Nie popełniłbym tego felietonu, gdyby przypadkiem mój wzrok nie zatrzymał się na pewnym tekście o tytule „Nikt nie lubi konkurencji” (brak podpisu), zamieszczonym w znanym mi tygodniku. Ale stało się – zainteresował mnie i… przeczytałem.
Nieznany autor tekstu donosi, że będący około sześćdziesiątki Kajetan Koźmian, polski prawnik i poeta, wylewał swoją frustrację na widok młodego wówczas Adama Mickiewicza jako dawno niewidzianej konkurencji: Młodej, zadziornej, bez kompleksów, za to z jasno wytyczonym celem, dla której „mistrz” nie jest już autorytetem i w ogóle nie jest mistrzem, staje się zawalidrogą, a nawet starym piernikiem. Choć przecież starym Koźmian nie był. Ale młodzi uznali, że jednak jest. Jego czas, wcale nie taki krótki, minął.
Pomijając fakt, iż to Kajetan Koźmian wywołał całą tę awanturę, natychmiast pojawiła się refleksja: a co ja jeszcze robię w środowisku pracy pośród ludzi tryskających młodzieńczą energią, świetnie zorganizowanych, mających plan na każdy dzień, bardzo pewnych siebie, nielubiących okazywać emocji. Poza tym świetnie radzących sobie w sytuacjach, które wymagają koncentracji i dużego zaangażowania, gdzie prym wiedzie kontakt z ludźmi, planowanie działania, asertywność itp.
No tak… pomyślałem, coraz trudniej będzie mi pośród młodych utrzymać się na powierzchni fali osobistych dotychczasowych doświadczeń, osiągnięć, nabytej wiedzy i umiejętności organizacyjnych. Czy stały się przestarzałe, pokryte patyną, przeterminowane?… Komu dziś potrzebne? Pytanie raczej retoryczne. Zaraz, zaraz… jeśli chodzi o patynę to i owszem, jest to cecha czegoś, co związane jest ze starzeniem, lecz przez to nabrało większej wartości! I co my tu teraz mamy? Niewygodną sprzeczność?
Na to pytanie odpowiedział już papież Franciszek na audiencji generalnej 18 maja 2022 roku wygłoszonej pod tytułem: „Hiob. Próba wiary, błogosławieństwo oczekiwania” („L’Osservatore Romano”, nr 6 [443], z 2022 r., s. 24.): Patrzmy na ludzi w podeszłym wieku, patrzmy na starców, na stare kobiety, staruszki; patrzmy na nich z miłością, patrzmy na ich osobiste doświadczenie. Oni bardzo dużo przecierpieli w życiu, bardzo wiele nauczyli się w życiu, wiele przeszli, ale ostatecznie mają pokój – pokój, powiedziałbym, niemal mistyczny, to znaczy pokój spotkania z Bogiem, tak iż mogą powiedzieć: „Znałem Cię ze słyszenia, a teraz ujrzały Cię moje oczy”. Ci starzy ludzie przypominają ów pokój Syna Bożego na krzyżu, który powierza się Ojcu.
I cóż z tego, gdy młodzi ludzie negują dziś doświadczenie ludzi starszych, a w wielu sytuacjach życiowych okazują wręcz do nich brak szacunku? Także powszechnie dziś panujący kult efektywności, tego wszystkiego, co świadczy o sprawności, powoduje, iż młodość nie ma takiej refleksji, że starszy człowiek może kochać, nadal rzucać się odważnie w nurt pracy, rozwijać swoje pasje, talent, garściami czerpać z życia. Zwyczajnie – żyć dalej. Psycholog podszepnie, że to naturalna cecha myślenia ludzi młodych, nie sięgająca horyzontu nadejścia dojrzałego wieku. Trudno się też z tym nie zgodzić.
Lecz jesień życia może być czymś naprawdę wyjątkowym, przyjmowanym z pokorą i pokojem serca. Jak napisałem w jednym ze swoich wierszy, może być jak: „sady ociężałe”, jak „spacer w deszczu liści / cichą uliczką na Starówce / z dala od głównego nurtu”. Nawet śmierć nazwałem „nieodłączną częścią życia”. Nie bez znaczenia zacytowałem tu ulubionego księdza poetę „Jana od Biedronki”: „jeśli jest miłość przestań się martwić / i śmierć się przyda”. A miłość jest. Jest w tym także franciszkańska, pogodna mądrość, akceptacja tego, co świat odrzuca i zagłusza… Dlatego nie dam sobie wmówić, że jest za późno, by sięgnąć po swoje marzenia!
Nadal pozostanę sobą – takim, jakim jestem. Ktoś kiedyś napisał: „Nigdy się nie poddawaj. Uwierz w siebie. Bądź pasjonatem. Pracuj ciężko. Nigdy nie jest za późno”. Amen.
/mdk