Z Leszkiem Laskowskim, Przewodniczącym Zarządu Oddziału w Koszalinie, rozmawia Mateusz Gawroński.
Jak wyglądały Pańskie początki w Stowarzyszeniu? Jak wyglądało ono wtedy?
Wstąpiłem do Stowarzyszenia w 1988 r. Zdawałem sobie sprawę z konieczności zmian jego formuły – zbyt dużą cenę zapłacono za taktykę polityczną lat powojennych. Jednocześnie byłem świadomy jakie znaczenie ma ono jako depozytariusz tradycji narodowych. Przedtem pracowałem jako nauczyciel historii w szkole, której współorganizatorem po wojnie był Michał Wieruszewski z 1. Kompanii Kadrowej Józefa Piłsudskiego. Ale w latach osiemdziesiątych, w czasach rządów PZPR, nikt nie chciał o tym pamiętać. Lokalne Stowarzyszenie wspierało wtedy organizujące się środowiska niszczone przez system komunistyczny – m.in. Związek Sybiraków. Gdy byłem z Towarzystwem Miłośników Wilna i Kresów Wschodnich na ich pierwszym wyjeździe do ojczystego Wilna, koszalińscy kresowiacy płakali przed Ostrą Bramą, a w siedzibie Związku Polaków na Litwie miejscowa działaczka żartobliwie stwierdziła: „To wy jesteście zza Buga”. Oceniając z perspektywy czasowej „transformację” Stowarzyszenia w latach 90-tych należy zauważyć, ze przyjęta w końcu formuła działalności jest najlepszą z punktu widzenia użyteczności społecznej.
Co dzisiaj powinno oznaczać stwierdzenie „jestem członkiem Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana”?
Członkostwo w „Civitas Christiana” to przede wszystkim działalność formacyjna – w oparciu o katolicką naukę społeczną, która jest „filtrem” chroniącym człowieczeństwo. Należy jeszcze wrócić do kwestii narodowych. Gdy odzyskiwaliśmy wolność wydawało się, że prawo do artykułowania wartości patriotycznych jest niezbywalne i raz na zawsze zagwarantowane. Byliśmy w błędzie. Tę sferę musimy także bronić. Pochodzę z regionu, o którym poeta Jerzy Pietrkiewicz napisał: „Ziemia Dobrzyńska, a w niej chyba najwięcej ojczyzny”. Tam – tysiąc lat polskości, tu – w Koszalinie – 75 lat. Jest co robić.
Jesteśmy świadkami agresywnej ofensywy środowisk LGBT, laicyzacji czy chociażby ograniczeń związanych z pandemią. Jak możemy wg Pana realizować misję katolików świeckich?
Jesteśmy organizacją na te ciężkie czasy. Ale jak powiedział kardynał-elekt Ignacy Jeż – więzień obozu w Dachau, niepoprawny optymista i mistrz dowcipu sytuacyjnego – „czasy zawsze są ciężkie”. Neomarksizm to próba cofnięcia rozwoju ludzkości o kilka tysięcy lat. Zanim napłynęła ta fala, to już wcześniej diecezja koszalińsko-kołobrzeska stała przed koniecznością powtórnej ewangelizacji.
Jest Pan historykiem i ma Pan na koncie m.in. publikację dotyczącą koszalińskich pomników. Który z nich jest w Pana ocenie najważniejszy dla miasta? A który dla Stowarzyszenia?
Pomniki i tablice pamiątkowe Koszalina stały się tylko pretekstem do rozważań o świadomości historycznej mieszkańców naszego miasta – „rozbitków dziejowych”, wywodzących się z różnych regionów dawnej Rzeczypospolitej. Nie do przyjęcia jest dla mnie ocena jednego ze szczecińskich socjologów, który, przyjeżdżając w latach 90-tych do Koszalina i zasiadając w redakcji lokalnego rocznika, napisał, że jesteśmy społeczeństwem bez historii i bez szans na własną historię.
Dla miasta najważniejszy jest skromny pomnik Jana Pawła II przy katedrze, powiązany z papieską wizytą w 1991 r. W wizji autorki, Anny Grabiwody, ornaty nie przytłaczają człowieka.
„Civitas Christiana” ufundowało pomnik „Drogi do Wolności” przy sanktuarium na Górze Chełmskiej – poświęcony powstańcom listopadowym, którzy, internowani w Prusach, budowali tu drogę. To pomnik, przy którym ludzie chętnie się fotografują, a nie wszyscy wiedzą, że sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej jest najliczniej nawiedzanym przez pielgrzymów na Pomorzu Zachodnim. Odrodzenie tego, zniszczonego przez reformację, miejsca kultu przepowiedział w swojej balladzie dziewiętnastowieczny poeta, romantyk Johann Benno – Niemiec, ewangelik, życzliwy słowiańskiej przeszłości Koszalina i regionu.
Pracując w Koszalińskiej Bibliotece Publicznej na pewno spotyka się Pan z „trendami” czytelniczymi. Co ludzie dziś czytają?
Nowe trendy czytelnicze są czymś całkowicie normalnym. Jednak niedobrze jest, jeśli przy tym odrzuca się dorobek literatury klasycznej – kształtującej człowieka i budującej kulturę narodową. Bardzo niepokojący jest poziom ludzi zdobywających wyższe wykształcenie. Jeżeli ktoś przychodzi do biblioteki po to, żeby mu zestawiono bibliografię do pracy licencjackiej lub magisterskiej, to całkowite wyzbycie się ambicji i elementarnej uczciwości.
W swoim czasie jako koszaliński zarząd „Civitas Christiana” wystąpiliśmy do władz Stowarzyszenia o zorganizowanie obchodów związanych z 50-leciem śmierci Zofii Kossak. Obok możliwości, jakie dawało „Civitas Christiana”, wykorzystałem także ścieżkę edukacyjną Koszalińskiej Biblioteki Publicznej – prowadząc zajęcia na ten temat dla młodzieży i dorosłych. W mojej ocenie państwo polskie nie spłaciło nadal długu jaki ma wobec skromnej pisarki herbu „Kos” z Górek Wielkich. Zajmuję się także tworzeniem bibliografii regionalnej – banku wiedzy o naszych terenach. Z tego punktu widzenia można zaobserwować bardzo korzystne zmiany - budzenie się aktywności społecznej i nadrabianie zaległości w integracji spowodowanych rządami do 1989 r.
Leszek Laskowski – wieloletni działacz Stowarzyszenia związany z Koszalinem. Obecnie Przewodniczący Zarządu Oddziału w Koszalinie i Wiceprzewodniczący Zarządu Oddziału Okręgowego w Koszalinie. Odznaczony medalem XX-lecia KSCCh za całokształt pracy na rzecz Stowarzyszenia.
/mwż