Nie dziwi, że wokół najnowszego dokumentu Dykasterii Nauki Wiary, po wstępnych doniesieniach o jego treści, rozgorzała wielka dyskusja i zapanował ogromny lęk. W sumie całkiem zadowalające jest, że wierni tak bardzo troszczą się o czystość doktryny Kościoła, jednakże nim ktoś pochopnie zacznie czynić jakieś kroki, musi zatrzymać się i podjąć refleksję o obecnym stanie nauczania i odbiorze różnych dokumentów.
Proklamacja końca doktryny!
Już na początku trzeba zadać sobie pytanie, czy jednym dokumentem można zakwestionować ponad dwa tysiące lat? Można, jednakże czy którykolwiek papież zrobił jakiś krok w tym kierunku? Nie. A zatem rozsądnie wydaje się już na początku ostudzić emocje i na zimno podejść do sprawy. Idźmy troszkę dalej, czy Kościół w jakimś momencie swojej historii wydał dokument, w którym stwierdził, że oficjalnie pochwala jakiś grzech i błogosławi na dalszą drogę grzeszenia? I tutaj również trzeba odpowiedzieć jednoznacznie – nie. Dopiero ten moment można uznać za punkt wyjściowy do lektury, jednak pokuszę się o jeszcze jedną sugestię, na kanwie myśli Teodora Studyty, mianowicie cnoty ewangeliczne, czyli również czystość obowiązują nie tylko mnichów, duch jest powszechny, ale zakonnicy składają śluby. Dotrzyjmy też wreszcie do źródeł, że Pismo Święte jest niezmienne i to po prostu podkreślmy. Zacytuje tu jeszcze J. Maritain – „każdy kto zdobył minimum wykształcenia teologii, wie, że są to pewniki nie do zachwiania”.
Błogosławieństwo życia
Zdaje się, że największym błogosławieństwem rodzaju ludzkiego jest sam dar życia, który otrzymaliśmy, tak samo jak wszelkie powodzenie w ciągu dnia to Boża Opatrzność. Pan zlewa na nas obfite łaski, jednocześnie wzywając „błogosławcie, a nie złorzeczcie”. Jeśli natomiast w odpowiedzi ktoś pragnąłby przywołać 1Tes 5, 11 bądź inny fragment ze słowem „napominajcie”, to co należy czynić po zwróceniu komuś uwagi? Błogosławić, aby wytrwał w dobrym; błogosławić, aby spełniał wolę Bożą; błogosławić, by szedł drogą do zbawienia i modlić się za tę osobę, jak i za siebie, by nie ulec tej lub innej pokusie! Błogosławieństwo nie jest i nigdy nie będzie pochwałą grzesznika, ale iskrą mającą na celu rozpalić żar nawrócenia, bo jeśli pochodzi od Boga, to nie skłania ku złemu. Zauważmy również prostą sprawę, że w momencie kiedy biskup wraca do zakrystii, zazwyczaj idąc w procesji udziela zgromadzonym wiernym błogosławieństwa. Bardzo bym się zdziwił, gdyby się okazało, że trafia ono wyłącznie do wybranych i niczym jakiś promyk mocy robi slalom między ludźmi, aby przypadkiem nie trafić na grzeszny grunt.
Wskazówki
Oczywiście myślę, że w kontekście tego dokumentu warto przypomnieć ważną zasadą – admiratio fidelis, czyli czynić wszystko tak, aby nie wzbudzało zdziwienia wiernych, interpretowanego raczej jako negatywnego poruszenia. Jest to podstawowe narzędzie chroniące przed nadużyciami, czym niewątpliwie byłoby „uślubienie” błogosławieństwa, do którego w tym wypadku nie potrzeba ani ornatu, ani stuły, a nawet koloratki, tym bardziej jakiejkolwiek innej „twórczości” osób świeckich i duchownych, mających ostatecznie na celu próbę przeinaczenia rzeczywistości. Konieczne jest także podkreślenie prymatu zasady salus anime, będącej fundamentem działań duszpasterskich, które wpływają na dusze rzesz wiernych, za które bierze się odpowiedzialność.
Prowokacje
Bez wątpienia czekają nas liczne prowokacje, może nawet i w najbliższym czasie, które będą szły z „zewnątrz” – wykorzystywanie dokumentu, żeby publicznie manifestować swoją odmienność przy okazji różnych wydarzeń lub też, i tutaj posłużę się obrazem, który należy interpretować analogicznie – biskup X będzie się spieszył na pogrzeb, wsiadając do auta zaczepią go ludzie z, nie bójmy się użyć tego słowa, nakazem błogosławieństwa, ów X jednak tego nie zrobi, bo jest zabiegany, zatem para YZ rozniesie w prasie, że ów duchowny sprzeciwia się papieżowi i doktrynie. Niewątpliwie będziemy mieli również problem z pewnymi nadużyciami od „wewnątrz”, kiedy to zwykłe, spontaniczne błogosławieństwo będzie się odbywać przy rodzinie, orkiestrze, pięknie przystrojonym kościele oraz z całą niemalże ślubną otoczką. Z takimi konsekwencjami trzeba się liczyć, co oczywiście jest nadużyciem wobec dokumentu i liturgii, jednakże nadużyć w tych kwestiach jest sporo także na innych płaszczyznach, co nie jest usprawiedliwieniem, lecz pokazaniem jeszcze innego problemu – pewnej samowoli z „pobudek duszpasterskich”.
Życzenia
Jestem świadom, że nie każdy zgadza się z moją myślą, jak również nie wszyscy pozytywnie podejdą do nauczania, dlatego najzwyczajniej pragnę tylko mimo tych wszystkich zawiłości i poruszeń, życzyć spokojnego czasu Narodzenia Pańskiego, aby roztropność i opanowanie panowało w naszych sercach. I nie z przekąsem, a szczerze, niech Bóg w nadchodzącym roku, błogosławi nam – grzesznikom, każdego dnia, abyśmy dzięki tej łasce wzrastali ku świętości i innych do niej pociągali.
/mdk