Zbróg: Polecam film, który mnie zasmucił

2023/01/31
stowarzyszenie milosnikow
Fot. Filmweb.com, kadr z filmu "Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek”

Ostatnio obejrzałem film. Gdybym napisał, że samo w sobie było to nie lada wydarzeniem, to wyszedłbym na męczennika braku czasu. Zatem temat rozwinę. I jak to często u mnie bywa, tekst nawet nie stanie obok szanującej się recenzji. Będzie to raczej podzielenie się rozważaniami, które zrodziły się po jego obejrzeniu.

Chodzi mianowicie o „Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek”. Film wcale nienowy, bo z 2018 roku, będący adaptacją książki o tym samym tytule autorstwa Annie Barrows i Mary Ann Shaffer. Akcja dzieje się tuż po drugiej wojnie światowej, choć w trakcie budowania narracji cofamy się także do okresu samej wojny. Dowiadujemy się o losach mieszkańców wyspy Guersney. Jest to jedna z Wysp Normandzkich, leżących tuż u wybrzeży Francji, ale wchodzących w skład Wielkiej Brytanii. Po upadku Francji w 1940 r. znalazły się one pod okupacją niemiecką. Właśnie tego okresu dotyczą wydarzenia przedstawione w filmie.

Film polecam z kilku powodów, choć żaden ze mnie krytyk. Filmy podobają mi się lub nie. Ten akurat mi się podobał. Ale nie tylko dlatego go polecam. Dodatkowym powodem jest bardzo dobrze poprowadzona fabuła, w której powoli, wraz z główną bohaterką poznajemy kolejne etapy pewnej tajemnicy, którą skrywa lokalna społeczność wyspy Guersney. Książki będącej pierwowzorem nie czytałem, ale po obejrzeniu adaptacji wyobrażam sobie, że ma ona kluczową dla mnie cechę decydującą o tym, czy powieść jest dobra, czy nie: chęć przeczytania jeszcze jednej strony, jeszcze jednego rozdziału, by dowiedzieć się, co wydarzy się dalej.

Najważniejszą dla mnie zaletą jest ukazanie życia przeciętnych ludzi pod okupacją i tego, jak próbowali zbudować chociaż pozory normalności, powołując tytułowe stowarzyszenie. Tak naprawdę cała ta opowieść jest zręcznym, nienachalnym propagowaniem historii swojego narodu. Co warto zauważyć, film jest uczciwy pod kątem historycznym. Ukazany jest bowiem los polskich i sowieckich jeńców, którzy w niewolniczy sposób budują umocnienia niemieckie na Guersney. Jak mówi jeden z bohaterów: „myśmy głodowali, ale oni umierali z głodu”.

Brakuje mi takiego kina w Polsce, gdzie zręczna, zachęcająca do oglądania fabuła staje się przyczynkiem do przedstawienia wydarzeń historycznych. Kolokwialnie mówiąc to zazdroszczę Brytom, że nawet melodramat potrafili zaprząc do swojej polityki historycznej. Tak naprawdę właśnie to zasmuciło mnie po obejrzeniu tego filmu.

A Ty, Polaku, czytaj na polskojęzycznych portalach z niemieckim kapitałem, że Polki chętnie wdawały się w romanse z niemieckimi żołnierzami. A artykuł okraszony zdjęciem polskich kobiet prowadzonych przez niemieckich żandarmów na egzekucję w Palmirach. Ta sprawa z 2021 roku, kiedy to Onet opublikował artykuł „Romans z niemieckim żołnierzem był surowo zakazany, ale w Polsce żyją dzieci będące owocem takich związków”, do dzisiaj nie spotkała się według mnie z adekwatną reakcją społeczną. Możemy dużo mówić o upadku Zachodu, ale jakoś nie wyobrażam sobie, by podobna sprawa przeszła tak samo cicho chociażby wśród przywoływanych tutaj Brytyjczyków.

 

/ab

Mateusz Zbrog

Mateusz Zbróg

Politolog, członek Zarządu Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#film #Polska #historia #zbróg
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej