Z ks. prof. Waldemarem Chrostowskim, biblistą z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, rozmawia Alicja Dołowska.
Czy z Ewangelii wynika dla chrześcijanina imperatyw patriotyzmu? Jak się przedstawia w Biblii kwestia relacji: patriotyzm – wiara chrześcijańska?
Nie tylko z Ewangelii, ale z całego Pisma Świętego wyraźnie wynika imperatyw patriotyzmu. Czym jest patriotyzm? To słowo pochodzi z języka łacińskiego, od rzeczownika „patria”, czyli „ojczyzna”, a dokładniej „ojcowizna”. Rzeczywistość patriotyzmu towarzyszy ludziom od zarania cywilizacji, zakładając przywiązanie do ojczyzny pojmowanej w wielu wymiarach, w odniesieniu do miejsca urodzenia oraz licznych głębokich więzi o charakterze rodzinnym i rodowym. W naszych czasach w Europie nie są one już tak widoczne, ale np. w krajach arabskich i kulturze semickiej wciąż są bardzo cenione i ogromnie ważne…
…to również przywiązanie do własnej ziemi, własnej kultury, historii, własnej tożsamości…
Tak, przywiązanie do tego, co tworzy krajobraz mojego i naszego terytorium, a więc wzgląd na geografię i topografię. Patriotyzm ma silne związki z życiem człowieka, bo jest uwarunkowany miejscem i okolicznościami przyjścia na świat oraz dzieciństwem i młodością, które w istotny sposób rzutują na całe dorosłe życie. Świadectwa takiego patriotyzmu zachowały się w wielu starożytnych tekstach i sztuce. Jego przejawy można rozpoznać w kulturze sumeryjskiej, akadyjskiej, egipskiej, asyryjskiej, babilońskiej i perskiej, a później hellenistycznej i rzymskiej, które ukształtowały się przed Biblią albo poza Biblią. Patriotyzm widać także na kartach Pisma Świętego Starego Testamentu. Jest tam mnóstwo przejawów umiłowania ziemi ojczystej, to jest Ziemi Izraela, a bodaj najpiękniejszy przykład stanowi Pieśń nad pieśniami.
Jednak ten najsłynniejszy starotestamentowy hymn o miłości, gdy podkreśla się jego sens alegoryczny, nie bywa kojarzony z patriotyzmem.
A przecież opiewana w nim miłość między mężczyzną a kobietą, uwypuklająca piękno ich ciała, odnosi się w gruncie rzeczy do geografii i topografii Ziemi Świętej. Poemat nawiązuje do wyglądu mężczyzny i kobiety, ale ma na myśli położenie i ukształtowanie Ziemi Świętej, co jest bardzo piękne.
Również w Nowym Testamencie znajdujemy mnóstwo przejawów patriotyzmu. Czytając cztery kanoniczne Ewangelie, widać go w życiu Jezusa Chrystusa i Jego umiłowaniu ziemi ojczystej oraz jej przyrody, fauny, flory, a także w częstym i wzruszającym nawiązywaniu do realiów, które tę ziemię tworzą. Widać w używanym języku i słownictwie, nawiązywaniu do przeszłości Izraela i jego teraźniejszości, w trosce o dobrobyt, sprawiedliwość społeczną i pomyślność narodowej wspólnoty. Patriotyzm daje tez o sobie znać w pozostałych księgach Nowego Testamentu. Zarówno Dzieje Apostolskie, jak i listy św. Pawła oraz inne nowotestamentowe pisma przykładają ogromną wagę do tego, by chrześcijanie – wyznawcy Jezusa Chrystusa – cenili sobie te więzi i uczucia, które obejmujemy nazwą patriotyzmu. Zatem Biblia nie tylko uczy nas patriotyzmu, lecz jest jego wzorcem, uwypuklając obowiązki, które stąd wynikają i pozostają zawsze aktualne.
Pytam, ponieważ opinie są podzielone. Mówi się czasem wręcz o manipulowaniu interpretacją Biblii w trakcie prób objaśniania tych relacji i ideologicznych nadużyciach. Dotyczy to zwłaszcza komentowania sytuacji konfliktowych, jakie mają miejsce w silnie podzielonym polskim społeczeństwie.
Rozróżnijmy dwie płaszczyzny. Pierwsza to sprawa poprawnej interpretacji Pisma Świętego. W tej interpretacji dochodzi do głosu nie tylko treść ksiąg świętych, lecz i podejście tych, którzy je komentują, wyrażające różne ideologie, koncepcje, a nawet uprzedzenia i stereotypy. W wielu przypadkach widać, że na Pismo Święte nakłada się takie kalki interpretacyjne i wykładnię, która z jego orędziem nie ma nic wspólnego, a nawet mu się sprzeciwia. Jeżeli ktoś twierdzi, że Pismo Święte nie uczy nas patriotyzmu, to znaczy, że uprawia ideologię przeciwną treści Biblii. Z takich komentarzy nic dobrego nie wynika.
Natomiast druga sprawa to istniejące w społeczeństwie polskim podziały. Nie pojawiły się teraz, lecz istniały od dawna. Społeczeństwo polskie było spolaryzowane gdy w 1918 roku odzyskaliśmy niepodległość. Niemały wpływ na to miały trwające 123 lata rozbiory, które sprawiły, że Polacy wychowywali się w trzech kulturach: rosyjskiej pruskiej i austriackiej. Każda z nich była odmienna, każda inaczej postrzegała naszą tożsamość i do niej się odnosiła. Przez tak długi czas utrwalone zostały określone mechanizmy i wzorce wynikające z odmiennych uwarunkowań. Ujawniały się na terenach poszczególnych zaborów, a później – także dlatego, że ludzie się przemieszczają – miały duży wpływ na kształtowanie się naszej mentalności. Przykładowo, istnieje duża różnica w patrzeniu na powstanie warszawskie w Warszawie oraz w Krakowie, w postrzeganiu historii Polski przez mieszkańców Wielkopolski i Małopolski oraz Ziem Zachodnich i Północnych, na które zostali przeszczepieni po II wojnie światowej. Silna polaryzacja dawała o sobie znać zaraz po wojnie, kiedy jedni poszli na współpracę z komunistami, natomiast inni byli silnie antykomunistyczni, zaś tzw. środek, który tworzyły miliony Polaków, miał rozmaite odcienie poglądów i opcji. To wszystko przeniosło się na okres po roku 1989 i wciąż daje o sobie znać. Doszły do tego wydarzenia z naszej najnowszej historii, które tę polaryzację powiększyły. Nie dlatego, że same z siebie zawierają potencjał, który dzieli, lecz z powodu sprzecznej i antagonizującej interpretacji. Jedno z takich kluczowych wydarzeń to katastrofa smoleńska, która z całą ostrością pokazała podziały, jakie w społeczeństwie istniały i istnieją.
Od jakiegoś czasu miłość do ojczyzny bywa nazywana nacjonalizmem, ksenofobią, a nawet faszyzmem. Patriotyzm, który powinien odwoływać się do poczucia narodowej wspólnoty i dumy z bycia Polakiem, bardzo nas dzieli i jest wykorzystywany do partyjnych interesów.
Patriotyzm nie może nas dzielić. Dzieli nas źle rozumiany patriotyzm, a właściwie dzielą nas parodie patriotyzmu. Przecież patriotyzm z natury swojej jest wartością i cnotą. Żadna cnota, żadne dobro dzielić nie może, a jeżeli dzieli, to dlatego, że odsłania mroczne strony tych, którym patriotyzm uwiera.
Zatem problem nie dotyczy patriotyzmu, lecz sposobu podejścia do niego oraz stosowanych słów-wytrychów, które mają go zdezawuować, a także mętnych pobudek i intencji, które obracają się przeciw temu, co dobre. Nie ma wątpliwości, że są w Polsce wrogowie patriotyzmu, którzy chcą polski patriotyzm osłabić, a szkalując go, nawet go wykorzenić, gdyż nie po drodze im z polskością. Mamy więc zarówno wrogów zewnętrznych, którzy mniej czy bardziej otwarcie manifestują swą wrogość, jak i rozmaite „piąte kolumny” wewnętrzne. Pod tym względem nie jesteśmy zresztą odosobnieni, bo analogiczne nurty i tendencje odśrodkowe istnieją wszędzie tam, gdzie silna jest tożsamość narodowa i religijna. Pani redaktor wymieniła kilka zjawisk, które są z patriotyzmem mylone czy obracane przeciwko niemu. Wśród nich na czoło wysuwa się nacjonalizm.
Czym jest nacjonalizm?
O ile patriotyzm jest związany z ojczyzną (patria) i zawsze jest cnotą, z której wynika obowiązek pozytywnego działania na rzecz ojczyzny, jej obrony, sprzeciwu wobec jej szkalowania, a nawet oddania za nią krwi i życia, o tyle nacjonalizm jest związany z narodem. Samo określenie przyjęło się po rewolucji francuskiej, a pochodzi od łacińskiego rzeczownika „natio”, czyli „naród”. Eksponując naród i to, co narodowe, ma silne konotacje polityczne, podczas gdy patriotyzm odnosi się przede wszystkim do głębokich pokładów egzystencjalnych i uczuciowych. Nacjonalizm ma mocny związek z państwem i jego instytucjami, a więc z formą istnienia państwowości. Na tej płaszczyźnie dochodzą do głosu partie polityczne, które próbują zawłaszczyć wyłączność na sprawowanie władzy. Jedne używają nacjonalizmu jako narzędzia do sprawowania polityki, inne, sytuując się na przeciwstawnym biegunie, odżegnują się od nacjonalizmu, aczkolwiek często to, co proponują i forsują, stanowi jego parodię, której skutki bywają jeszcze gorsze.
Patriotyzm jest z zasady zawsze dobry, natomiast nacjonalizm może być zdrowy albo chory. Zdrowy jest wtedy, kiedy podkreślając więzi narodowe, poprawnie określa relacje z innymi, zwłaszcza sąsiednimi, narodami. Żaden naród nie jest wyspą, nawet jeżeli, jak np. Islandia, mieszka na wyspie, lecz ma bliższych i dalszych sąsiadów. Umiejętność życia politycznego polega na tym, żeby tę koegzystencję ułożyć tak, by służyła przyjaznym relacjom sąsiadujących ze sobą narodów. Jednak nacjonalizm może być chory i spaczony wtedy, kiedy staje się szkodliwą ideologią. Wiemy z historii, że prowadził do faszyzmu i szowinizmu. Istniał niemiecki nacjonalizm narodowo-socjalistyczny, lecz istniał też sowiecki nacjonalizm głoszący ponadnarodową tożsamość opartą na idei komunizmu. Jeden i drugi doprowadził do ludobójstwa na niewyobrażalną skalę. Zatem temu, co dotyczy zjawiska nacjonalizmu, trzeba się dokładnie przyglądać i rozeznawać z czym naprawdę mamy do czynienia, by odróżnić ziarno od plew.
/md