Wejście z niewielkim szyldem informującym o siedzibie Stowarzyszenia „Odra-Niemen” jest tak niepozorne, że trudno je za pierwszym razem odnaleźć.
A ja jestem tu po raz pierwszy, chociaż wolontariuszy „Odry-Niemna” znam dobrze. Wielu poznałam dwa lata temu w czasie obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. We współpracy z „Civitas Christiana” przygotowano wówczas maraton filmowy i spotkania z kombatantami oraz osobami represjonowanymi przez system komunistyczny w latach powojennych. Impreza cieszyła się tak ogromnym zainteresowaniem wrocławian, że pomimo zaduchu i ciasnoty gromadzili się w sali klubowej naszego Stowarzyszenia do późnych godzin nocnych. Tegoroczne obchody to już była inna klasa wydarzenia: marsz ulicami Wrocławia, a na trasie możliwość oglądania inscenizacji historycznych przypominających czasy stalinowskiego polowania na bohaterów Niezłomnej Armii. Sukces był efektem ogromnego wysiłku organizacyjnego wielu środowisk naszego miasta identyfikujących się z ideą bezkompromisowej służby Niepodległej. Mało kto wie, że za tą efektowną imprezą kryło się grono wolontariuszy spotykających się regularnie w tej schowanej na tyłach podwórka kamienicy, młodych ludzi, na co dzień zaangażowanych w mniej efektowne, za to niezwykle ważne działania edukacyjne i patriotyczne.
Wchodzę na piętro po krętych, wąskich schodach. W siedzibie stowarzyszenia gospodaruje już kilkoro młodych ludzi, na oko – studentów. Szybko dołącza do nich kolejna grupka. Pozorny nieład i bałagan organizacyjny szybko zmieniają się w żywą dyskusję wokół przygotowań do kwesty na Cmentarzu Osobowickim, gdzie w osobnej kwaterze spoczywają ofiary komunistycznego terroru. Te groby znajdują się pod stałą opieką wolontariuszy z „Odry-Niemna”, w najbliższą sobotę trzeba je jednak dokładnie posprzątać, przygotować puszki, młodzi z grupy rekonstrukcyjnej „Młot” mają kwestować przebrani za żołnierzy Podziemia. Prowadzący zebranie Eugeniusz Gosiewski sprawnie spisuje imiona ochotników.
Konkret i działanie
Obserwuję młodzież, o której powszechnie wiadomo, że uwielbia pracę z multimediami i internetem. Ci tutaj nie śpieszą się nigdzie. Omawiają szczegóły zadań, przegryzając zamówioną pizzę. Zapytana przeze mnie prezes stowarzyszenia, Ilona Gosiewska, opowiada o akcji „Rodacy bohaterom”. To od tego dzieła rozpoczęło się właściwe funkcjonowanie całego środowiska skupionego wokół pomocy kombatantom na Wschodzie. „Z czasem zrobiła się ta akcja bardzo popularna i objęła wiele środowisk. Dzisiaj przyciąga bardzo wielkie rzesze młodych ludzi, może dlatego, że dostają oni konkretne zadanie, zbieramy konkretne dobra potrzebne dla konkretnej liczby osób. Młodzi lubią mieć informację zwrotną, czy akcja się udała, ile dokładnie osób na niej skorzystało” – mówi pani prezes. Zaangażowani w pracę „Odry-Niemna” wolontariusze chcą działać, przeczy to obrazowi zblazowanego nastolatka, który oczekuje na gotowe, podane na tacy recepty na łatwe życie. Pani Ilona tłumaczy dalej: „Młodzi mogą u nas realizować swoje talenty. Piszą na przykład swoje pierwsze proste projekty. Przerzucają swoje pomysły na konkretne zadania. Uczą się też w ten sposób rzeczy, które im zostaną na całe życie. Nie tylko działają dla samego działania, ale oprócz kształtowania patriotycznej postawy nabywają umiejętności, które przydadzą się im w pracy zawodowej: współpracy w grupie, liderowania, komunikacji i dobrego planowania. Robią błędy, są młodzi, nabierają powoli doświadczenia. A jak patrzę na ogrom zadań, które wykonują, to myślę, że jest to tylko kwestia dania im pewnego impulsu, a oni już dalej wiedzą, co robić”.
Być autentycznym i wymagać
Podczas zebrania oglądam zawieszone na ścianach zdjęcia wybitnych postaci polskiej konspiracji. Unikatowe ujęcia Lidii Lwow z jej dedykacyjnym podpisem. Współczesne zdjęcia grupowe kombatantów z Wileńszczyzny. Na kilku fotografiach dawni żołnierze Podziemia pozują z młodymi wolontariuszami, którzy co roku przyjeżdżają w te strony, by spotkać się z historią i wręczyć bohaterom zgromadzone paczki. Pani Ilona przekonuje, że takie wakacyjne wyjazdy zawsze wiążą się z ciężką pracą, niewyspaniem, trudami podróży, ale jednocześnie dają możliwość poznania kultury kresowej i zwiedzenia kraju, w którym mieszkali przodkowie niejednego z tych młodych ludzi. Podczas dwutygodniowego projektu wszyscy dzielą te same warunki lokalowe, podejmują tę samą odpowiedzialność za grupę, uczestnicy czują się przekonani do działania i pociągnięci przykładem. „My wszyscy tutaj bardzo się identyfikujemy z każdym tematem, który podejmujemy. Dzieje się to na wszystkich etapach: od pisania trudnych wniosków, przez ich rozliczanie, koordynowanie. Razem sprzątamy kwatery Żołnierzy Wyklętych, jak jedziemy na Kresy i nie śpimy po nocach, to razem. Jesteśmy razem od początku do końca. A jednocześnie młodzi widzą, że oprócz udzielania wsparcia dużo od nich wymagamy. Czasami myślę, że aż za dużo. Może jesteśmy za surowi, ale młodzi ludzie potrzebują takiego kręgosłupa wartości, potrzebują wiedzieć, dlaczego tak się zachowujemy, a nie inaczej. Przychodzisz tutaj, to już musisz iść pewną określoną linią” – dopowiada pani prezes.
Budowanie mostów
No dobrze, a co z polityką, awansami i karierą zawodową, które często stanowią wystarczająco silną pokusę, by odciągnąć nawet największego idealistę od przyjętych wartości? Ilona Gosiewska zapewnia, że członkowie stowarzyszenia i jego wolontariusze, przychodząc tutaj do pracy, zostawiają swoje poglądy polityczne za drzwiami, co niezwykle pomaga w codziennym porozumieniu. „To też dotyczy środowisk kibicowskich, które mocno włączają się w naszą działalność. Na czas pracy porzucają swoje animozje i konflikty, bo najważniejsze stają się wartości nadrzędne”. Przypominam sobie zeszłoroczne jasełka zorganizowane przez „Odrę-Niemen” z pomocą kibiców. Absolutny hit! Maryja i Józef w polskiej szopce obwieszonej szalikami o różnych barwach, pastuszkowie trochę „niepociumani”, ale swojscy, Herod-tyran i jego milicyjna banda siepaczy w ZOMO-wskich mundurach – któż by się nie śmiał i nie dumał nad niezmiennym losem prześladowanej Prawdy… A wszystko to w auli Papieskiego Wydziału Teologicznego! Tak buduje się mosty – między środowiskami, między pokoleniami, w poprzek ludzkich ambicji i kłótni, bo wartością nadrzędną staje się Rzeczpospolita z jej wczoraj, dziś i jutro. Ilonie Gosiewskiej marzy się platforma informacyjna, dzięki której różnorodne patriotyczne środowiska Wrocławia będą się nawzajem informowały o swoich działaniach, by móc je koordynować, wspierać się i wspólnie pokonywać różne przeszkody instytucjonalne. „Każda organizacja ma swoją specyfikę, zadanie. Razem można wiele osiągnąć. Ważna jest ta świadomość, że za nami są inni ludzie, że nie jesteśmy sami” – dodaje.
Zaspokoić głód autorytetu
Wracam do niewielkiego pomieszczenia, w którym młodzi wolontariusze ustalili kolejność roznoszenia zaproszeń dla kombatantów na pokaz filmu Dzieci kwatery Ł. Nie wypada mi już pytać, dlaczego się tym interesują, co może ich obchodzić historia, która wydarzyła się dawno temu, a jej bohaterowie odchodzą powoli wraz z nią. Od razu widać, że dla nich to nie jest rzeczywistość zamknięta. Szukają wzorców i znajdują je nie w wirtualnym świecie wymyślonych idei, tylko dookoła siebie. Spotykając się z tymi staruszkami, dotykają żywej historii, znajdują postawy wyraziste, czarno-białe, takie, które mogą przekonać, że nie zawsze wygrywa silniejszy, że warto być porządnym człowiekiem, który nie chodzi na kompromisy. Dziś młodzi ludzie znają języki, mogą podróżować. Jeżdżą więc po świecie i widzą dumę innych narodów z ich historii, więc oni chcą być dumni w dwójnasób, bo tego nie daje im współczesna szkoła.
Opuszczając siedzibę stowarzyszenia, chciałabym życzyć pani prezes wielu nowych pomysłów i owocnej pracy. Tego jednak nie brakuje. Za to marzy się jej rozwój nowych oddziałów: w Poznaniu, Białymstoku, Krakowie, również tego we Wrocławiu. Żegnamy się więc do szybkiego zobaczenia, może u nas, w „Civitas Christiana”.
Anna Sutowicz
pgw