Kubicka: Żelazne postanowienia czy słomiany zapał?

2023/01/30
AdobeStock 477403360
Fot. Adobe Stock

Mija miesiąc od momentu, gdy wraz z początkiem 2023 roku większość z nas powzięła decyzję o byciu lepszą wersją samego siebie. Mowa oczywiście o postanowieniach noworocznych, których realizacja miała nastąpić w ciągu kolejnego „okresu rozliczeniowego”. Chęć podjęcia się takiego wyzwania pod koniec ubiegłego roku deklarowało 72% Polaków, jak wynika z badań sieci inwestowania społecznościowego „eToro”.

Już teraz dobrze wiemy, że przynajmniej niektóre z naszych planów zostały napisane palcem po wodzie i we wdrażaniu ich w życie nie wytrwaliśmy nawet miesiąca... Pół żartem pół serio można by rzec, że postanowienia znikają jak świeże bułeczki z budyniem, właśnie wtedy, gdy zdecydowaliśmy się nie jeść słodyczy.

Jeśli założymy sobie wziąć „korki” z włoskiego, to bardziej prawdopodobne zapewne okaże się, że z korkami będziemy mieli do czynienia, ale na ulicy, gdy w nich utkniemy jadąc do pracy. A czy nasz noworoczny zapał zrywania się godzinę wcześniej z łóżka, by odbyć trening, nie kończy się często na tym, że jedyne, co zrywamy, to boki ze śmiechu, gdy do późna oglądamy komedię, a potem nazajutrz zrywamy „umowę” podpisaną z samym sobą na poranne wstawanie...? Przykłady tego typu można mnożyć.

Takie realia potwierdzają wyniki badań naukowców z amerykańskiego uniwersytetu w Scranton w Pensylwanii, które wskazują, że zaledwie 8% osób realizuje swoje postanowienia noworoczne.

Ich kruchość dobrze obrazują też kadry z siłowni, które przeżywają prawdziwe „oblężenia” z początkiem roku, by z biegiem czasu coraz bardziej się wyludniać. A dlaczego? Bo często klienci rezygnują z siłowni przegrywając w siłowaniu się z własną silną (słabą?) wolą.

Sama też niejeden raz stawałam się „słomianozapałowcem”, gdy mimo udanego startu „przygody” np. z odchudzaniem, po pierwszym niepowodzeniu poddawałam się – nie znalazłam zagubionej gdzieś determinacji, brakowało czasu, energii, zapału... ech...

Takie „porażki”, rozczarowania mogą nas frustrować, źle wpływać na nasze samopoczucie, samoocenę.

Może więc należałoby sobie darować te wszystkie plany na zmiany, a postawić na „carpe diem” – chwytaj dzień?

Myślę, że całkowita rezygnacja z postanowień to zdecydowanie nie jest dobry pomysł, bo człowiek, by się rozwijać, potrzebuje takich bodźców. Każdy zawsze może coś w swoim życiu zmienić na lepsze, nie ma „chodzących ideałów”. Aby jednak nie poddać się stanom załamania po kolejnych nieudanych próbach realizacji wyznaczonych celów, należałoby się zastanowić, czy nie są one zbyt dalekosiężne, ambitne, oderwane od rzeczywistości? Czy mierzymy siły na zamiary, czy tych planów nie nakładamy sobie na swoje barki zbyt wielu? Wydaje mi się, że lepiej być krótkodystansowcem, który dobiega do mety, niż maratończykiem, który schodzi z trasy po pierwszej zadyszce...

Postanowienia noworoczne podejmowane są czasem pod wpływem silnych emocji, wielkich nadziei na zmianę rodzących się z początkiem kolejnego roku. Czy taki impuls, który prowadzi do szybkich, nieprzemyślanych decyzji to dobry doradca? Czy to w ogóle odpowiedni czas na wielkie zmiany? Istnieje pogląd, według którego najlepszym momentem na tego typu plany, jest okres pourlopowy. Wtedy to wypoczęci tryskamy energią, w dodatku pogoda za oknem wydaje się być bardziej sprzyjająca niż ta zimowa z krótkim dniem. Z drugiej strony, czy jeśli z tych względów teraz odłożymy pracę nad sobą na „lepszy czas”, to po wakacjach nie znajdziemy innej wymówki?

W toku wcielania w życie naszych postanowień myślę, że warto uświadomić sobie własną słabość – musimy dać sobie prawo do upadku, bo jesteśmy tylko ludźmi... „Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor, 9). Ważna jest jednak konsekwencja i wytrwałość na przekór naszym niepowodzeniom. Potwierdzają to wyniki badań – 71% osób, którym udało się dotrzymać postanowień noworocznych, ponosiło porażki, ale nie poddali się. W wielu przypadkach po „upadku” podwoili swoje wysiłki.

Wg mnie odejście od zbyt ogólnikowych zamierzeń na rzecz przemyślanego planowania konkretnych zadań do realizacji, to droga do tego, by nie stały się one tylko pobożnymi życzeniami.

A jeśli już mowa o pobożności... Czy jako katolicy w naszych postanowieniach nie powinniśmy skupić się bardziej na tych, które tyczą się naszego rozwoju duchowego? Może warto rozważyć, co przy ograniczonych możliwościach czasowych będzie dla nas lepsze – czy zaangażowanie się w rzeźbienie naszej sylwetki, czy rzeźbienie pięknego ducha? Jeśli skupimy się na drugim aspekcie naszego życia, to śmiało możemy prosić Ducha Świętego o wsparcie, siłę w realizacji powziętych postanowień. Wszak jak czytamy w Piśmie Świętym: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5).

Jeżeli nie udało Ci się zrealizować noworocznych planów, głowa do góry, każdy dzień może być okazją do „dobrych zmian”, a Wielki Post, który zbliża się wielkimi krokami, na pewno będzie takowym sprzyjał. Tylko pamiętaj – jeśli upadniesz – nie poddawaj się – powstań – Bóg jest z Tobą, On da Ci moc!

 

/ab

Kubicka

Barbara Kubicka

Członek Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#postanowienia noworoczne #Nowy Rok #praca nad sobą #felieton
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej