszo, ponieważ na przyjezdnych czekał tu jedyny w Albanii bazar, na którym można zakupić lokalne produkty oraz rękodzieło.

Znajduje się tu muzeum Skanderbega, ruiny starej warowni, fortyfikacje a również budka z fast food-ami z najmocniejszą na świecie kawą i bimbrem z gruszek. Kruja oprócz zabytków zapewnia nam wspaniałe widoki na okolicę, Tiranę oraz góry.

To było ostatnie miejsce, które odwiedziliśmy w 2004 roku.

Powrót

Po 16 latach wróciliśmy do Albanii, aby tym razem zwiedzić ją całą.

Z dróg znikła większość dziur i stare mercedesy. W miejscu starych glinianych domów rosną nowoczesne wieżowce, wille, galerie handlowe. Małe budki z fast food-ami zmieniły się w eleganckie restauracyjki często z menu po polsku. Powstają luksusowe kurorty i hotele. Odnawiane są zabytki. W sławnej piramidzie, niedoszłym mauzoleum powstaje centrum edukacji technologicznej.

Ludzie dalej są gościnni i uczynni dziś mówią w kilku językach nawet po Polsku.

Nie ma nieprzyjemnych zaułków, są teraz kameralne tętniące życiem, pełne knajpek i sklepików uliczki. Banków nie pilnują uzbrojeni policjanci, a z dzielnicy ambasad w Tiranie usunięto zapory z worków z piaskiem. Chaotycznie i w pośpiechu kraj rozwija się. Pędzi w kierunku usługowo-turystycznym jakby chciał nadrobić stracony czas.

Lecz nadal istnieje problem żebractwa, przemocy, braku opieki socjalnej i medycznej. Serce płacze, gdy widzi się na ulicach małe dzieci, które zamiast bawić na lśniących nowością placach zabaw, sprzedające chusteczki higieniczne.

I religia wróciła do Albanii. Wolność wyznania jest prawem zagwarantowanym w albańskiej konstytucji. Można wyróżnić cztery oficjalne religie: muzułmanizm sunnici, prawosławie, katolicyzm i sufizm Bektaszi.

Mimo, że muzułmanie stanowią większości, żyją w idealnej zgodzie z katolikami i prawosławnymi. Nie ma tu narzucania swoich przekonań czy praw, agresji i nietolerancji. Wspólnie obchodzi się święta, wspólnie odbudowuje świątynie. Często, sąsiadują ze sobą meczet, kościół katolicki i cerkiew. Twierdzi się, że Albania jest najbardziej tolerancyjnym krajem świata.

Jeżdżąc po kraju najwięcej katolików spotkamy na północy kraju, przy granicy greckiej - prawosławnych, a środek kraju dominują muzułmanie. Mijamy strzeliste wierze minaretów, świątynie katolickie i prawosławne widać, że są nowe lub odnowione.

Pokazuje to światu, że wiara jest potrzebna. Bóg zawsze będzie potrzebny w życiu człowieka, nawet, jeśli zabroni się wiary, Bóg przetrwa w człowieku. Nadal jednak jest wielu ateistów w tym kraju. Obecnie w ewangelizacji najbardziej przeszkadza zagraniczna hedonistyczno – laicka telewizja i media, które często negują wartości wiary.

Kościół katolicki stara się aktywnie uczestniczy w życiu społecznym: prowadzi szkoły, ośrodki zdrowia, sierocińce, poradnie, prężnie działa Caritas.

A co z bunkrami - reliktem paranoidalnej przeszłości?

Niektóre służą, jako muzea, które ukazują koszmar reżimu komunistycznego. Inne przerobiono na kawiarenki, magazyny, ale najwięcej z nich rozebrano dla odzyskania cennej stali. W jednym takim grzybku bywało do 2 ton stali a to już niezły zarobek.

Dziś Albania przyciąga turystów z całego świata swym pięknem dzikich gór, głębokich kanionów, plażami riwiery albańskiej. To wspaniały, nie do końca odkryty jeszcze kraj z bogactwem zabytków. Warto tu teraz przyjechać nim cały przepotworzy się w nowoczesny europejski kurort.

Zdjęcia w artykule: Adobe Stock

Agnieszka Gościeniecka

/ut

Agnieszka Gościeniecka

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#kwartalnik Civitas Christiana #podróże
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej