Bardzo ryzykowne bywa pisanie legend, bajek, opowieści – nie tylko tych fantastycznych, ale też powieści historycznych, a nawet tzw. literatury faktu. Choć bowiem człowiek współczesny na pozór jest coraz bardziej krytyczny w stosunku do tego, co powiedzą inni, co jest napisane, to bywa też ogromnie łatwowierny i daje się „nabrać” przy lada okazji, ulegając rozmaitym manipulacjom i podświadomie zaczyna wierzyć nieprawdzie, plotkom, a czasami nawet największym bzdurom.
Nie jest to nowość. Zawsze tak było, jest i będzie, że człowiek lubi fantazjować. Ludzka wyobraźnia nie ma granic. Moc słowa jest przeogromna. Jakże trudno odróżnić choćby prawdę historyczną o bitwie pod Grunwaldem od tego, jak ją opisali tacy mistrzowie pióra, jak Sienkiewicz, czy Kraszewski, czy od tego, jak ją sfilmowali reżyserzy. A jeśli przyjrzymy się łatwowierności, z jaką widzowie odbierają telenowele, to zauważymy, że człowiekowi tak naprawdę można wszystko wmówić i nawet nie zauważy, kiedy został oszukany czy zmanipulowany.
Nie trzeba w tym miejscu przypominać, ile to w historii powstało apokryfów i pseudoewangelii, które Jezusowi dopisały wprost niestworzone historie. Do dziś trudno się uwolnić od pewnych legend czy bajek, które wręcz wypaczają prawdziwy obraz Syna Bożego. Być może większość z nich pisano nawet w szczerej wierze, ale były też celowe zafałszowania. Co ciekawe, mimo upływu dwóch tysięcy lat, powstają wciąż nowe bajki, legendy, a nawet świadome fałszerstwa dotyczące osoby Jezusa. I mimo rzekomego krytycyzmu współczesnych, są bardzo poczytne, a ludzie bezwiednie dają się takim autorom manipulować i okłamywać.
Lubimy upiększać życie. Jeśli przyjrzymy się tzw. żywotom świętych, możemy być zaskoczeni pomysłowością hagiografów, którzy bardzo często tak „ucudownili” swoich bohaterów, że stają się oni wręcz nieprawdopodobni. I im bardziej te życiorysy są udziwnione i „ucudownione”, tym bardziej czytane i wręcz poszukiwane na rynku księgarskim. Czy taka – daleka od realizmu – świętość może kogoś pociągać? Czy może wzbudzać chęć naśladowania? A jeśli jeszcze dodamy, że są w kalendarzu święci, co do których istnienia zaczynamy mieć wątpliwości, bo tyle narosło wokół nich legend i bajek, że trudno uwierzyć w ich istnienie…
Po tym być może przydługim wstępie wróćmy do początkowego stwierdzenia: Bardzo ryzykowne bywa pisanie… Z tym większym więc podziwem wziąłem do ręki przeznaczoną dla dzieci książkę Piotra Kordyasza „Stefek. Opowiadania o dzieciństwie Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Polski”. Młody adresat tej książki być może nigdy nie słyszał o Prymasie Tysiąclecia, zwłaszcza o jego dzieciństwie. Nawet dla rodziców postać Wielkiego Prymasa to już historia. Autor podjął się rzeczy trudnej. Jak napisać interesującą książkę, która pokazałaby codzienne życie zwykłego, wiejskiego chłopca, nie dodając do jego szarej codzienności jakichś zmyślonych przez siebie faktów, które wprawdzie uatrakcyjniłyby fabułę, ale nigdy nie miały miejsca? Czym „podbić” młodego czytelnika, żeby zechciał czytać o swoim Rówieśniku, żyjącym w zupełnie innych czasach? Jak przedstawić Jego sylwetkę, żeby potrafiła zafascynować, a jednocześnie była po prostu prawdziwa?
Autor wywiązał się z tego zadania znakomicie. Stefek – to postać na wskroś rzeczywista. Podobnie jak inni bohaterowie książki: rodzice, rodzeństwo, sąsiedzi, koleżanki, koledzy, nauczyciele, proboszcz… mozaika postaci całkowicie realnych; liczne dialogi sprawiające wrażenie autentycznych, tym bardziej że mnóstwo opisywanych tu wydarzeń i sytuacji – jak wynika z samych wspomnień Wielkiego Prymasa, a także świadków Jego życia i działalności – rzeczywiście miało miejsce. Opisywany świat widziany jest jakby z perspektywy dziecka, a użyty do tego opisu język jest zwyczajny, prosty, czasem po prostu dziecięcy. Opowiedziane historie nie są jednak infantylne, ale kryją w sobie głębię, z której wyłania się bogata osobowość późniejszego Prymasa Tysiąclecia. Prawdziwość przedstawionych w książce Jego lat dziecinnych to pozbawione patosu i sztuczności oddanie atmosfery domu rodzinnego, w którym miłość wzajemna, troska rodzicielska, szacunek dla drugiego człowieka, szczera i jakże naturalna religijność oraz patriotyzm to nie dodatek do życia, ale jego istota. Ta właśnie naturalność, zwyczajność stanowiły klimat, w którym było miejsce i na zabawy, i na naukę, i na poważne rozmowy, i na modlitwę, i na dziecięce psoty… Tej zwyczajności i stabilności nie potrafiły zburzyć nawet takie czy inne trudności, a nawet dramatyczne wydarzenia, jak śmierć kochanej matki i najmłodszej siostry. Takiej próbie mogła podołać tylko rodzina mocna w wierze.
Książka Piotra Kordyasza, której kolejne wydanie trafiło na półki księgarskie, warta jest lektury… i polecenia jej młodemu czytelnikowi być może głównie dlatego, że – jak przed laty zauważył św. Jan Paweł II – przybliża ona młodzieży postać Prymasa Wyszyńskiego na tle życia rodzinnego.
Dobrze się też stało, że tenże sam autor podjął się stworzyć kolejną książkę skierowaną do młodego czytelnika: „Lolek. Opowiadania o dzieciństwie Karola Wojtyły”, którą ostatnio wydało Wydawnictwo Sióstr Loretanek.
Książka „Stefek” kończy się w momencie, gdy 17-letni Stefan Wyszyński obwieszcza rodzinie, że wstępuje do niższego seminarium duchownego we Włocławku.
Można by marzyć, że znajdzie się ktoś, kto podejmie się – podobnie jak Piotr Kordyasz – opisać kolejne rozdziały życia Wielkiego Prymasa czy Papieża-Polaka. Prosto, bez upiększeń… Bo drogi do świętości są naprawdę zwyczajne i nie potrzebują żadnych podkolorowań czy ubajkowień.
(at)
———————————–
Piotr Kordyasz, „Stefek. Opowiadania o dzieciństwie Stefana Kardynała Wyszyńskiego, Prymasa Polski”. Wyd. II: Piotr Kordyasz 2013. Ilustracje Barbara Czerwińska i Elżbieta Brzozowska. W roku 2002 „Stefek” nagrodzony został statuetką Feniksa w kategorii najlepszej książki dziecięcej za rok 2001 r.