Bardzo sobie cenię przesiąknięte genialną intuicją wiary teksty kard. J. Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI. Są one dla mnie przewodnikiem i drogowskazem po niepewnej przyszłości, a także z wielką precyzją tłumaczą zjawiska, które dzieją się na naszych oczach w Kościele i w społeczeństwie. To właśnie kard. Ratzinger w ’69 r. w wywiadzie dla niemieckiego radia Fulda wskazywał, że Kościół utraci wiele swoich przywilejów, nie będzie stał ani po stronie lewicy, ani prawicy* i że właśnie poprzez te przeobrażenia stanie się wspólnotą wierzących, której siła będzie płynąć z głębokiej i bliskiej relacji z Chrystusem. Owa garstka wierzących będzie wspomnianym przez Chrystusa ewangelicznym zaczynem, światłem świata i solą ziemi.
Kiedy czytam prorocze słowa kard. Ratzingera, i widzę, że to, co opisywał ponad 50 lat temu, współcześnie dzieje się na świecie (m.in. jak wielu chrześcijan odchodzi z Kościoła), nie mogę wyjść z podziwu, jak udało mu się to wszystko przewidzieć. Na naszych oczach, w Polsce ma miejsce to, co zapowiadał Kardynał: Kościół traci swoje przywileje państwowe, ogranicza się lekcje religii w szkole po to, by być może w ogóle usunąć ją ze szkół, zdejmuje się krzyże, zawieszone w miejscach publicznych. To zrozumiałe, że nas to szokuje. Byliśmy przyzwyczajeni do czegoś innego, a mianowicie, że drogi Kościoła i państwa w jakiś sposób się pokrywają. Teraz jednak widzimy, jak coraz bardziej się one od siebie oddalają.
Ciekawe jest to, że u Kardynała sytuacja ta nie budzi przerażenia. Zdaje się natomiast być naturalną konsekwencją zmian kulturowych i mentalnych w społeczeństwach europejskich. Kard. Ratzinger nie poprzestaje jednak na lamentowaniu nad rzeczywistością, która przemija, nie skupia się też na tym, co Kościół utraci. Zamiast tego przenosi nasz wzrok gdzie indziej: pokazuje nam szansę, która staje przed Kościołem. A jest to szansa stania się solą ziemi i światłem świata. Ten czas, w którym wielu „niedzielnych katolików” odchodzi z Kościoła, przestaje uczęszczać na msze, wydaje się być okresem przejściowym, czasem przesiewu i oczyszczania Kościoła. W wizji przyszłego papieża, mała garstka wierzących ma za zadanie zbawić cały świat, podobnie jak Chrystus zbawił całą ludzkość.
W proroctwie Ratzingera nie chodzi o to, aby wszyscy ludzie nawrócili się i przyjęli chrzest, ale o to, by garstka chrześcijan oświetlała światłem swojej wiary mroki świata. To właśnie oni mają płynącą od samego Chrystusa siłę, aby stawać się solą ziemi, być znakiem obecności Boga. Kardynał mówi o idei zastępstwa – tak jak Chrystus, Jeden, umarł za wszystkich, tak misją garstki chrześcijan jest umrzeć w zastępstwie za cały świat, oddać swoje życie, by wszyscy mogli być zbawieni.
Zachęcam więc najpierw siebie samego, ale i wszystkich, abyśmy gorąco zaczęli się modlić o łaskę wytrwania przy Bogu, we wspólnocie Kościoła. I to nie tylko Kościoła rozumianego jako niedzielne zgromadzenie. Ale Kościoła przede wszystkim jako mnie, ciebie i tych, z którymi jesteśmy blisko, Kościoła domowego, tworzonego między mężem, żoną, dziećmi – a Chrystusem. W wizji Soboru Watykańskiego II to właśnie rodzina, jako Kościół domowy, jest podstawową komórką Kościoła.
Kościoła, który, jeśli tylko będzie trwał przy Bogu, będzie solą ziemi, nadając zepsutemu i pełzającemu po ziemi społeczeństwu smak życia wiecznego. Taki właśnie Kościół, którego fundamentem jest Chrystus, stojący na straży miłości męża i żony, będzie światłem świata
– i to tak jasnym, że niczym latarnia morska, wśród mętnych wód i przerażających fal współczesnego świata, będzie wskazywał bezpieczną przystań.
Kościół, o ile będzie wspólnotą ludzi dążących do kochania siebie nawzajem tak, jak Chrystus nas ukochał – aż po oddanie własnego życia – może stać się zaczynem, zakwaszającym całe społeczeństwa. To właśnie ta miłość, choć tak rzadko spotykana, wierna i niepodważalna, jest owym ewangelicznym ziarnkiem gorczycy, które wzrasta pod opieką Ducha Świętego, i to wzrasta tak, że wszyscy ludzie mogą się schronić w jego gałęziach, uciekając przed palącym słońcem wszechobecnej pożądliwości, która z miłością nie ma nic wspólnego.
Ten właśnie Kościół jest tym, co prorokował ponad pół wieku temu kard. Ratzinger. Nie zniechęcajmy się więc: jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam? (Rz 8,31) – mówił św. Paweł. A św. Jan przekonuje: wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara (1J 5,4).
*Cytat, podobnie jak i cały materiał, oparty jest na wydanych drukiem wykładach i przemówieniach Josepha Ratzingera: „Neopoganie a Kościół” (1969 r.), „Jaki będzie Kościół w roku 2000?” (1970 r.) oraz „Dlaczego jestem w Kościele?” (1971 r.), w: Joseph Ratzinger, Opera Omnia, tom VIII/2: „Kościół – znak wśród narodów. Pisma eklezjologiczne i ekumeniczne”, tłum. Wiesław Szymona OP, wyd. KUL, Lublin 2013.
/mdk