Kilka tysięcy lat wstecz rysowano piktogramy na ścianach jaskiń. Dziś w nieco innej formie dodajemy je do wiadomości wysyłanych za pośrednictwem internetowych komunikatorów. Czy można więc stwierdzić, że historia zatoczyła koło?
Emoji, emotki, emotikony… Towarzyszą nam w codziennej komunikacji. Mam z nimi styczność cały czas. Korzystam z nich podczas pracy, planując posty do publikacji w mediach społecznościowych, jak również w prywatnych wiadomościach. Dla mnie, człowieka z pokolenia Y to chleb powszedni, jednak znam takie osoby, dla których to czarna magia i raczej ich nie używają. To moi rodzice. Kto by pomyślał, że takie z pozoru proste obrazki mogą być pewną międzypokoleniową barierą komunikacyjną. Niektóre z nich mają wiele znaczeń, a jeszcze inne ukryty podtekst. Jak się nie pogubić w tym wszystkim?
Przykłady z życia wzięte pokazują, że używanie emotek wcale nie jest takie proste i oczywiste. W ostatnich tygodniach zmarło kilka wybitnych postaci. Przeglądając media społecznościowe natrafiłem na komentarz z kondolencjami, w którym ktoś użył płaczącej emotikony. Sęk w tym, że ta emotka płakała… ale ze śmiechu. Założę się, że nie było to zamierzone działanie, a autor po prostu był nieświadomy i w konsekwencji cały jego komentarz wyszedł niepoważnie.
Kojarzycie emotikonę rąk złożonych do modlitwy? Co ciekawe, spotkałem się kiedyś z teorią, że ta emotka wcale tego nie oznacza, a są to dłonie dwóch osób, które przybijają sobie piątkę. Na początku nie chciałem w to wierzyć, jednak jak się przyjrzałem, to stwierdziłem, że faktycznie mógł ktoś w ten sposób ją odebrać. I ja, bogatszy o tę wiedzę, używam jej teraz ze świadomością, że chcąc wyrazić zamiar modlitwy, mogę jednocześnie przybić piątkę… Panu Bogu.
Postępowość świata dotknęła również świat emotikon. Po jednej z aktualizacji można było ujrzeć ich nowy design, ale co ciekawe, pojawiło się także kilka wcześniej nieznanych obrazków. Na przykład emotka mężczyzny z brzuchem "ciążowym". I ja to szanuję! Panów z okazałymi mięśniami piwnymi także trzeba docenić! Bo przecież chyba o to chodziło autorom emotki mężczyzny "w ciąży", prawda?
Emotikony sprawiły, że wiadomość złożona z bezdźwięcznych liter tworzących jakieś słowa i zdania nabrała pewnego rodzaju kolorytu i w jakimś stopniu wygenerowała emocje. Tych literek i słów czasami nie trzeba w ogóle pisać, bo samymi emotkami również da się porozumieć. Ale czy taki przekaz będzie czytelny dla każdego? A pomyśleć, że zaczęło się to wszystko od średnika i zamknięcia nawiasu… A może właśnie wcześniej na ścianach jaskiń? Kiedyś to było.
/ab