W raju kobieta była równa mężczyźnie w godności i powołaniu, stanowili względem siebie byty komplementarne. Chrystus, nie ogłaszając żadnej deklaracji, przez swój sposób postępowania zainicjował społeczny awans kobiety, zmierzającej do pełnej równości, prawdziwej wolności i zdrowej emancypacji.
Dzisiaj nikt już nie ma złudzeń, że żyjemy w czasach rewolucji kulturowej, która ma na celu stworzenie nowej rzeczywistości, będącej całkowitym zaprzeczeniem świata, w którym żyjemy. Toczy się spór o role społeczne kobiety i mężczyzny i związane z nimi oczekiwania wobec jednostki, coraz bardziej wdraża się ideologię gender i powszechną walkę ze „stereotypami w traktowaniu płci”, co w gruncie rzeczy prowadzi do zacierania granic i niwelowania różnic między kobietą i mężczyzną oraz wzajemnego przejmowania ról. Do tego dochodzi konsumpcjonizm i zmiana w podejściu do ciała ludzkiego. Obserwuje się tendencje do zacierania wszelkich różnic zarówno między płciami, jak i między pokoleniami, czego przykładem jest chociażby moda. (Psycholodzy ostatnio zwracają uwagę, jak niekorzystnie na córki wpływa obraz matki-rówieśnicy, bowiem potrzebują one matki-autorytetu, a nie koleżanki/rywalki). Konserwatyści domagają się utrzymania tradycyjnego podziału ról, który kobiecie wyznacza przede wszystkim rolę matki, żony i gospodyni domowej, natomiast radykalne nurty feministyczne domagają się całkowitej swobody i wojny ze światem mężczyzn. Jednak ani jedno, ani drugie nie służy zarówno kobietom, jak i mężczyznom. Dziś Kościół podkreśla równość mężczyzn i kobiet, na temat godności i roli kobiety bardzo interesująco wypowiadał się zarówno prymas Wyszyński, jak i św. Jan Paweł II, jednak problem kobiecy w historii, w tym historii Kościoła, jest dość złożony i nie bez powodu Jan Paweł II wyrażał przy tym ubolewanie.
W Biblii jest zapisane wszystko na temat relacji między mężczyzną i kobietą i na temat wartości kobiecości: w raju kobieta była równa mężczyźnie w godności i powołaniu, stanowili względem siebie byty komplementarne. Jednakże dość szybko uznano kobietę za źródło grzechu (Rdz 2) i ta interpretacja później niejednokrotnie stanowiła podstawę kolejnych fal antyfeminizmu, które wyznaczały kobiecie rolę istoty „drugiej kategorii”. Chrystus, nie ogłaszając żadnej deklaracji, przez swój sposób postępowania zainicjował społeczny awans kobiety, zmierzającej do pełnej równości, prawdziwej wolności i zdrowej emancypacji. Jak wykazują badania francuskich antropologów kulturowych, chrześcijaństwo było największą rewolucją – zniosło obowiązujące prawo rzymskie, niezwykle opresyjne względem kobiet (pozostawały przez całe życie pod nieograniczoną władzą ojca, a później męża; nie miały prawa nawet do własnego imienia), przynosząc im równość i wolność. Kobiety uzyskały podmiotowość prawną i wolność funkcjonowania w życiu publicznym i z tego też względu były wielkimi propagatorkami chrześcijaństwa (św. Klotylda, św. Melania, Dąbrówka, Jadwiga Andegaweńska). Do XIII w. we Francji kobiety pracowały zawodowo (np. łaziebne, akuszerki), przejmowały warsztaty po zmarłych mężach i posiadały prawo do dysponowania częścią swego posagu, a nawet potrafiły z pracy pisarskiej utrzymać rodzinę. W kulturze upowszechniał się model chrześcijańskiej kobiety uniwersalnej wzorowany na Maryi: służącej rodzinie, mądrej, ciepłej, cierpliwej, skromnej, pracowitej, zapobiegliwej, jak również rycerski kult wyidealizowanej damy serca. I tak, mówiąc w dużym uproszczeniu, przez wieki z jednej strony postrzegano kobietę jako byt wyidealizowany (np. romantyczny „puch marny – wietrzna istota”), z drugiej zaś – już u schyłku średniowiecza, kiedy zaczęto interesować się antykiem, rozpoczęto proces „wypychania” jej z przestrzeni publicznej, zamykając w przestrzeni domu. (Nawiązano do starożytnego Rzymu i Grecji, gdzie synonimem wolności było zamążpójście. Kobieta „wolna” to taka, która posiadała własny dom). W XVII w. kobiet na ogół w sferze publicznej praktycznie się nie spotyka. Nie udzielały się w polityce, oficjalnie nie sprawowały urzędów w administracji, we władzach miejskich ani handlowych. Kobieta przede wszystkim realizowała się w domu, wcielając w życie uznany przez Kościół i społeczeństwo model żony i matki. To przede wszystkim służba, czyli opiekowanie się wszystkimi, którzy żyli pod jej dachem: karmienie, wychowywanie, pielęgnowanie w chorobie, towarzyszenie przy umieraniu. Gotowa była służyć w każdej chwili, zgodnie ze swoim powołaniem. Warto podkreślić, że w kulturze polskiej w warstwie szlacheckiej pozycja kobiety-pani domu była bardzo wysoko postawiona w hierarchii społecznej. Żona zaradna, skromna, oszczędna, dobra gospodyni potrafiąca zarządzać służbą, dbająca o dom, rodząca zdrowe dzieci, potrafiąca wpoić im zasady życia chrześcijańskiego i dobrego wychowania, cieszyła się ogromnym szacunkiem, poważaniem i miłością męża, co ilustruje choćby takie przysłowie: Dobra żona, męża głowy korona. Kobieta była odpowiedzialna za estetykę domu, ład i porządek, wychowanie i edukację dzieci, to ona wdrażała m.in. nowe standardy higieny, jakie zaczęto propagować w XVIII w. Trzeba pamiętać, że przebywając w przestrzeni domu i wykonując rolę „służebną” względem domowników, nie była niewolnicą podporządkowaną mężczyźnie i miała pewne obszary swobody, „sferę prywatności”, np. pewną swobodę w dysponowaniu swoim majątkiem, wybierała sobie służące, uczestniczyła w nabożeństwach i misjach odprawianych przez zakonników, w pielgrzymkach, od XVIII w. była gorliwą czytelniczką. Najogólniej mówiąc, całkiem dobrze funkcjonował podział ról: żona działała wewnątrz domu, mąż na zewnątrz.
W XVIII w. oświecenie rozpoczęło naturalny proces emancypacji kobiet, zahamowany następnie przez Napoleona. Kodeks Napoleoński, będący fundamentem systemów prawnych nowożytnej Europy, okazał się szczególnie niekorzystny dla kobiet – wprowadził patriarchalizm. Kobieta to przede wszystkim „maszynka do rodzenia dzieci”, bo przecież w planach były liczne podboje, do czego potrzebna jest liczna i silna armia. W XIX w. pojawili się Marks i Engels, którzy budując świat bez Boga, doktrynalnie zaczęli „wyzwalać” kobietę z macierzyństwa i opresyjnej rodziny (męża), widząc ją tylko jako ważne ogniwo w procesie produkcji. W ten sposób rozpoczął się proces ideologizacji roli kobiet, który początkowo rozwijał się niezależnie od ruchów emancypacyjnych. Stopniowo, ale konsekwentnie negowano Maryjny model chrześcijańskiej kobiety uniwersalnej, jednocześnie odbierając kobiecie podmiotowość. Temu służyły: rewolucja seksualna Aleksandry Kołłontaj (1872–1952), będąca ważnym elementem Wielkiej Rewolucji Październikowej 1917 r., (rozwody, kobiety między 18 a 50 rokiem życia własnością państwa, aborcja na życzenie, rozwiązłość seksualna), jak i hitlerowski model Niemki (aryjska „matka narodu”) sprowadzony do formuły 3 x K (Kinder, Küche, Kirche). Walka o „nową kobietę” całkowicie zniszczyła jej godność i wprowadziła prawdziwe zniewolenie – kobieta stała się obiektem „publicznym”, który można było dowolnie eksploatować, czego przykładem były chociażby Lebensborny.
Po II wojnie światowej wydawało się, że nastąpi powrót do biblijnego wzorca kobiety uniwersalnej, która jest kobietą w całym tego słowa znaczeniu, głównym ogniwem życia domowego i rodzinnego. Tak się jednak nie stało z wielu względów, m.in. wskutek wojny nastąpiła zmiana obyczajowości, wprowadzając socjalizm, walczono z „przeżytkami”, w tym z tradycyjnym modelem rodziny, a kobiety pojawiły się na rynku pracy nawet w obszarach typowo „męskich”, jak górnictwo, budownictwo i obśmiane już traktorzystki itp. Nieomal nie zauważono, jak bardzo na tym straciliśmy wszyscy. Brakuje bowiem teraz tych ofiarnych kobiet, które realizowały swoje życie w domu lub też służąc innym szeroko rozumianą inicjatywą społeczną. Mamy wolontariat, ale nigdy nie dorówna on pracy osób działających bezinteresownie w wielkim poczuciu odpowiedzialności za innych i bezgranicznego miłosierdzia. Dzisiaj praca kobiet w domu jest w pogardzie, a tymczasem według ekonomistów jej wartość jest wymierna i stanowi blisko 30% PKB. Nie chodzi o to, żeby kobiety nie były aktywne zawodowo, bo obecnie jest to niemożliwe. Z różnych względów nie da się utrzymać tradycyjnego podziału ról i chyba jednak w dalszej perspektywie nie służyłoby to interesom kobiet. Zabrakło jednak podczas transformacji ustrojowej dyskusji, w jaki sposób ustawić priorytety, żeby kobieta mogła pogodzić macierzyństwo z pracą zawodową. Wystarczyło sięgnąć do koncepcji prymasa Wyszyńskiego, który jak mało kto rozumiał konieczność pracy zawodowej kobiet i to z uwzględnieniem specyfiki natury kobiecej, jednak podkreślał, że zawsze na pierwszym miejscu powinno być macierzyństwo. Proponował konkretne rozwiązania, jak praca w niepełnym wymiarze, jednak zawsze podkreślał, że powinna o tym decydować kobieta.
Wydaje się, że potrzebny jest rozsądny i uczciwy dyskurs uwzględniający interesy każdej ze stron, aby w zmieniających się uwarunkowaniach społeczno-ekonomiczno-kulturowych nie zagubić, a może bezpowrotnie nie stracić, wartości podstawowej, jaką jest zdrowa rodzina. A rodzina jest fundamentem narodu – jak zawsze podkreślał Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński.
Dr Małgorzata Jaszczuk-Surma
pgw