Marzec 2023 roku jest przełomowym miesiącem, jeżeli chodzi o kwestię okoliczności śmierci ks. Franciszka Blachnickiego. IPN po (wreszcie) skrupulatnym śledztwie poinformował o tym, że założyciel Ruchu Światło-Życie został otruty.
Ks. Franciszek Blachnicki nie był postacią pomnikową. Wręcz przeciwnie, był raczej persona non grata.
Był znakiem sprzeciwu i to chyba we wszystkich grupach, począwszy od Kościoła, hierarchów kościelnych, odpowiedzialnych w Kościele. Zawsze był ktoś, kto go w mniejszy lub większy sposób rozumiał, ale całościowo był właśnie znakiem sprzeciwu. Skończywszy oczywiście na komunistycznej władzy, której ojciec Blachnicki «podbierał» szczególnie młodych ludzi” – mówi s. Renata Kościelska ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej.
Jest to żeńska wspólnota życia konsekrowanego, która wyrosła z doświadczenia rekolekcji Ruchu Światło-Życie. Prowadzi działalność ewangelizacyjną i formacyjną według metod zaczerpniętych z Oazy i innych współczesnych ruchów odnowy Kościoła. Siostra poznała ks. Franciszka w roku 1977 podczas Centralnej Oazy Matki w Krościenku nad Dunajcem.
Przez pół roku miałam doświadczenie pracy z ojcem, przygotowywaliśmy się do wyjazdu na misje. Przez ten czas i późniejsze spotkania z nim widziałam, że ojciec miał wizje, które starał się realizować. To, co dla ojca najważniejsze, jego sposób bycia, to, co się działo w domach należących do Ruchu, było budowane wokół tego, co było w centrum – a ZAWSZE była to Eucharystia o godz. 12.00 – najważniejszy punkt dnia w samym jego środku.
Dar musi być dobrowolny
Ściśle związana z charyzmatem Ruchu jest Krucjata Wyzwolenia Człowieka, która zakłada abstynencję od alkoholu jako osobisty dar, podjęty dobrowolnie, z pobudek miłości i odpowiedzialności za dobro drugiego człowieka. W herbie KWC zawarte jest zawołanie „Nie lękajcie się!”, a ideą ks. Franciszka Blachnickiego było właśnie wyzwolenie z lęku.
Ojciec sam się nie bał. Doświadczając nawrócenia czy wielokrotnie ocierając się o śmierć, wiedział, że nie ma nic do stracenia. Wiedział, komu zawierzył – posłuszeństwo natchnieniom Bożym, Duchowi Świętemu to było coś nienaruszalnego przez żadne struktury, ani kościelne, ani państwowe. Człowiek wolny, który się nie boi, nie sprzeda się żadnej niewoli, żadnemu ustrojowi, jest wierny Bogu. Wtedy ludzi zniewalał alkohol, ideologia komunistyczna, metoda zastraszania – mówi s. Renata.
Świadkowie życia św. Jana Pawła II mówią o nim, że miał wzrok pełen miłości, wyrozumiałości, jakby widział duszę. Bł. Stefan Wyszyński był przywódcą duchowym i mężem stanu. A czy ks. Blachnicki miał jakieś swoje przymioty, które wyróżniały go spośród kapłanów? S. Renata jest o tym przekonana:
Bardzo mało się mówi o tym, ale ojciec miał cechę szczególną – wokół niego, przy każdym domu, w miejscu, które zakładał, było zawsze kilka osób pogubionych, uzależnionych, z problemami emocjonalnymi. Był to pewien trud dla wspólnot, ale ojciec, który ich chyba jakoś przyciągał, otaczał ich swoją ogromną miłością, która przejawiała się nie tylko przysłowiowym «głaskaniem», ale również wymaganiem od nich pracy nad sobą.
Z relacji s. Renaty dowiadujemy się również, że ks. Franciszek miał niezwykłą cierpliwość do buntowników. Nigdy się nie zniechęcał w tłumaczeniu, interpretowaniu, wyjaśnianiu treści trudnych dla niektórych. Mimo że zawsze patrzył na sprawy Kościoła bardzo szeroko i dalekosiężnie, miał wielkie zaufanie do ludzi. Wiedział też, że może w którymś momencie ponieść tego konsekwencje.
Klucz do postaci
Czy fakt, że ks. Franciszka Blachnickiego otruto, przyśpieszy jego beatyfikację? Ks. Krzysztof Szumilas, diecezjalny moderator Ruchu Światło-Życie w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, mimo szczerych nadziei i wielkiego pragnienia, aby móc nazwać go błogosławionym, gasi entuzjazm:
Mogło się zmienić postrzeganie ks. Blachnickiego przez osoby uważające go za mało znaczącego, bo ówczesna władza państwowa raczej nie pozbywała się kogoś, kto był nieważny. Ale żeby był beatyfikowany jako męczennik, to musi być zabity z powodu wiary, z powodu tego, że utożsamia się z Bogiem, tego, co głosi. W tym momencie śledztwa dowody raczej nie wskazują na to, że ks. Franciszek został otruty z powyższych powodów.
Przez przynależność wielu młodych ludzi do Oazy władza miała na nich zdecydowanie mniejszy wpływ. A bycie założycielem Ruchu, który miał ożywić cały Kościół, Ruchu, który po ponad półwieczu zrzeszył sześciocyfrową liczbę osób, musiało nieść za sobą codzienne umieranie.
Ks. Krzysztof mówi o jeszcze innym powodzie bycia persona non grata wśród polskiego duchowieństwa:
To bardziej myśl ks. Blachnickiego była non grata – chyba po prostu zazdroszczono mu tego, że coś mu się udaje, że przyciąga do siebie mnóstwo ludzi – oraz to, że starał się dać impuls do zmiany Kościoła, do żywej wiary ludzi, co większość duchowieństwa negowała, mówiąc «nigdy tak nie było» albo «zawsze tak było», więc po co zmieniać.
Ks. Blachnicki nie był lubiany, bo tworzył coś nowego. Cały Kościół miał być pełen Światła i Życia. Nie chciał, aby charyzmat taki czy inny był zarezerwowany tylko dla jednego ruchu, dla zamkniętego kręgu, ale by był udziałem całego Kościoła.
Zwyciężył czymś, czym zawsze zwyciężają święci – zwyciężył posłuszeństwem. Miał świetne wizje wielkiego Kościoła, zaangażowania świeckich, ale jeśli ówczesna władza, czy to kościelna, czy państwowa, była temu przeciwna, to potrafił przyjmować to w poczuciu wolności – przecież to nie jest jego dzieło, tylko dzieło samego Boga, a On sobie z tym poradzi.
Jak wskazuje ks. Szumilas, przewodnim hasłem oazowiczów jest „posiadać siebie w dawaniu siebie”. Może to być ofiara abstynencji czy bycie animatorem, który oddaje swój czas, aby prowadzić młodszych uczestników Ruchu, są to też przeróżne potrzeby w parafii, na które najczęściej i najszybciej odpowiadają dzieci, młodzież i małżeństwa formujące się w Ruchu. Dziś bardzo często mamy problem z przetransponowaniem form i narzędzi pracy z czasów, w których żyła osoba będąca naszym autorytetem, do czasów obecnych. Czy ks. Blachnicki rozwijałby Oazę w tym samym kierunku? Można, bez dużego ryzyka pomyłki, stwierdzić, że tak. A jakimi narzędziami posługiwałby się oraz czy zmieniałby je w zależności od potrzeb?
Jego myśl zostałaby ta sama – aby ludzi przybliżać do Boga, aby wyznali, że Jezus jest ich Panem i Zbawicielem, żeby pokazywać, że muszą wychodzić ze swoich niewoli. Założenia «programowe» są dziś bardzo aktualne. Przestarzałe są formy, bo ks. Blachnicki cały czas szukał, jak przekazać orędzie zbawcze, jak przekazać Prawdę o Jezusie Chrystusie współczesnym językiem człowiekowi, aby prowadzić go do dojrzałego chrześcijaństwa, do dojrzałej wiary – podsumowuje ks. Szumialas.
Tekst pochodzi z kwartalnika Civitas Christiana nr 3 / lipiec-wrzesień 2023
Fotografie w galerii: Archiwum Główne Ruchu Światło-Życie, ks. Blachnicki, Krościenko 1973; Wikipedia, domena publiczna
/ab