Adamski: O państwie i społeczeństwie obywatelskim

2025/04/7
AdobeStock 1199218628
Fot. Adobe Stock

W swoich felietonach staram się unikać komentowania na bieżąco aktualnych wydarzeń politycznych, gdyż robi to bardzo wielu autorów. Co więcej, zawrotna prędkość następujących po sobie wydarzeń powoduje, że to co było aktualne wczoraj, dziś już takim być przestaje. W socjologii istnieje pojęcie pamięci społecznej, czyli wydarzeń z przeszłości funkcjonujących jeszcze w świadomości opinii publicznej. Szybkość zmian politycznych powoduje, że opinia publiczna „zapomina” o czymś, co jeszcze nie tak dawno było istotne. Żerują na tym politycy produkując nadmiar bieżących opinii i stanowisk, licząc że to co było jeszcze dla nich istotne choćby rok wcześniej, stanie się już zupełnie zapomniane. Mówi się o tzw. „ucieczce do przodu”, dziś można powiedzieć wręcz o ślepej galopadzie. Pytanie tylko dokąd?

Katolicka nauka społeczna, sama będąc dzieckiem modernizacji społeczeństwa, związanej z powstaniem w XIX w. dojrzałego społeczeństwa przemysłowego, głosi zasady moralne, które powinny być respektowane w życiu publicznym. Zasady te wynikają z Objawienia Bożego, z prawa naturalnego oraz prawdy odczytanej z podstawowego przymiotu człowieka, jakim jest godność osoby. Dlatego też refleksja na gruncie naukowym powinna być zarówno konkretna, jak i też dystansująca się od bieżącej, jałowej walki politycznej.

Nie tak dawno Marcin Kędzierski, autor związany z Klubem Jagiellońskim, na stronie „Więzi” zauważył ciekawą prawidłowość w związku z toczącą się kampanią prezydencką. Pisze on, że bardzo często słychać z każdej strony narzekania na to, że społeczeństwo polskie jest głęboko podzielone i cierpi na skutek polaryzacji. Tyle tylko, że jeśli weźmie się pod uwagę poglądy głoszone przez głównych kandydatów na urząd Prezydenta RP, przy uwzględnieniu wyników badań opinii publicznej, to można odnieść wrażenie, że Polacy są zaskakująco zgodni w stwierdzeniu, że jedyną barierą uniemożliwiającą im osiągnięcie indywidualnego sukcesu jest państwo. A konkretnie wspólnota państwowa. Gdyby nie podatki, składki zdrowotne i regulacje nakładane na część podmiotów gospodarczych (np. banki) wszyscy bylibyśmy bogaci i szczęśliwi. Czyli tryumfuje w nas nieustannie wiara w najbardziej uproszczoną formę liberalizmu gospodarczego.

Tymczasem zagadnienie państwa jest jednym z kluczowych w ramach katolickiej nauki społecznej. Już św. Augustyn mówił, że z Objawienia Bożego wynika, iż Królestwo Niebieskie też jest rodzajem państwa. Odróżnił on Państwo Ziemskie (Civitas Terrena) od Państwa Bożego (Civitas Dei). W czasach nowożytnych, kiedy ukształtowało się w pełni państwo narodowe, to teologia moralna zaczęła tłumaczyć instytucję państwa jako polityczną organizację narodu. Każdy naród, w domyśle naród polityczny, czyli posiadający świadomość własnej tożsamości narodowej, dąży do utworzenia własnego państwa. Dziś katolicka nauka społeczna kładzie nacisk na to, że państwo powinno mieć charakter służebny wobec ludzkiej osoby oraz rodziny. Oznacza to, że ma być ono czymś wtórnym wobec pojedynczego człowieka i ma mieć charakter służebny. Służebność państwa powinna przejawiać się w takiej konstrukcji władzy, polityki oraz instytucji publicznych, która ma umożliwić zarówno pojedynczemu człowiekowi, jak i tworzonej przez niego wspólnocie, rozwój w wymiarze materialnym oraz duchowym. Oznacza to, że zadaniem państwa jest stworzenie takiego ładu społecznego, który gwarantowałby utrzymanie równowagi między indywidualną wolnością a dobrem wspólnym. Kościół nie opowiada się dzisiaj za jakimś określonym modelem państwa, jednakże odrzuca modele skrajne, stojące w sprzeczności z respektowaniem godności osobowej człowieka, czyli modele totalitarne, a do takich katolicka nauka społeczna zalicza m.in. kolektywistyczny, czyli komunistyczny, w którym deptana jest wolność jednostki. W takim systemie człowiek jest tylko trybikiem w wielkiej maszynie państwowej służącej do wytwarzania utopii. Na drugim skrajnym biegunie Kościół w swoim nauczaniu społecznym umieścił liberalne państwo minimum, wynikające z umowy społecznej. Skoro, w myśl Tomasa Hobbesa, człowiek człowiekowi jest wilkiem, to należy zawrzeć umowę, na mocy której zostałaby zażegnana groźba wojny wszystkich ze wszystkimi. Czyli aby wszystkie wilki nie pozagryzały się nawzajem, musi istnieć państwo zapewniające bezpieczeństwo zewnętrzne (wojsko) oraz wewnętrzne (policja). Wszystko inne powinno pozostać w gestii indywidualnej, czyli zarówno szkoły jak i szpitale powinny być prywatne. System afirmujący ponad wszystko wolność jednostki, przy lekceważeniu prawdy o człowieku staje się nowym totalitaryzmem, o czym przestrzegał św. Jan Paweł II. Zatem ideałem byłoby państwo, którego działanie oparte jest na zasadzie pomocniczości, spieszące z pomocą jednostce, kiedy jest ona w realnej potrzebie i szanujące indywidualną wolność, kiedy nie ma potrzeby nadzwyczajnych ingerencji.

Oznacza to, że państwo to nie wszystko, ale także klasa polityczna to też nie wszystko. Niestety żyjemy dziś w rzeczywistości skrajnie spolityzowanej, która najbardziej opłaca się politykom, traktującym elektorat jedynie jako dostarczyciela głosów w wyborach. Jakoś zanikł modny jeszcze kilka lat temu, zaczerpnięty z socjologii, dyskurs o społeczeństwie obywatelskim. Chodzi o społeczeństwo zorganizowane wokół określonych potrzeb, szczególnie lokalnych, które nie tylko żąda czegoś od polityków, ale jest w stanie samo, na szczeblu lokalnym, poradzić sobie z rzeczami najprostszymi. To prawdziwy paradoks, że najwięcej zainteresowania i emocji w Polsce wzbudzają wybory prezydenckie, a nie lokalne. Jak uważa prof. Antoni Dudek problemem polskiego systemu politycznego są dwa ośrodki władzy (prezydencki i rządowy) skazane na nieustanny konflikt. Lepiej byłoby dla systemu, aby prezydent był wybierany przez zgromadzenie narodowe, gdyż jego konstytucyjne kompetencje nie odzwierciedlają mandatu społecznego uzyskanego w wyborach powszechnych. Ale to nie tylko polski problem, gdyż podobny w pierwszej połowie XXI w. zafundowali sobie Czesi. Różnie można oceniać poglądy i politykę Václava Havla, ale jedno jest pewne – ktoś taki, subtelny intelektualista związany z bohemą artystyczną, nigdy nie wygrałby wyborów powszechnych. Jego następca Václav Klaus, eurosceptyczny liberał gospodarczy, z pewnością miałby większe szanse, ale pewnym wyboru też by nie był. Natomiast przez dwie kadencje rządził polityk wybrany w wyborach powszechnych, który nadużywał alkoholu, siarczyście przeklinał, namiętnie palił, obrażał innych i często znajdował się w innej rzeczywistości.

Podsumowując powyższe wywody, instytucja państwa jest niezbędna. Pytanie jakie ma ono być powinno być przedmiotem merytorycznej dyskusji, jednak wobec klasy politycznej i poszczególnych polityków katolicka nauka społeczna powinna stać w moralnej opozycji. A to co na szczeblu podstawowym da się zrobić bez polityków, powinno być zrobione w ramach społeczeństwa obywatelskiego. Jeśli politycy nie pomagają, to już lepiej żeby nie przeszkadzali.

 

/mdk

ks Krzysztof Adamski

ks. dr Krzysztof Adamski

Wykładowca katolickiej nauki społecznej na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#katolicka nauka społeczna #pamięć społeczna #polaryzacja społeczeństwa #Społeczeństwo obywatelskie #państwo pomocnicze #wybory samorządowe #wybory prezydenckie
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej