11 października rozpoczął się w Kościele Rok Wiary. Stało się to pół wieku po rozpoczęciu obrad pierwszej sesji II Soboru Watykańskiego
Rzeczywistość wiary jest bogata i wieloaspektowa. W podstawowym ujęciu wiara to akt woli i rozumu człowieka, który otwiera się na objawiającego się Boga. Owo otwarcie ma charakter dynamiczny; jeśli wiara nie jest nieustannie odnawiana przez modlitwę i sakramenty i nie jest rozwijana jako łaska dana od Boga, ulega skostnieniu, skarłowaceniu i może zupełnie zgasnąć. Jeśli natomiast jest karmiona wciąż na nowo, jeśli podlega pielęgnacji, to rozkwita, obejmuje coraz głębsze pokłady wewnętrzne człowieka i prowadzi go do świętości.
Rok Wiary ogłoszony przez Benedykta XVI jest okazją do pogłębienia relacji z tym, przed którym zegnie się każde kolano
Nowa sytuacja Kościół w świecie
Jeszcze w XIX w. teologowie zastanawiali się nad tym, czy istnieje jakaś szczególna forma wiary dana wielkim świętym, czy raczej jest tak, że na odpowiednio głębokim poziomie relacji z Bogiem niezwykłe dary łaski, takie jak kontemplacja wlana, mogą stać się udziałem wszystkich. Dziś, chociaż poszukiwania uczonych w tych obszarach nie ustają, ważniejsze wydają się inne problemy. Wiek XX z całym swoim rozwojem z jednej i okrucieństwem z drugiej strony postawił Kościół w perspektywie kryzysu.
Jesteśmy zatem w bardzo niepomyślnym położeniu. Dramatyczne zawieszenie między zbawieniem a potępieniem, o którym kiedyś pisał Błażej Pascal, to położenie każdego człowieka. Dotyczy wszystkich bez wyjątku, bez względu na to, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie. Bez wiary w Boga Jedynego, w Jezusa Chrystusa, Jego Zmartwychwstałego Syna nie możemy być zbawieni. Widzimy jednak coraz wyraźniej, że wielu spośród tych, którzy przyjęli chrzest i postawili pierwsze kroki na drodze wiary, a potem porzucili ten kierunek. Z bólem pisał o tym Benedykt XVI w motu proprio „Porta fidei” inaugurującym Rok Wiary. Papież zdecydowanie podkreślił, że sprawą zasadniczej wagi jest dawanie świadectwa, bo bez niego nie może zostać spełnione polecenie Zbawiciela o konieczności głoszenia Ewangelii wszystkim narodom.
Dzisiejszy, w dużej mierze zsekularyzowany świat, został pogrążony w relatywizmie moralnym, konsumpcjonizmie, takim życiu, jakby Boga nie było. Jednak mimo zmieniającej się na niekorzyść sytuacji sposoby ratunku pozostały przez wieki bez zasadniczych zmian. Benedykt XVI zwrócił uwagę, że trudno wyobrazić sobie dążenie do zbawienia bez sakramentów czy z pominięciem lektury Pisma Świętego, w którym zawarte są wciąż aktualne słowa Jezusa: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 54). Umiłowany uczeń Chrystusa, pisząc te słowa, pokazuje wymiar zbawczy wiary, która z kolei u synoptyków przedstawiana jest często w kontekście cudownych uzdrowień. Wiara znaczy u nich poznanie własnej ułomności, z której wypływa zaufanie do mocy leczącego Jezusa. Wierzący to ten, kto po utraceniu wszelkiej nadziei pokładanej w ludzkich wysiłkach zdaje się na pomoc Boga, dla którego wszystko jest możliwe (Mk 10,27). Wiara jest współudziałem w Boskiej wszechmocy, bo „wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy” (Mk 9, 23).
Są zatem takie sprawy w życiu wiary, które na ogół nie budzą wątpliwości, lecz są i takie, które wymagają pogłębionej uwagi i refleksji. Od czasów Soboru Watykańskiego II toczą się dyskusje, w jaki sposób go traktować. Ze strony zwolenników dostosowania Kościoła do czasów współczesnych Sobór może się spotkać z zarzutem, że reformy, szczególnie te zmierzające w kierunku demokratyzacji, nie były wystarczająco daleko posunięte. Tradycjonaliści mówią z kolei o tak zwanej „hermeneutyce zerwania”, czyli postulują, że w niektórych ze swoich postanowień Sobór odszedł od Tradycji Kościoła, wskutek czego nie może zostać uznany za prawowierny.
Hermeneutyka ciągłości
Jednak Benedykt XVI podkreśla, że właściwe stanowisko wyraża się w tak zwanej „hermeneutyce ciągłości”, która polega na przyjęciu Soboru jako ważnego, ale ma on być właściwie interpretowany. Jest to szczególnie ważne w kontekście przekazywania następnym pokoleniom depozytu wiary, który musi pozostać nienaruszony, bo w przeciwnym wypadku Kościół utraciłby swoją tożsamość. Benedykt XVI mówi o tym: „Nie przypadkiem w pierwszych wiekach chrześcijanie musieli się nauczyć Credo na pamięć. Było ono ich codzienną modlitwą, aby nie zapomnieć o zobowiązaniu przyjętym wraz ze chrztem”. Jest to o tyle istotne, że w dzisiejszych czasach punkt ciężkości dyskusji religijnych i praktyk duszpasterskich przeniósł się w stronę człowieka. Podczas gdy w czasach starożytnych soborów podejmujących kwestie dogmatyczne dyskusje o Bożej naturze stawały się udziałem zwykłych wiernych (znana jest anegdota o przekupkach, które rozprawiały o dwóch naturach Jezusa Chrystusa), o tyle dziś to, co zwraca uwagę wiernych, dotyczy ich własnego życia.
Z jednej strony nietrudno dziwić się abp. Wiesławowi Meringowi, który w homilii wygłoszonej w katedrze wrocławskiej podczas mszy otwierającej Rok Wiary, mając na względzie moralne dobro wiernych, zwrócił uwagę na szereg zagrożeń wynikających z lekceważenia ochrony życia ludzkiego. Z drugiej strony należy pamiętać o pogłębianiu znajomości treści wiary, gdyż jak mawiał Chesterton: „Gdy ludzie przestają wierzyć w Boga, zaczynają wierzyć w cokolwiek”.
Dzisiejsza sytuacja duchowa
Niestety to ostatnie stwierdzenie zaczyna obrazować sytuację duchową wielu współczesnych. Jeszcze dziesięć lat temu w Polsce było kilkunastu egzorcystów, dziś jest ponad stu i wydaje się, że stoimy przed perspektywą kolejnej bitwy duchowej. Jeśli wierni nie znają swojej wiary, mają naturalną skłonność do wybiórczego jej traktowania i już dzisiaj widać, jakie są skutki lekceważenia Dekalogu (w tym wypadku pierwszego przykazania).
Pomocą w pogłębianiu znajomości wiary rozumianej jako określona treść powinien być wydany 20 lat temu Katechizm Kościoła Katolickiego, którego pierwsza część jest poświęcona bezpośrednio licznym jej aspektom.
W motu proprio Benedykt XVI zwraca również uwagę na komplementarny charakter różnych wymiarów wiary, a także jej związek z miłością i dobrymi uczynkami. Owszem znajomość treści nauczania Kościoła jest istotna, ale jej dopełnieniem powinien być akt wiary. Dopiero otwartość serca połączona z wiedzą religijną i odwagą głoszenia mogą wydać obfity plon. Papież wskazuje, że drogą do tego powinna być refleksja nad historią chrześcijańskiej odpowiedzi na wezwanie Jezusa Chrystusa. Zarówno w wymiarze zbiorowym, jak i indywidualnym widać w tej historii momenty świętości i momenty grzechu. Taka refleksja w naturalny sposób może się przemienić w osobisty rachunek sumienia, w przemyślenie własnego powołania, które realizuje się w konkretnych warunkach rodzinnych, kulturowych, politycznych i społecznych. Wiemy z doświadczenia, że droga wiary nie jest łatwa, zdarzają się na niej momenty zwątpienia, zagubienia, a także samotności i wewnętrznej oschłości. Mają one głęboki sens w logice wiary, dzięki nim bowiem dokonuje się oczyszczenie i umocnienie tego, co jeszcze jest niedoskonałe. Papież, mając to na względzie, pragnąc dodać nam otuchy, kończy swój list optymistycznie: „Wierzymy z całą pewnością, że Pan Jezus pokonał zło i śmierć. Powierzamy się Jemu z tą pewną ufnością: On obecny wśród nas, zwycięża moc Złego (por. Łk 11, 20), a Kościół, widzialna wspólnota Jego miłosierdzia, trwa w Nim jako znak ostatecznego pojednania z Ojcem. Ten czas łaski zawierzamy Matce Bożej, nazwanej ťbłogosławioną, która uwierzyłaŤ (Łk 1, 45)”.
Potrzeba nowej ewangelizacji
Na rozpoczęcie Roku Wiary nałożyło się XIII Zgromadzenie Zwyczajne Synodu Biskupów, zaplanowane na 7-28 października. Jego tematem jest „Nowa ewangelizacja w celu przekazywania wiary chrześcijańskiej”. Owocem zgromadzenia synodu będzie najprawdopodobniej wydany tom pokonferencyjny, jednak już dziś wiadomo, że obrady synodu mają duży związek z właśnie rozpoczętym Rokiem Wiary. Jak do tej pory najbardziej żywe dyskusje wywołał amatorski film kard. Petera Turksona z Ghany, który zaprezentował zebranym biskupom (http://www.youtube. com/watch?feature=player_ embedded&v=KjlS-MeQ6jU#!), w którym pokazał trudną sytuację demograficzną związaną z rozprzestrzenianiem się islamu. Burzliwa dyskusja na ten temat jest całkowicie zrozumiała. Nieuprawnione jednak wydają się głosy tych, którzy próbują przekonać, że statystyki podane w filmie są niepewne, a Kościół skazany jest na dialog z islamem. Szacunki statystyczne demografów nie dają oczywiście absolutnej pewności co do przyszłości, lecz problem islamizacji Europy jest bardzo ważny, jak nigdy przedtem (co widać w wynikach badań Eurostatu).
Podobnie chybiona jest uwaga, że projekcja filmu może wywołać aktywację muzułmańskich fundamentalistów, ostatecznie przecież w filmie bardzo wyraźnie pada stwierdzenie, że do uczynienia z Europy obszaru islamskiego wcale nie trzeba terrorystów. To nie oni, lecz pokojowo nastawione muzułmańskie kobiety, rodzące wielokrotnie więcej dzieci niż (post)chrześcijańskie, rodowite Francuzki czy Niemki spowodują, że Europa w ciągu kilku najbliższych dziesięcioleci zmieni się nie do poznania. Ignorancja zwolenników dialogu za wszelką cenę jest tym bardziej rażąca, gdy weźmie się pod uwagę wypowiedzi polityków, na przykład Angeli Merkel ogłaszającej bankructwo i szkodliwość ideologii multikulti. Jakkolwiek by nie patrzeć na tę sprawę, bez naszej silnej wiary w Chrystusa ani Polska, ani Europa się nie ostaną.
Rok Wiary trwający do 24 listopada 2013 r., kiedy wypada uroczystość Chrystusa Króla, jest więc okazją do pogłębienia relacji z Tym, przed którym „zegnie się każde kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych (Flp 2,10).”
Adam Wątróbski