Kiedyś funkcjonowało potoczne określenie „dzieci wychowywane przez ulicę” na opisanie zjawiska dzieci pozostawionych samych sobie, bez wzorców, opieki i roli wychowawczej rodziców, narażonych na zgubne oddziaływanie patologicznego, często przestępczego środowiska rówieśniczego. Z czasem stawało się ono dla nich jedynym źródłem autorytetu. Dziś określenie powyższe przestało powszechnie funkcjonować, ale możemy je swobodnie zamienić na „dzieci wychowywane przez internet”. I tu, podobnie jak przed laty, rodzice mało wiedzą lub nie chcą wiedzieć o tym, z kim i jakie relacje nawiązują ich dzieci, od kogo czerpią wzorce, mało tego, często wręcz są usatysfakcjonowani, że dziecko nie zawraca im głowy spędzając „spokojnie” czas w internecie.
Oczywiście nie chodzi tu o uogólniającą opinię. W internecie są treści dobre i złe, są rodzice świadomi oraz bezmyślni i obojętni. Ale kiedy widzi się 2-3 letnie dzieci w wózku z telefonem, albo mijając place zabaw, ławki i parki, gdzie młodzi siedzący razem skoncentrowani są na swoich telefonach zamiast na rozmowie, to pojawia się pytanie - dokąd to zmierza? To pytanie nabiera także znaczenia w kontekście ostatnich dni i demaskowania internetowej patologii infekującej świadomość głownie młodej części społeczeństwa.
Podczas gdy w oficjalnej przestrzeni medialnej ostatnie dni zdominowane są przez pozorną i naciąganą dyskusję o tym, kto wygrał debatę wyborczą, internetowy film demaskujący patologię tzw. influencerów i youtuberów po dwóch dniach osiągnął w popularnym serwisie Youtube 10 milionów odsłon. To pierwszy na taką skalę udokumentowany raport filmowy ukazujący olbrzymią skalę biznesu pseudorozrywkowego, którego obiektem oddziaływania są coraz młodsi użytkownicy internetu. Po krótce: film ukazuje, jak generując coraz bardziej prymitywne treści, tworzona jest swoista antykultura, oswajająca odbiorców z idącą coraz dalej deprawacją i kreująca wciąż nowe postacie, wzorce, marki na potrzeby przełamywania kolejnych barier wulgarności i demoralizacji. Ale film dotyka też wrażliwego tematu postępującej seksualizacji młodego pokolenia w internecie i podejmowania przez część popularnych twórców internetowych działań wobec małoletnich dziewcząt naruszających zasady przyzwoitości, moralności i obowiązującego prawa.
Przez lata rozwijał i rozwija się nadal proceder tworzenia nie tylko swoistej antykultury w internecie, olbrzymiego biznesu robionego z wielkim cynizmem i wyrachowaniem, wykorzystując emocje w szczególności dorastającej młodzieży i dzieci, ale wiele już teraz wskazuje na oswajanie milionów młodych odbiorców z akceptacją pedofilii, beztroskiego podejścia sfery seksualności i zachęcaniem do demoralizacji.
Oczywiście sprawy nie załatwi się jednym rozporządzeniem, ustawą ani transmitowaną konferencją prasową. Aby rozprawić się ze złem, które czyha na nasze dzieci w internecie, nie wystarczą narzędzia administracyjne, choć są one bardzo potrzebne, niezbędne i należy nimi egzekwować prawo. Oby narastała także refleksja, jak skutecznie przeciwdziałać internetowej patologii, jak uświadamiać rodziców, że przekazanie telefonu dziecku wcale nie jest gwarancją jego bezpieczeństwa, a otwiera mu drogę i zachęca wręcz do wejścia do świata niebezpiecznego. Polska nie jest jedynym krajem, który się z tym boryka. Problem jest dużo rozleglejszy, a państwa z różnym rezultatem próbują go rozwiązywać. Ale próbują, tymczasem w Polsce brak jakichkolwiek zasad i jest to przykład, jakie owoce przynosi całkowicie liberalne podejście do tematu. Dobrze, że rodzą się pomysły kształtowania kultury i higieny cyfrowej. Jest to niezbędne. Powyżej celowo zestawiłem dysproporcje między debatą wyborczą i telewizyjnym światem oraz burzą obserwowaną i komentowaną żywo w internecie po zdemaskowaniu prawdy o wpływowych ludziach polskiego YouTuba. Tak, te światy się coraz bardziej rozchodzą, są sobie nie tyle wrogie, co obojętne. Ale nie jest to obojętne dla przyszłości.
Dziś, poza jakąkolwiek odpowiedzialnością i nadzorem społecznym, każdego dnia działa zyskowna patologiczna inżynieria skierowana do milionów odbiorców w internecie, kreująca swoje autorytety i wzorce postaw. Pamiętajmy, że ci najmłodsi, którzy są jej obiektem, są najważniejsi. To przyszłość Polski. Jeśli pozostawimy ich samych sobie, kiedyś na ulicy, dziś w internecie – przegramy. I nawet się nie zorientujemy.
/ab