Z cyklu: Edukacyjne MarzyMisie
Listopad w Kościele rozpoczyna się od Uroczystości Wszystkich Świętych. Wspominamy ludzi, którzy są dla nas drogowskazami w dążeniu do doskonałości i zbawienia. W Polsce pierwsza połowa października to dodatkowa zaduma i radość związana z odzyskaniem niepodległości. Zarówno święci, jak i patrioci, w swej niezłomnej postawie budują obraz autorytetu.
Marzy mi się listopadowy MarzyMiś, który jest zapatrzony w autorytet. Zarówno ten dalszy ikoniczno-historyczny, jaki i ten całkiem bliski rodzinno-społeczny. Młodzież dziś nierzadko ma problem ze wskazaniem autorytetów, które chce naśladować. Krytycy mówią, ze współczesne pokolenia gubią wartości duchowe na rzecz wypierających ich wartości materialnych. Optymiści twierdzą, że młodzi potrzebują czasu, aby dojrzeć do uznania autorytetów. Patrzący realnie wskazują, że zapatrzenia nowego pokolenia są takie, jak je ukształtowały starsze pokolenia.
Na co ma się więc zapatrzyć współczesny uczeń? Na pierwszym miejscu jest zapatrzony w rodzica. Dla przedszkolaka, rodzic jest nieomal Bogiem, wie wszystko, wszystko potrafi, jest silny i rozwiązuje większość problemów, jakie są nie do przejścia dla malucha. Dla rodzica są często prozaiczne, dla pociechy wręcz życiowe. Moment później dzieci zaczynają kopiować nie tylko zachowania, ale i poglądy rodziców. Ten, o którym rodzic mówi z szacunkiem, będzie szanowany przez pociechę, ten, który jest pogardzany, będzie pogardzany. Jeśli my, jako rodzice, nie potrafimy mówić z szacunkiem o kimś, to nie dziwmy się, że nasz wychowanek nie ma autorytetów, gdyż ten naturalny rodzicielski, bez ukazania fundamentów będzie chwiejny lub wywrócony jak drzewo bez korzeni.
Szkoła rozwija dzieci i młodzież na wielu płaszczyznach. Dzieje się to w kontekście relacji międzyosobowych. One ułatwiają lub utrudniają działania edukacyjne. Sytuacją wymarzoną jest, aby to nauczyciel stał się autorytetem dla swoich podopiecznych. Tak się dzieje, gdy relacje cechują się obopólnym szacunkiem. Przekazywanie wiedzy, umiejętności i postaw w szkole musi angażować uszy jednej i drugiej strony. W innym przypadku szkoła staje się niepotrzebna, gdyż samą wiedzę można pozyskać z książki lub filmiku na YouTube. Wszak na tym ostatnim są już nawet konkretne uniwersyteckie wykłady. Życie szkolne musi więc opierać się na słuchaniu. To ono buduje autorytety. Aby uczeń zapatrzył się w nauczyciela, ten musi zasłuchać się w jego potrzeby. Uczniowie potrafią to docenić i nawet te „nudne” fragmenty podstawy programowej można „przełknąć”, gdy są potrawą serwowaną przez darzonego sympatią i szacunkiem pedagoga.
Nauczyciel słuchający i zapatrzony. Kto jest autorytetem dla dzisiejszego belfra? Święci? Patrioci? Rodzice? Zapewne nie sposób znaleźć uniwersalnej odpowiedzi. Jakie cechy charakteru musi posiadać osoba, na którą powinniśmy się zapatrzeć, nie po to, aby się głupio zagapić, ale po to, by czerpać siły? Moją propozycją jest nieco ekwilibrystyczne z punktu widzenia medycyny połączenie bezpośrednie w formie trójkąta. Jego wierzchołkami będą oczy, uszy i serce. Na środku podstawy idealnie między oczami i uszami musi znaleźć się mózg a na wierzchołku, w środku serca, drugi człowiek. Mózg powoduje, że dzięki zasłyszanemu słowu stajemy się zapatrzeni. Tak jak zapatrzeni na Jezusa byli święci po usłyszeniu Dobrej Nowiny. Tak jak zapatrzeni na Ojczyznę byli patrioci po usłyszeniu cierpienia narodu. Nie były to jednak zwyczajne zapatrzenia, a takie płynące przez wierzchołek trójkąta zanurzonego w sercu. Ono zaś dokonało koniecznego zmiękczenia, wszak trójkąt ma wszystkie kąty ostre.
MarzyMisie zapatrzenie przez serce. Na siebie wzajemnie. Na rodzica, którego trud zrozumiemy dopiero, jak zostaniemy rodzicami. Na nauczyciela, który widzi zamiast numerków w dzienniku konkretnych uczniów. Na uczniów, którzy zrywają się przed piątą, aby na ósmą dojechać 40 kilometrów do szkoły albo podpierają oczy zapałkami, aby pogodzić szkołę muzyczną, treningi lub pracę (w części przypadków konieczną) z nauką.
Budujmy codzienny szacunek, aby umożliwić peryskopowi sięgającemu ponad codzienne troski, a sterowanemu sercem zapatrzenie się na autorytety te bliskie i te dalekie.
/ab