Sutowicz: Od "nikt" do "ktoś" – narodziny narodu

2022/11/9
23
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Punktem wyjścia dla niniejszego tekstu jest stare zdjęcie, które czytelnicy widzą powyżej tekstu. Jest ono dla mnie ważnym symbolem, bo pokazuje znacznie więcej niż tylko to, co widać gołym okiem.

Taka sytuacja

Obrazek niby oczywisty. Słabiej znający historię powiedzą, że widzą tu eleganckiego mężczyznę, z elegancją cechującą się przedwojenną stylistyką, otoczonego asystą wojskową, przed wejściem do równie eleganckiego budynku. Mężczyzna składa wyrazy uszanowania starszemu człowiekowi w białej, chłopskiej sukmanie. Żołnierze dodają zdarzeniu szyku, a cywile zdają się być przejęci.

Fotografia zrobiona została w 1929 roku. Panem kłaniającym się chłopu jest prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Ignacy Mościcki, chłopem zaś Jan Słomka – były wójt Dzikowa, miejscowości będącej obecnie częścią Tarnobrzega. Spotkanie obu mężczyzn najprawdopodobniej jest związane z uroczystością wręczenia Słomce przez Mościckiego Złotego Krzyża Zasługi. Niby nic, a jednak. Gość prezydenta przyszedł na świat w roku 1842 roku, w czasach pańszczyźnianych i w społeczności poddanej rygorom tej instytucji, kiedy chłop, w sensie oczywiście klasy społecznej, a nie płci, bywał ledwie uważany za człowieka. W zaborze austriackim, w którym Słomka żył, był nikim i za „nikogo” się uważał. Będący u kresu swoich dni bohater fotografii, który nie wstydził się stanąć przed głową państwa w stroju, jakiego używał przez całe życie, jest znakomitym przykładem tego, co się zmieniło w Polsce, jak narodził się nowoczesny naród i ogarnął sobą masy wcześniej kompletnie wyzute z poczucia wspólnoty i pozbawione społecznych aspiracji.

Literat, ale nie tylko

Słomka jest postacią niezwykłą w naszej historii. Oprócz swojego zaangażowania społecznikowskiego, pisał pamiętniki. Dziś możemy czytać wspomnienia autorstwa człowieka, który przez dwie zimy chodził do placówki, jaką od biedy można by nazwać szkołą. Opisuje w pamiętnikach realia Dzikowa i najbliższych okolic, utrwala to, co widział i jak rzeczy zapamiętał. Jakby od niechcenia przedstawia uważnemu czytelnikowi opis tego, jak przez kilkadziesiąt lat tworzył się naród. Chociaż nie spodziewajmy się za dużo – Słomka opisuje to, co on uważa za ważne, i nie ogląda się na to, że kiedyś jakiś czytelnik uczony w szkołach w czasach „płynnej ponowoczesności” mógłby oczekiwać od takiego pisarstwa czegoś innego.

Na swój sposób symboliczna jest adnotacja, jaką autor czyni na początku wspomnień, zaznaczając, że w pisaniu pomógł mu syn, który ukończył studia. Na końcu zaś, kiedy pisze nieco o dzieciach i wnukach, dodaje mimochodem, że ojcem chrzestnym jednego z wnuków jest Roman Dmowski. Słomka dobrze pisze o hrabiach Tarnowskich – miejscowej, acz szeroko znanej rodzinie arystokratycznej. To też, w symboliczny sposób, pokazuje, że jest daleki od idei nienawiści do „klasy posiadającej”, mimo że nie ukrywa stanowiska mówiącego, że kwestię ziemi dla chłopów trzeba rozwiązać po myśli tych ostatnich.

Wiele rzeczy pisze jakby od niechcenia, ale są one znamienne. Oto w trakcie I wojny światowej jedzie do Wiednia, przez co unika życia pod chwilową rosyjską okupacją. Spotyka tu ministrów, senatorów, Polaków będących politykami monarchii austro-węgierskiej, których traktuje naturalnie, a ci ostatni zdaje się, że rozmawiają z nim jak z równym sobie, a w każdym razie nie robią mu uwag co do pochodzenia. Proces tworzenia się społeczeństwa polskiego zdaje się być w tamtych czasach w wysokiej fazie realizacji.

Droga

Może ktoś powie, że mamy do czynienia z kimś, komu się po prostu udało wyrwać ze swojego stanu i wejść w „towarzystwo”, tak jak niektórym przedstawicielom ludów kolonialnych, których biali dopuścili bliżej siebie, żeby się im wydawało, że są inni niż ich pobratymcy, i by przez takie przekonanie jeszcze lepiej służyli kolonialnym imperiom. Takie sytuacje zdarzały się kiedyś, a i dziś nie są obce przedstawicielom różnych „elit”, które chciałyby odciąć swoje korzenie, aby za wszelką cenę być uznanym za kogoś lepszego niż „tubylcza ciżba”.

Ale tu tak nie było i nie tylko o Słomkę chodzi. Pewnie wielu czytelnikom ciśnie się do głowy przykład bardziej symboliczny – Wincenty Witos, o nieco ponad dwadzieścia lat młodszy od bohatera zdjęcia i niniejszej wspominki, kiedy o pańszczyźnie już powoli zapominano. Słomka miał szansę coś niecoś pamiętać osobiście, a nawet jeśli nie, to żył w czasach archetypów, jakie się z tą instytucją wiązały. Na pewno obaj musieli łamać schematy, które nie pozwalały mieszkańcom wsi przyznawać się do polskiej wspólnoty narodowej. Słomka pisze, że bardzo długo po zniknięciu pańszczyzny starsi mieszkańcy wsi obawiali się, że w przypadku odzyskania przez Polskę niepodległości instytucja ta zostanie przywrócona. Propaganda, która mówiła, że to cesarz jest gwarantem wolności osobistej, długo była skuteczna.

Pańszczyzna ponadto wytworzyła w społeczności wiejskiej bardzo specyficzny typ psychiczny – człowieka biernego, niezainteresowanego czymkolwiek, niemającego żadnych aspiracji oprócz picia alkoholu. Alkohol to ważny element ówczesnego życia, towarzyszący chłopu od dziecka. Czytając Słomkowe wspomnienia, płakać się chce nad tym, co zrobiono z ludem. Ale tu znowu pojawia się optymistyczna refleksja, że wystarczyło kilkadziesiąt lat, by znaczną część tej patologii usunąć z życia, a z chłopów zrobić obywateli.

Niepodległość to nie frazes

Pamiętniki Słomki mogą być dziś inspiracją i smutne to, że nie zdobyły sobie popularności, na jaką bez wątpienia zasługują. Można się z nich wiele dowiedzieć i bardziej wmyślać się w refleksję o tym, czym jest niepodległość. To, że nastąpiła, jest wynikiem kilkudziesięciu lat pracy takich właśnie Słomków, którym z kolei ktoś wcześniej powiedział, że też mogą być Polakami, a nawet powinni, że naród to my wszyscy. To nie jest takie oczywiste, że ci ludzie uznali historię Rzeczypospolitej za część swojego dziedzictwa – proste opowieści, jakie początkowo byli w stanie przyswoić, o królach, hetmanach, bitwach, zwycięstwach i klęskach oręża I Rzeczypospolitej, zmieniały ich mentalność. Za tym poszło poczucie odpowiedzialności i troska o narodowy interes, tak jak o swój osobisty. Tę pracę ktoś wtedy wykonał. Musiał zacząć od tego, by ludzie mniej pili, by odsunąć od wpływu na masę chłopską żydowskiego karczmarza, wykazującego wiele sprytu, by picie było obrzędem codziennym. Potem trzeba było ludzi nauczyć czytać, następnie dostarczyć im lekturę, przez którą mogli rozumieć świat. Dalej był samorząd, spółdzielczość, dzięki której udało się przegnać ze wsi lichwę i klasę pasożytniczą, która z dziecinnej naiwności chłopa żyła, a potem… Mimo że proces nie został za czasów zaborów całkowicie zakończony, polska armia – w znacznej liczbie chłopska – przepędziła bolszewików i strzegła niepodległości.

Słomka doczekał się czasów, w których nie było nic niezwykłego w tym, że głowa państwa, nie całkiem wymarzonego i sprawiedliwego, ale jednak polskiego, kłania się starcowi w chłopskiej sukmanie.

Na koniec pozwolę sobie na pewną refleksję osobisto-ogólną. Sam pamiętniki Słomki czytałem jako młody człowiek ponad trzydzieści lat temu. Wpłynęły one znacząco na moje myślenie. W międzyczasie zobaczyłem, że ważne są np. dla Rafała Ziemkiewicza, który je przywołuje i również żałuje, że nie są szerzej znane. Wspominam o tym również dlatego, że wróciłem do nich dzięki internetowemu serwisowi „Wolne Lektury”, który opublikował je w tym roku w wersji elektronicznej – nie było rady, przeczytałem jeszcze raz, do czego zachęcam wszystkich. Wystarczy je ściągnąć na czytnik, póki są. Może się bowiem zdarzyć, że ktoś dojdzie do wniosku, że takich książek nie powinno się czytać, i tajemniczo dodam, że ci, którzy już są po lekturze, mogą się domyślić dlaczego.

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 4 | październik-grudzień 2022

/em

Piotr Sutowicz

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej