Jest w naszym systemie prawnym paragraf, który dotyczy obrazy uczuć religijnych, a właściwie art. 196 kodeksu karnego, który mówi że: „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.” Może dobrze, że taki zapis mamy, ale przy okazji uroczystości Bożego Ciała, sam sobie zadaję pytanie czy tylko o to chodzi?
Czy idziemy w procesji, w której oddajemy hołd naszemu Panu w imię uczucia? Czy Bóg jest uczuciem? Z jednej strony rozumiem, że świeckie prawo musi przyjąć jakiś punkt widzenia, a nie jest ono zdolne zaakceptować idei Boga, jest natomiast w stanie uwzględnić uczucie. To bardzo niedobry paradoks, bo w tej sytuacji ja, a właściwie moje uczucie, jest bardziej chronione niż Bóg. Ktoś mieniący się np. artystą niszczy, na oczach publiczności, książkę zawierającą Słowo Boga do nas skierowane, robi to z określoną intencją. Oczywiście może to być chęć obrażenia mnie i moich uczuć, ale one wyrastają z wiary w Boga Stwórcę, dla mnie ważniejsza jest więc obraza Boga, a nie mnie. Wierzę, że Bóg jest i tyle, nie obchodzi mnie specjalnie to, co o tym myślą inni.
Dla porządku: kto bezcześci przedmiot kultu z zamiarem bezczeszczenia obraża Boga.
Kto drwi z prawd wiary, drwi z Boga.
Kto wyśmiewa Ideę Boga wyśmiewa Boga.
Generalnie kto bluźni ten bluźni, a nie narusza moje uczucia.
Chyba jako katolicy powinniśmy w tej kwestii nieco zmienić optykę. Oczywiście nie oznacza to, że nie możemy się posługiwać systemem prawnym, nawet powinniśmy, ale nie może on prowadzić do relatywizacji rzeczy najważniejszych, czyli tego, że nie jest to kwestia naszego uczucia. Konsekwencje przyjęcia tego, że Bóg jest, są bardzo znaczące. Być może wszyscy ci, którzy przeszkadzają w procesjach Bożego Ciała instynktownie zdają sobie sprawę z tego faktu. Tak jak ponad 200 lat temu zdawał sobie sprawę z tego co niesiemy na czele procesji Franciszek Karpiński , kiedy tworzył jakże prawdziwe strofy, które wyjątkowo przytoczę tu w całości:
Zróbcie mu miejsce, Pan idzie z nieba,
Pod przymiotami ukryty chleba!
Zagrody nasze widzieć wychodzi
I, jak się dzieciom Jego powodzi.
Otocz Go wkoło, rzeszo wybrana,
Przed Twoim Bogiem zginaj kolana!
Pieśń chwały Jego śpiewaj z weselem,
On Twoim Ojcem, On przyjacielem.
Nic dosyć było to dla człowieka,
Że na ołtarzu codzień go czeka:
Sam ludu Swego odwiedza ściany,
Bo nawyki bawić między ziemiany.
Uścielajcie Mu kwiatami drogi,
Którędy Pańskie iść będą nogi!
Okrzyknijcie to na wszystkie strony:
"W środku nas idzie Błogosławiony!"
Straż przy nim czynią Anieli możni,
Nie przystępujcie blisko, bezbożni!
Obyście kiedyś i wy poznali,
Jakiegośmy tu Pana dostali!
On winy nasze darować lubi,
Jego się wsparciem ten naród chlubi.
W domu i w polu daje nam dary,
Serc tylko naszych żąda ofiary.
Niesiemy ci je, Boże, niesiemy!
Dawaj nam łaski, sercać dajemy.
I tej zamiany między stronami
Niebo i ziemia będą świadkami.
My nie słyszymy, jak nam niebiosy
Odpowiadają swemi odgłosy.
To nie o uczuciach, to o Bogu prawdziwym. Jeśli inni tego nie chcą rozumieć to przynajmniej my powinniśmy, choćby wtedy gdy za Nim przemierzamy procesyjnie ulice naszych miejscowości, ale potem też jest to niezmiernie ważne. Najważniejsze.
/mdk