Tak zwany kryzys migracyjny oraz zmiany w strukturze wyznaniowej i etnicznej na kontynencie europejskim bez wątpienia stawiają przed jego mieszkańcami nowe konkretne pytania co do przyszłości religijnej tego obszaru.
Do tej pory uważanego za domenę religii chrześcijańskiej, chociaż w samych – w dużym stopniu zlaicyzowanych – społeczeństwach fakt ten był coraz mocniej kontestowany. W tym względzie można wyróżnić trzy postawy. Jedna, sprzeciwiająca się imigracji, wiąże się z postulatem zatrzymania zmian wszelkimi sposobami, choć jak się wydaje nie ma konstruktywnego planu. Druga postawa wyraża pogodzenie się z losem, czyli ze śmiercią cywilizacji europejskiej w kształcie, jaki znamy. Głosiciele tej postawy właściwie mówią wprost o konieczności akceptacji wieloreligijności i wielokulturowości jako przyszłości kontynentu, przy czym znaczna część przedstawicieli tego nurtu zjawiska te widzi raczej jako zespół postaw rozmytych i niejasnych. W tym kontekście można też wyobrazić sobie powrót do społeczeństw plemiennych, żyjących obok siebie i raczej nieprzenikających się wzajem.
29 lutego w ramach wrocławskich Poniedziałków na Kuźniczej nie mówiono o żadnej z tych opcji. Gość wieczoru, bp Andrzej Siemieniewski, reprezentujący trzecią postawę, podjął rozważania stawiające kwestię nowych wyzwań religijnych z zupełnie innej strony. Przybysze, zapraszani czy nie, są przede wszystkim materiałem na chrześcijan, ludźmi, którzy wymagają nawrócenia. Samo stawianie tej sprawy budzi w znacznej części europejskich chrześcijan pewien niepokój. Kiedy słyszymy zbitkę słowną „nawracanie” i „islam”, wyobrażamy sobie raczej proces rozwoju od nijakiego i słabnącego chrześcijaństwa ku religii muzułmańskiej. Jest to jakby wdrukowane przez media masowego obiegu w naszą świadomość. Czy jest to zabieg świadomy, czy nie – to kolejna kwestia. Ksiądz biskup zwrócił uwagę, że taki obraz wyłania się np. przy przeglądaniu wyszukiwarek internetowych w języku niemieckim. W słyszalnych niekiedy także i u nas głosach dochodzących z niemieckich środowisk kościelnych – zarówno katolickich, jak i ewangelickich – działalność ewangelizacyjna wśród dotychczasowych wyznawców islamu nie jest do końca akceptowalna. Z pewnością należy zadawać sobie pytania, z czego tego typu nastawienie wynika, by podobne stanowiska nie stały się obowiązujące w całym chrześcijaństwie. Niemniej także w kręgach chrześcijańskich w Niemczech widoczne są zjawiska, które w pewnej mierze napawają optymizmem.
Zjawiskom tym była poświęcona znaczna część wypowiedzi naszego gościa. W sposób szczególny skupił się on na działalności parafii staroluterańskiej w Berlinie, w dzielnicy Steglitz, którą odwiedził osobiście. Od pewnego czasu stała się ona świadkiem dużej liczby nawróceń muzułmanów, głównie narodowości perskiej i afgańskiej. Oprócz Steglitz można wymienić w Niemczech kilka innych tego typu ośrodków. W trakcie dyskusji pojawił się problem przyczyn konwersji. Prelegent odnosił się tu do tej części głosów, które sugerowały, iż rzeczone nawrócenia dokonują się jedynie dla realnych korzyści finansowych oraz z powodu zabezpieczenia się przed odesłaniem do krajów przybycia. W wypadku wymienionego ośrodka staroluterańskiego zarzut jest o tyle chybiony, iż jest to wyznanie mniejszościowe, nieobjęte podatkiem kościelnym, zaś nabożeństwa w nim prowadzone są dość długie i byłyby uciążliwe dla człowieka o dwuznacznych motywach. W Niemczech miałby on do wyboru Kościoły o znacznie mniejszych wymaganiach liturgicznych. Dla prelegenta było raczej jasne, że mamy tu do czynienia rzeczywistością autentycznej wiary. W Europie bywają sytuacje dużo bardziej skrajne. W trakcie spotkania padały przykłady z terenu Francji, gdzie ludzie nawróceni są narażeni na ostracyzm w swoich rodzinach, czasami jest i tak, że ze strony byłych współwyznawców płyną groźby związane z niebezpieczeństwem utraty życia. Skądinąd zjawiska te oczywiście stawiają pod znakiem zapytania stabilność i autorytet władzy politycznej w tych krajach, która nie jest w stanie realnie zapobiec takim sytuacjom. Problem jest tu o tyle trudny do analizy, że m.in. z wymienionych powodów bardzo niechętnie są tam ujawniane statystyki nawróceń. Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa w krajach islamskich, gdzie konwersje zupełnie oficjalnie bywają kwalifikowane jako przestępstwa.
Zjawisko przechodzenia z islamu na chrześcijaństwo jest czymś nowym i na pewno zasługującym na baczne przyglądanie się, także z polskiego punktu widzenia, mimo iż tego typu problemy nie są, jak na razie, w naszym kraju pierwszorzędnym problemem duszpasterskim, przynajmniej w perspektywie masowej. Jedno jest pewne – każda skuteczna praca misyjna musi wypływać z żywej wiary.
Trudno powiedzieć, w którą stronę rozwinie się i z jakim nasileniem będzie występować opisywane zjawisko, na razie, jak się wydaje, pojawiające się punktowo, chodź z ewidentnie widoczną tendencją wzrostową. Na pewno jest ono dla chrześcijaństwa wielkim wyzwaniem, z którym biorąc pod uwagę procesy społeczne i demograficzne, nomen omen Stary Kontynent musi się w sposób twórczy zmierzyć. Dobre przykłady, o których mówił prelegent, na pewno mogą posłużyć za dowód, że nie wolno się poddawać.
Piotr Sutowicz
pgw