W dyskursie na temat miłości bardzo często poruszany jest temat jej realizacji na odległość. O ile rzeczywiście w rodzinie koniecznym bywa, żeby dzieci wychowywało oboje rodziców, bądź też jedność małżeńska wymaga wspólnego i w miarę stałego przebywania, tak nieco innym jest wspólnota osób zwana przyjaźnią.
Fenomenalnym przykładem życia w ciągłej przyjaźni jest postać świętego Hieronima. O ile jego biografia rzymska była w miarę pełna życia towarzyskiego, przebywania pośród duchowieństwa i ludzi możnych, tak właściwie najtrwalsze i najgłębsze przyjaźnie zrodziły się z życia pustelniczego przesiąkniętego duchem Słowa Bożego. Najtrwalszym dowodem tego jest spora epistolografia. Nim jednak przejdziemy do treści i zaleceń wynikających z tych listów, zauważmy może najpierw podejście stricte materialne. Wszelkie wytwory pisarskie późnej starożytności i wczesnego średniowiecza są wynikiem konieczności, ponieważ materiały wówczas były niezwykle drogie, sam zaś Hieronim pokazuje, że przyjaźń stanowiła dla niego wysoką wartość, gdyż nie szczędził środków, aby móc być w stałej łączności z bratnimi duszami.
Spójrzmy wreszcie do treści tej korespondencji, a może nawet zaczynając od rzeczy najbardziej trywialnej, chociaż jak podkreślił sam autor, stanowiącej poniekąd fundament. Mianowicie – pisanie o codzienności. W jednym z listów święty odpowiada na wątpliwość przyjaciela, czy ma sens korespondencja „tak po prostu”. Wyczuwa się w odpowiedzi Hieronima pewien żal co do tego pytania i natychmiastową próbę wyjaśnienia, iż list dotyczący prozy życia pozwala wejść w zwykłe życie przyjaciela, niejako przenieść się na chwilę, jakby fizycznie, do jego świata, a tym samym pozwala na głębsze zrozumienie innych problemów. Ten wydawałoby się nieistotny „prosty dzień” staje się kontekstem cięższych spraw, wobec których staje się on kontekstem.
Ostatecznie, przyjmując te dwa czynniki, trzeba jeszcze zauważyć chyba najistotniejszy aspekt, czyli determinacje obu stron do tego, aby podtrzymać relację. Owe zaangażowanie stron stanie się motorem napędowym do wszelkich innych działań. Wówczas odległość, przynajmniej mentalnie, nieco się skraca. List staje się fizyczną obecnością, a myśl o drugiej osobie niejako stawia przyjaciela obok. No i oczywiście, tęsknota pobudza do odwiedzin w możliwie najprędszym terminie.
Nie można również nie wspomnieć fundamentu nauki chrześcijaństwa w kontekście relacji, o którym również pisał Hieronim, czyli transcendowanie relacji w Bogu. Święty ze Strydonu, podkreślał istotę modlitwy za przyjaciela. Wykazał jak cenny to dar, że otaczają się wzajemnie wstawiennictwem u Boga i to na pewno w sposób bardzo szczególny, gdyż niemożliwym jest, aby w głębokich relacjach, w mocnym miłowaniu drugiego, nastąpiło „odbębnienie zdrowaśki”. Tutaj następuje szczególny wektor duchowości, pogłębiający życie duchowe i życie ludzkie jednocześnie – z jednej strony relacja z przyjacielem staje się głębsza i z drugiej więź z Chrystusem się intensyfikuje.
Widać w sposób wyraźny, że często moment rozłąki jest momentem pogłębienia przyjaźni, a odległość, choć stanowi problem, jest po części szansą i papierkiem lakmusowym dla weryfikacji szczerości i zaangażowania bratniej duszy, a tym samym odkrycia szczerości intencji. Niewątpliwie dyskomfort wynikający z utrudnienia realizacji przyjaźni mimo wszystko jest do przezwyciężenia.
/ab