Rozmawiamy z Ziemowitem Gawskim przewodniczącym Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”
Przyjęcie patronatu Sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego przez Katolickie Stowarzyszenie „Civitas Christiana” to ważne, rzec można przełomowe, wydarzenie w życiu i działaniu tego środowiska. Jak twórca i przewodniczący „Civitas Christiana” postrzega to wydarzenie? Jak ocenia drogę, którą to środowisko przebyło ku tej ważkiej decyzji?
Myślę, że słuszne i pożyteczne będzie spojrzeć na to wydarzenie w porządku, nazwijmy to chronologicznym. Stowarzyszenie „Civitas Christiana” rodziło się na Jasnej Górze w 1993 r. Jeśliby sięgnąć do moich wypowiedzi z tego czasu, to łatwo zauważyć, że znajduje się tam wiele cytatów i odniesień do nauczania kard. Wyszyńskiego.
Było tak dlatego, że nasze Stowarzyszenie pielgrzymowało na Jasną Górę w rocznicę śmierci Prymasa Tysiąclecia, dziś Sługi Bożego. Pielgrzymowaliśmy do Jasnogórskiego Domu Matki, ale też w intencji wyniesienia na ołtarze Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego oraz, jak się wtedy modliliśmy, o przemianę serc i sumień ludzi tak, aby mogli zrozumieć jego nauczanie i przesłanie.
Był to zatem rozciągnięty w czasie proces dorastania naszego środowiska do nauczania, duchowości i społecznego funkcjonowania głoszonego przez wielkiego Prymasa.
Tak, proces naszego zbliżania się do całego depozytu myśli, duchowości, działań pozostawionych Kościołowi w Polsce i całej naszej wspólnocie narodowej przez Wielkiego Prymasa jest w sposób rzec można naturalny, rozciągnięty w czasie. Dokonywał się przez nasze pielgrzymowanie, modlitwy, pracę wydawniczą prowadzoną w naszym Instytucie Wydawniczym PAX. Wspomnę tu choćby czterotomową edycję „Życie, twórczość i posługa Prymasa Tysiąclecia” Mariana Romaniuka i tzw. białą serię prymasowską, która zawiera ważne dla Jego nauczania teksty. Wreszcie codzienne działania, modlitwy, duchowe wzrastanie całej organizacji.
To wszystko prowadziło w naturalny sposób do faktu stania się kard. Stefana Wyszyńskiego patronem naszego Stowarzyszenia.
Pozwoli Pan Przewodniczący na pytanie trochę osobiste, jak u Pana rodziła się idea patronatu?
Przyznam, że myślałem o tym już w latach 90. Wtedy nie znajdowało to większego zrozumienia, nazwijmy to w kręgach kościelnych. A i ja sam obawiałem się i nadal zresztą się obawiam, czy jako Stowarzyszenie dorośliśmy do przyjęcia tak zobowiązującego patronatu.
Na Walnym Zebraniu na Jasnej Górze w czerwcu ubiegłego roku nasza najwyższa władza statutowa przyjęła uchwałę zobowiązującą do zwrócenia się do Instytutu Prymasowskiego o zgodę na to, aby Prymas Wyszyński stał się patronem naszego Stowarzyszenia.
W realizacji tej uchwały skierowałem prośbę do Instytutu Prymasowskiego Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Niebawem otrzymaliśmy odpowiedź pani Stanisławy Grochowskiej Odpowiedzialnej Generalnej, która w imieniu Instytutu wyraziła zgodę na to, aby Stowarzyszenie miało za Patrona kard. Stefana Wyszyńskiego.
Można zatem powiedzieć, że od strony prawa kościelnego ten patronat jest już faktem.
Dlaczego zatem dopiero w maju mamy go przyjąć?
Wydawało mi się, że nie może to być akt tylko czysto formalno-prawny, stwierdzenie, że mamy takiego Patrona. Sądziłem, że należy się do takiego wydarzenia należycie przygotować.
Wszak to wyjątkowo zobowiązujący patronat.
Jest zobowiązujący ze względu na historię, dokładniej, korzenie naszego środowiska.
W aktach zawierzenia składanych przez nas na Jasnej Górze w latach 90. mówiliśmy, że środowisko, z którego po części wyrastamy przysporzyło kard. Wyszyńskiemu wiele bólu, cierpienia, trosk. Nadto zaś wielkość Jego Osoby i nauczania stanowi zobowiązanie szczególne do jego poznania, praktykowania w życiu i działaniu naszej organizacji.
Jeśli by tego miało zabraknąć, to lepiej byłoby tego patronatu nie przyjmować.
Dlatego przygotowanie do przyjęcia patronatu ma tak szczególne znaczenie w życiu organizacji i dokonuje się, jako proces rozciągnięty w czasie, wyrażający dojrzewanie naszej wspólnoty do tego wydarzenia.
Uroczyste przyjęcie patronatu postanowiliśmy poprzedzić swego rodzaju nowenną, na którą składa się osiem stacji okręgowych i dziewiąta finalna na Jasnej Górze.
Wybraliśmy osiem tematów, które wydają się szczególnie ważne dla poznania nauczania Prymasa Tysiąclecia, ale także ważne dla ich aplikacji w życiu Stowarzyszenia tak, aby stawały się pomocne w rozwiązywaniu wielu spraw i podejmowaniu konkretnych działań praktycznych.
Te osiem tematów oczywiście nie wyczerpuje nauczania Prymasa Tysiąclecia, ale dotyka, jak mi się wydaje, głównych kwestii, które powinny być zauważone w pierwszej kolejności.
Osiem stacji okręgowych było pomyślane, jako spotkania z przedstawicielami Stowarzyszenia z okręgu i rozmowy o nauczaniu Prymasa, ale także, jak to nauczanie może być spożytkowane w życiu i działaniach Stowarzyszenia.
Spróbujmy wskazać, choć to może niełatwe z tak niewielkiej perspektywy czasowej na owoce tych spotkań, na których dojrzewanie trzeba będzie zapewne jeszcze poczekać.
Wartością samą w sobie był fakt uczestniczenia w nich świadków życia i posługi Księdza Prymasa. Przede wszystkim Anna Rastawicka przez wiele lat Główna Odpowiedzialna Instytutu Prymasowskiego, ale także Iwona Czarcińska, obie panie dały osobiste świadectwo, kim był Prymas Wyszyński dla nich i jakie jest jego znaczenie w ich życiu osobistym i duchowym, a także jak może być to ich doświadczenie spożytkowane przez Stowarzyszenie. To świadectwa bardzo piękne i budujące.
Wymiar praktyczny tych spotkań może się okazać szczególnie ważny i owocny?
Te spotkania stanowiły zachętę do powstawania zespołów formacyjno-zadaniowych związanych z myślą, nauczaniem i działaniem Prymasa Tysiąclecia. Będą one mogły podejmować różne zagadnienia praktyczne związane z potrzebami środowisk lokalnych.
Używając ewangelicznej metaforyki można powiedzieć, że ziarno zostało rzucone.
… i jak w Ewangelii napisano, na różną glebę padło, i albo obumrze, wzrośnie i wyda plon, albo zostanie przydeptane.
Oby spełniło się to pierwsze.
Tak, bo chodzi o to, by Stowarzyszenie stawało się coraz bliższe ideałom katolicyzmu społecznego, którego wybitnym znawcą i twórcą był kard. Wyszyński.
Myślę, że tylko wtedy nasze Stowarzyszenie mające zapisane w dokumentach programowych swoją misję, cele i zadania będzie mogło je realizować w zgodzie z nauczaniem społecznym Kościoła. Przedmiotem zaś naszej szczególnej troski jest zdolność do aplikowania tego nauczania do polskiej rzeczywistości. I to jest zapewne najważniejsze zadanie, które jest przed nami.
Jakich zatem postaw i działań uczy Patron Stowarzyszenia?
Myślę, że od Prymasa Wyszyńskiego trzeba przede wszystkim się uczyć pokornej służby Kościołowi i Narodowi.
Na wszystkich spotkaniach okręgowych mówiłem, że kluczem do zrozumienia linii postępowania Prymasa i całego Episkopatu była na tamtym etapie historycznym idea obrony Kościoła w Narodzie i Narodu w Kościele. Prymas mówił wprost: nie da się utrzymać Kościoła bez Narodu, ponieważ Kościół działa w Narodzie, jest w nim obecny. Ale też nie da się uratować Narodu bez Kościoła, ponieważ Kościół jest nosicielem i nauczycielem jedynej, prawdy o człowieku, życiu społecznym, narodzie, państwie i jest głosicielem prawdziwej wolności i prawdziwej służby.
Zapewne nie wszyscy to rozumieli i nie wszyscy chcieli to zrozumieć.
Czas, w którym żył i działał kard. Wyszyński nazywamy realnym socjalizmem, więc i odniesienia były do tamtych okoliczności.
Jakie to były okoliczności i o jaką obronę wtedy chodziło?
Chodziło o oderwanie Narodu polskiego od chrześcijańskich korzeni i zastąpienie tego obrazoburczym poglądem, że człowiek poprzez rozwiązania techniczne i naukowe będzie zdolny do tak ogromnego postępu i dokonania tak wielkich dzieł, że Bóg nie będzie mu potrzebny.
Komuniści głosili, że wszystko, co z Panem Bogiem jest związane, jest obskurantyzmem, ciemnogrodem. I trzeba to zwalczać. To dlatego była ta wojna marksizmu w sowieckim wydaniu z chrześcijaństwem w ogóle, a w Polsce z Kościołem katolickim w szczególności.
Dziś mamy czasy inne, ale głoszona doktryna wydaje się być gałęzią tego samego drzewa.
Z tamtego systemu zostaliśmy, można powiedzieć, w cudowny sposób wyzwoleni, bez przelewu krwi i wielkich ofiar. Popadamy jednak w większą niewolę, spowodowaną złym rozumieniem wolności i niezdolnością do zrozumienia prawdy obiektywnej. Ogłoszono już tryumf prawdy subiektywnej suflowanej ludziom przez różne ośrodki propagandy krajowej i międzynarodowej.
Dwa zaś panujące obecnie nurty ideowe wyrosły oczywiście z tego samego pnia: jeden zmieniał świat na drodze rewolucji, bagnetów, gilotyny, więzień, łagrów, komór gazowych, drugi robi to samo w białych rękawiczkach, ukazując ten „nowy wspaniały świat”, jako łatwy, zabawowy, bezproblemowy. Człowiek powinien do niego dążyć, bo to rzekomo jedyny sposób wyzwolenia człowieka.
W tamtym czasie historycznym było starcie, którego stawką była istota życia Narodu i oderwanie go od jego tożsamości historycznej i chrześcijańskiej. Dziś jest to realizowane w inny sposób. Ale cel pozostaje ten sam: oderwanie nas od kodu kulturowego, w którym od ponad tysiąca lat żyjemy.
Prymas o tym mówił i to okazało się prorocze w jego nauczaniu. Przypomnę tu jego dwie znamienne rozmowy. Jest rok 1953. Prymas miał długą i trudną rozmowę z Franciszkiem Mazurem, polskim komunistą ówczesnym wicemarszałkiem Sejmu, upoważnionym do tej rozmowy przez władze PRL. W tej rozmowie Ksiądz Prymas starał się przekonać Franciszka Mazura, żeby polscy komuniści zatroszczyli się o Polskę, a nie poddawali się wpływom masonerii i nie pozostawali na jej usługach. Mówił wtedy prymas Wyszyński, że Kościół ma rozeznanie i wie, że masoneria chce wykorzystać komunistów do zniszczenia Kościoła ich rękoma. – Jesteście wynajęci przez masonerię do zniszczenia Kościoła. Wydaje się wam, że niszcząc Kościół osiągniecie swój cel – mówił Prymas i wzywał, aby polscy komuniści nie pozwolili na to.
Franciszek Mazur pewnie niewiele z tego zrozumiał albo i nie chciał zrozumieć. Ale proszę zważyć – ludzi poznajemy po ich stosunku do wiary i moralności chrześcijańskiej. Powraca tu stara zasada: jeśli ktoś chce zniszczyć Naród, niszczy najpierw ducha Narodu.
I druga rozmowa Prymasa. Opowiedział mi o niej jeden z wybitnych kapłanów diecezji gnieźnieńskiej. Był rok 1972. Kard. Wyszyński wezwał go, jako młodego kapłana do swojej rezydencji Gnieźnie i patrząc z jej okna na prymasowską bazylikę mówił: synu, czy widzisz przed sobą tę bazylikę, skoro tak, zważ, że zakończyliśmy właśnie bój o Naród poprzez obchody Milenium Chrztu Polski. A teraz będzie walka na obszarze kultury. A tu – mówił Prymas, wskazując na bazylikę – jest sama kultura. I powiedział, że wysyła go na KUL na studia z historii sztuki.
Ta scena świadczy, że Kościół rozpoczynał wielki bój o kulturę w kontekście zbliżającego się tysiąclecia męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Kard. Wyszyński już w 1972 r. mówił o przypadającym w 1997 roku tysiącleciu śmierci św. Wojciecha, Patrona Polski. Zdawał sobie bowiem sprawę, że zasadniczy spór będzie miał miejsce na obszarze kultury i musimy się do tej batalii dobrze przygotować.
Dzisiaj widać jasno, że mamy z tym do czynienia.
Tak. Mamy przecież walkę dwóch światów, z których jeden stanowi o naszej tysiącletniej historii i tożsamości, a drugi chce to z premedytacją zniszczyć.
Ta sytuacja pociąga za sobą konieczność zaangażowania po jednej ze stron tego sporu, stanięcia po jednej ze stron barykady.
Jeżeli tak na to patrzymy, to nasze Stowarzyszenie, które w swoim programie formacyjnym i w programie działania w poprzedniej i w tej kadencji, za obszar najważniejszy uznaje kulturę rozumianą, jako sposób bycia, istnienia w różnych aspektach, to Stowarzyszenie musi uczynić wysiłek odczytania myśli Prymasa w tych nowych czasach.
I to jest wielkie wyzwanie czasów, w których żyjemy. Nie sposób tu nie dostrzec aktualności nauczania Prymasa Tysiąclecia.
I dlatego każdy członek naszego Stowarzyszenia i cała nasza zbiorowość musi nieustannie zadawać sobie pytanie: czy do tego patrona dorastamy? Czy przypadkiem nie podejmujemy działań i nie prezentujemy zachowań, które temu patronatowi mogłyby ubliżyć, albo go umniejszyć?
To wielkie wyzwanie, które rodzi pytanie, czy uniesiemy tę powinność?
…Na to jest jedna odpowiedź: trzeba trwać w wielkiej i pokornej modlitwie. Przez Prymasa, przez Maryję Bogu samemu służyć! To jest zgodne z jego prymasowskim wezwaniem: Per Mariam soli Deo.
Musimy wymodlić i beatyfikację, i to, żeby Stowarzyszenie się zmieniało.
Ponieważ jest to moja bodaj ostatnia z Panem rozmowa, jako przewodniczącym „Civitas Christiana” pozwolę sobie postawić jeszcze jeden problem: od ostatniego Walnego Zebrania znacznie przyspieszony został proces przejmowania odpowiedzialności za program, pełnienie misji i działanie Stowarzyszenia, i wielu jego agend przez młodsze pokolenie. Jest to proces naturalny, pozytywny i nieunikniony. Ale czy uczyniono to w momencie właściwym, bez nadmiernego pospiechu i taktycznych przesłanek, czy moralna siła „Civitas Christiana” jest już taka, że te nowe perspektywy, o których mówiliśmy, mogą być realizowane przez nowych ludzi, często niezbyt jeszcze przygotowanych do realizacji zarówno spraw małych, kiedy trzeba i wielkich, kiedy można zadań Stowarzyszenia?
Odwagi! Trzeba wbrew wszystkiemu ufać i mieć nadzieję, że Pan dziejów i historii prowadzi nas drogami, których nie znamy albo których nie rozumiemy. „Idzie nowych ludzi plemię” – idą nowe czasy, wymagają nowego spojrzenia na świat i otaczającą nas rzeczywistość – „idźmy, znów Bóg postąpił czasu krokiem” jak pisze Juliusz Słowacki.
Dziękuję za rozmowę
Zdzisław Koryś