Zembrzycka: Jarmark - tak, jasełka niekoniecznie?

2022/12/12
AdobeStock 127046428
Fot. Anneke / Adobe Stock

Jasełka to piękna Bożonarodzeniowa tradycja. Jej nazwa pochodzi od staropolskiego słowa "jasło" oznaczającego żłób małego Jezusa. Źródła podają, że pierwszy spektakl odtworzenia narodzin Jezusa odbył się we Włoszech w 1223 roku, a jego autorem był św. Franciszek z Asyżu. W Polsce jasełka po raz pierwszy przedstawiono na przełomie XIV i XV wieku. Ich bohaterami pierwotnie były figury, potem kukiełki i marionetki. W średniowieczu przybrały one formę teatralną z udziałem aktorów. I tak jest do dziś. Przez długie dzieje tej tradycji dyskutowano nad charakterem, ewentualnie miejscem jasełek... a dziś? Nierzadko wątpliwość wzbudza sam fakt ich wystawienia w miejscu publicznym - na przykład w szkole…

Gdy byłam dzieckiem, każdego roku już w listopadzie rozpoczynały się w podstawówce próby do montażu słowno-muzycznego. To był "gorący czas" oczekiwania na wyznaczone role - kto będzie Maryją? Komu zostanie przydzielona rola Józefa? Kto zaśpiewa „solówkę” kolędy w chórze aniołków? Sam występ był ekscytującym wydarzeniem dla małych aktorów, ich rodziców i w ogóle całej lokalnej społeczności, a także swoistym wstępem do świętowania Bożego Narodzenia. Ta inicjatywa niewątpliwie pomagała dzieciom wyobrazić sobie, jak to wszystko naprawdę wyglądało. Śledząc, jak dziś oczekuje się przyjścia Pana, stwierdzam ze smutkiem, iż coraz mniej w nas entuzjazmu związanego z przygotowaniem się do Świąt Bożego Narodzenia w tradycyjnej katolickiej formie, w tym właśnie w formie jasełek. Będąc mamą dwóch dorastających córeczek oraz współpracując ze szkołami na co dzień przy organizacji Ogólnopolskiego Konkursu Wiedzy Biblijnej zauważam, że zdecydowanie maleje liczba szkół podejmujących się tego wyzwania. A im większe miasto, tym więcej problemów z podjęciem tego tematu.

Osobiście jako rodzic, doświadczyłam tego w jednym w gdańskich przedszkoli. Zapisując tam dziecko, bardzo cieszyłam się, że budynek jest nowy i wszystko wokół i w środku - piękne i nowoczesne. Nie sądziłam jednak, że aż tak nowoczesne, w tym przede wszystkim profil i kierunek działań placówki. W listopadzie wychowawczyni klasy, do której uczęszcza moja córka, podjęła temat jasełek, a moja pociecha miała zagrać jedną z głównych ról. Niestety, z powodu choroby nie chodziła do przedszkola przez dwa tygodnie, które miały być czasem przygotowań do spektaklu. Jednak w domu z wielkim zapałem uczyła się swojej roli, którą opanowała bez zarzutu. Po powrocie, jakież było nasze zdziwienie, gdy nauczycielka oznajmiła, iż jasełka się nie odbędą, bo tak postanowiła pani dyrektor. Ze względu na moją córkę, ale przede wszystkim na wyznawane przez nas wartości, nie mogłam zupełnie zrozumieć takiej postawy. Udałam się do pani dyrektor na umówione spotkanie. Wyjaśniła mi, że podjęła taką decyzję ze względu na fakt, iż w przedszkolu jest duża liczba osób niewierzących lub o innym wyznaniu i w związku z tym organizacja jasełek mogłaby wywołać w nich poczucie dyskryminacji. Nie umiałam ukryć swojego zdziwienia i oburzenia, zaczęłam więc „drążyć temat”. Okazało się, że placówka, jako nowo powstały obiekt, obawia się ataków ze strony lokalnych mediów, mogących oskarżyć ich o nakierowanie swojej działalności na kwestie związane z wiarą chrześcijańską, co nie jest dobrze postrzegane w naszym mieście. Po prostu przestraszono się złych opinii. Wiem, że w tym czasie zdarzały się w Gdańsku sytuacje o podobnym charakterze. Na przykład w jednym z liceów wybuchła afera w związku z klasową wigilią, na której młodzież podzieliła się opłatkiem. Wydawałoby się tradycyjnie, jak co roku - jednak komuś to przeszkadzało. Wstrząśnięta sytuacją w przedszkolu próbowałam uświadomić pani dyrektor, że taka decyzja dyskryminuje i oburza nas – katolików. Dlaczego się tym nie przejmują? Niestety przedstawione przez nią fakty obaliły wszelkie moje argumenty… Jak się okazało, z rodziców 200 przedszkolaków, zaledwie 11, łącznie z nami, zgłosiło chęć uczestniczenia dziecka w lekcji religii. Nie było sensu podejmowania dalszej dyskusji, gdyż dało się wyraźnie odczuć, że sami jesteśmy sobie winni oraz że jedne decyzje są ściśle powiązane innymi. Wyszły tu nasze zaniedbania, a przede wszystkim strach dyrekcji nie tylko przed złą opinią w mediach, ale również przed brakiem dofinansowania działalności szkoły z Urzędu Miasta... Tu pragnę podkreślić - tego samego miasta, które co roku ogromne pieniądze inwestuje w Jarmark Bożonarodzeniowy. Piękne stoiska w samym jego centrum, sceny, zakątki tematyczne, atrakcje i zapierające dech w piersiach oświetlenie. To wszystko przyciąga tłumy turystów z całego świata, by mogli poczuć świąteczną atmosferę w mieście Neptuna. Ale czy naprawdę tylko o to powinno chodzić? O komercyjne stragany, miłą atmosferę i dmuchane mikołaje? Dlaczego w dużych miastach okrada się z Ducha Bożego wszystko, co dotyczy Świąt? Jarmark - jak najbardziej tak, ale jasełka już niekoniecznie? Zastanówmy się, szczególnie teraz w adwencie, co zrobić, by zmienić obecny stan rzeczy, jak to naprawić?

Proponuję - zacznijmy od siebie. Świadomie i z uporem postawmy na to, co Boże w ten przedświąteczny czas. Pójdźmy z pociechami na roraty, w święta na koncert polskich kolęd, a nie „Songs of Merry Christmas”. Wspierajmy na ile możemy tych, którzy mimo wszystko podejmują trud zorganizowania jasełek w szkołach. Znajdźmy szopkę bożonarodzeniową, która wzbudzi zachwyt naszych małych domowników, opowiedzmy o istocie Świąt – o prawdziwym Bożym Narodzeniu, o prawdziwym biskupie Mikołaju. Udzielmy pomocy tym, którzy rozpaczliwie jej potrzebują i nie chwalmy się tym faktem w mediach społecznościowych. A o świąteczną atmosferę zadbajmy przede wszystkim w swoim rodzinnym domu, piekąc pierniki na choinkę i spędzając razem czas, który jest nam zadany. Nie dajmy się ponieść tłumowi pędzącemu bezmyślnie i nie traćmy z oczu tego, co najważniejsze! Bo Jezus, jak co roku, i tak się narodzi... Ale od nas zależy, czy pozwolimy sobie i swoim bliskim to zauważyć i odpowiednio przeżyć, czy też „popłyniemy z prądem” wielkomiejskich świateł... - donikąd.

/mdk

Beata Zembrzycka kwadrat

Beata Zembrzycka

Zastępca dyrektora Instytutu Biblijnego Katolickiego Stowarzyszenia ,,Civitas Christiana”, szczęśliwa żona i mama Hani i Zosi.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#jasełka #jarmark #kultura łacińska #Boże Narodzenie #dechrystianizacja
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej