Nadchodzące wakacje wprowadzają nas w czas, w którym chcielibyśmy nieco odetchnąć. Na wielu poziomach, także na poziomie myśli. Nie ułatwia tego szum informacyjny, który nas otacza. W tym szumie chciałbym wyodrębnić specyficzny „podszum”: trwającą w najlepsze kampanię polityczną. Kalendarz wyborczy ułożył się akurat w ten sposób, że z każdym kolejnym, letnim dniem, rozpędzać się będzie machina serwująca nam wyborcze obietnice.
Czy szukać odpoczynku od tego rodzaju informacji? Wszak nieinteresowanie się sprawami publicznymi to żadna chluba, a w zależności od interpretacji, może to być nawet grzech zaniedbania. No i wreszcie nikt chyba nie chciałby być idiotą (który to wyraz wywodzi się ze starożytnej Grecji i oznacza osobę, która interesuję się tylko swoimi sprawami prywatnymi, a odrzuca kwestie społeczne). Z drugiej strony z przekąsem można stwierdzić, że idiotą można raczej zostać, właśnie słuchając polityków. Cóż zatem czynić?
Przede wszystkim zdać sobie sprawę, że okres wyborczy zasadniczo nie służy temu, by dowierzać popełnianym w jego czasie deklaracjom. Ogólnie zawód polityka wiązany jest z niskim zaufaniem społecznym, a w znacznej mierze przyczyniają się do tego rozdmuchane obietnice. Część z nich przecież wypowiadana jest z pełnym przekonaniem, że są niemożliwe do realizacji, albo - wprawdzie zrealizujemy je, ale kosztem przyszłych pokoleń. Niech one się martwią. Byleśmy my mieli lepiej. Byle teraz poprzesuwać trochę pieniędzy. Byle nas wybrali…
Nie chcę popadać w jakiś defetyzm. Zasadniczo wiemy, jak wygląda świat polityki i nie oczekujmy cudów. Ale z drugiej strony bądźmy świadomymi wyborcami. Świadomymi także w tym sensie, że nie przyjmujemy wszystkiego bezkrytycznie. Pytajmy i przede wszystkim wyciągajmy konsekwencje. Nie bądźmy bezkrytyczni wobec tych, na których oddaliśmy głos. Jeżeli odbiegają od swoich obietnic, jeżeli skręcają, to otwarcie zgłaszajmy to „naszym” posłom. Wywierajmy na nich presję.
Podsumowując: akurat w tym przypadku rekomenduję, aby nie wiązać się na śmierć i życie, ale wybrać raczej związek partnerski. Gdy polityk mówi Wam: i ślubuję Ci…, to podejdźcie do tych deklaracji z dystansem.
/ab