Agnieszka Gościeniecka: Zakurzony orient Maroka

2021/04/9
88 lub 89
Zdjęcia: Adobe Stock

Nasz rodzinny wyjazd do Maroka był całkowicie spontaniczny. Nie planowaliśmy podróży w te rejony świata, ale życie jest nieprzewidywalne i w drugiej połowie sierpnia 2019 roku wysiedliśmy z samolotu na lotnisku w Marrakeszu.

Byliśmy ciekawi jak żyje się w tym rejonie świata, czy jest tak pięknie jak mówią. Jak traktuje się obcych, w dodatku chrześcijan - czy będziemy gośćmi, czy intruzami. I co najważniejsze - czy uda nam się znaleźć, choć nikły, ślad chrześcijaństwa na tej surowej ziemi.

Wrota Sahary

Myśląc Afryka widzimy Saharę, karawany, berberyjskie namioty. Dlatego też nasze pierwsze kroki zaprowadziły nas do wrót pustyni - miasteczka Warzazat. Marokańskim zatłoczonym autobusem komunikacji publicznej, który w Europie nie spełniłby żadnych wymogów atestów, wyruszyliśmy na drugą stronę gór Atlas w kierunku Sahary. Mijane urocze osady zbudowane z gliny, Ksary, gaje oliwne wynagradzały tą długą podróż.

Warzazat przywitało nas upałem, spokojem i czystością. Nie ma tu dużo do zwiedzania. Główne punkty to studio filmowe, w którym powstały ekranizacje "Gladiator" i "Kleopatra" oraz forteca, czyli marokańska Kasba - Taurit. Ale nie samo miasteczko było naszym głównym celem.

Niespełna 30 kilometrów od marokańskiego Hollywood, leży wspaniały Ksar Ajt Bin Haddu. To wpisany we wzgórze jeden z symboli światowego dziedzictwa UNESCO. Kompleks zbudowany z czerwonej gliny i drewna powstał około XVI wieku i był ważnym punktem wypraw karawaniarskich. W budowli do dziś mieszkają ludzie. Zajmują się rękodziełem i handlem, prowadzą muzea oraz galerie.

Warto pobłądzić po wąskich uliczkach, odwiedzić jedną z wież czy wspiąć się na wzgórze, aby zobaczyć przedsionek Sahary. Spacerując można poczuć się jak w baśni z tysiąca i jednej nocy, a wieczorem oglądać wspaniałe, rozgwieżdżone niebo. Nie spotkamy tu wielu turystów, co jest ogromnym plusem.

Po całym dniu zwiedzania, gdy zaszło słońce wyszliśmy do centrum miasta, aby poobserwować lokalną społeczność - to już nasza tradycja. Ludzie są tu szczupli, żylaści, zmęczeni. Widać, że ciężko się tu żyje. Wieczorem Berberowie wychodzą na ulice i place, aby spotkać się ze znajomymi. Całymi rodzinami spacerują lub grają na prowizorycznych instrumentach, śpiewają, bawią się.

Chrześcijaństwo do Maroka przybyło ponad dwa tysiące lat temu z wraz z Rzymianami. W VIII wieku po rozprzestrzenieniu się kultury arabskiej na tych ziemiach, większość ludności berberyjskiej przyjęła islam, lecz  nie był to islam w pełnym znaczeniu. Zachowane zostały dawne tradycje, ale panuje tu inny, specjalny stosunek mężczyzn do kobiet niż w krajach arabskich. Praktykuje się monogamię. Małżonkowie wspólnie decydują o ważniejszych sprawach rodzinnych. Kobieta może pracować i wydawać zarobione pieniądze na swoje potrzeby oraz wybrać sobie męża. Nie widzi się tu fanatycznej obsesji religijnej. Jest większa swoboda i otwartość na nowe. Rzadziej widzi się Marokańczyków ubranych w swoje zwiewne dżelaby. Kobiety co prawda nie zapominają o hidżabach na głowach, ale stosują je jako osłonę przed słońcem i kurzem, a nie jako obowiązek związany z religią.

I to był pierwszy ślad pozostałości chrześcijaństwa w Maroku. Obyczajowość ludzi.

Tarudant

Czas goni, żal żegnać się z Saharą. Wczesnym rankiem ruszamy na dworzec, aby znów autobusem dojechać do miejscowości Tarudant. Ta leżąca między pasmami Atlasu i Antyatlasu dawna stolica Maroka, przyciągnęła nas swoimi wspaniałymi murami obronnymi i bastionami. Są to najlepiej zachowane mury obronne kraju. Robią spektakularne wrażenie swą wielkością, czerwonym kolorem odbijającym się na tle gór Atlas. Warto tu zostać chwilę i napić się berberyjskiej ziołowej herbaty w ogrodach Pałacu Salam. Niedane nam było długie zwiedzanie, musimy ruszać dalej.

Essaouira - wietrzne miasto

Jadąc do Essaouiry wiedzieliśmy o dwóch rzeczach: że jest tam przepięknie i bardzo wietrznie. Essaouira to portowe miasto w całości zaprojektowana przez Francuza, Theodora Cornuta, dlatego też nie zobaczymy tu wijących się we wszystkich kierunkach ślepych uliczek i zaułków, jak w innych Medynach Maroka. Wszystko jest zaplanowane. Ulice mają swój osobisty urok i charakter, wypełnione są licznymi, często bogato zdobionymi Riadami, straganami, sklepikami, gdzie można kupić tradycyjne wyroby arabskie i berberyjskie.

W mieście warto zobaczyć wspaniale zachowane mury obronne, port ze swymi niebieskimi łódkami oraz Medynę - piękne miejsce, lecz na skutek serialu „Gra o tron”, przygniecione własną sławą. Ogrom turystów jest przytłaczający, a tam gdzie turyści, to również naciągacze i natrętni sprzedawcy, dlatego udaliśmy się w mniej zatłoczone dzielnice miasta. Właśnie tam natknęliśmy na starą zaniedbaną dzielnicę żydowską i stary cmentarz katolicki, który utworzony został w 1745 roku. Za drobną opłatą można go zwiedzić. To tu byli chowani chrześcijanie, którzy zmarli w Essaouirze bez względu na narodowość czy status społeczny.

Drugim miejscem chrześcijańskim, jakie napotkaliśmy, był powstały w 1936 roku Kościół św. Anny. Kościołek jest mały i skromny. Msze święte odprawiane są w wybrane dni po francusku. Miejscowa ludność bardzo sobie chwali to życzliwe wszystkim miejsce.

Czas znów nas goni. Tym razem autobusem jedziemy do serca Maroka – Marrakeszu. Czy skradnie nasze serca tak jak Ksaru Ajt Bin Haddu i Essaouira, zobaczymy.

Marrakesz

Kultowe miejsce! Każdy musi tam pojechać, ale czy się zakocha? Medyna Marrakeszu przywitała nas ogromnym tłumem ludzi. Rzesze turystów i miejscowych, z walizkami, tobołkami, workami, aparatami. Pieszo, na skuterach lub wozach. Jedni pędzą, inni wolno spacerują. Chaos. A w tym chaosie ktoś chce nam pomóc, ktoś chce coś sprzedać, ktoś coś proponuje, gdzieś zaprasza, lecz nie za darmo, nie bezinteresownie. Istny zawrót głowy.

Marrakesz to jeden wielki bazar pełen zapachów, kolorów, smaków. Zobaczyć tu można wszystko: ogrom straganów z jedzeniem z zapraszającymi po polsku (!) kucharzami, tańczące małpki uwiązane na łańcuszku, zaklinaczy węży, hennowe tatuażystki, a nawet szamanów. Kolorowe stragany, na których można kupić wszystko, wręcz oszałamiają. Tylko dziwi i zastanawia, że ta Medyna z całym swym „bogactwem” - zakurzona, zaśmiecona, zasłonięta szyldami, jest wpisana na listę UNESCO.

Nie wiemy jak dotrzeć do pięknych orientalnych zabytków, sal, muzeów ze zdjęć i folderów. Gubimy się w tym natłoku rzeczy. Czy więc uda się w tym szaleństwie znaleźć ślad chrześcijaństwa? Ależ tak.

Przy ulicy Rue de Imam Ali w starej dzielnicy europejskiej, obok meczetu znajduje się, pilnowany przez uzbrojonych policjantów, Kościół pw. Świętych Męczenników. Kościół powstał 1928 roku z potrzeby licznych emigrantów chrześcijańskich z Francji i Hiszpanii. Wnętrze jest skromne z pięknym malowidłem nad ołtarzem przedstawiającym marokańskich męczenników oraz św. Franciszka.

Męczennikami chrześcijańskimi tych ziem było pięciu braci, którzy zostali wysłani do Maroka z misją na polecenie św. Franciszka. Niestety po roku działalności w 1220 roku, zostali skazani przez sułtana Malik al-Kami na śmierć. Spotykaliśmy się z aprobatą pomysłu umieszczenia meczetu obok kościoła katolickiego. Poniekąd ma to być wyraz wspólnej tolerancji, swoisty ekumenizm, lecz czy na pewno?

Co prawda w Maroku zapewniona jest swoboda wyznaniowa, lecz tylko dla religii akceptowanych przez państwo i tylko dla osób, którzy już daną religię wyznają. Kodeks karny zakazuje przechodzić na inne religie niż islam. Artykuł 220 tego kodeksu mówi: „każdy, kto podżeguje do podburzania wiary muzułmanina lub do nawrócenia go na inną religię podlega karze pozbawienia wolności i grzywnie”. W Maroku chrześcijanie - cudzoziemcy mają zapewnioną możliwość praktykowania swojej wiary, lecz zabroniona jest działalność misyjna. Dlatego dziś  chrześcijanami są tu w większości młodzi imigranci z krajów Afryki Subsaharyjskiej, ale to już inny temat.

Co jeszcze turysta powinien zobaczyć w tym sercu Maroka? Niewiele. Najbardziej popularny to Minaret meczetu Kutubijja z pięknym dającym wytchnienie ogrodem, Kasba oraz grobowce Saadytów. Marrakesz to miasto męczące swym klimatem nie więcej niż dwa dni, więc jedziemy dalej.

Agadir

Agadir nie był w naszych planach podroży, gdyż jest to miejscowość bez zabytków, które zostały całkowicie zniszczone podczas trzęsienia ziemi w latach 60 XX wieku Silne wiatry Essaouiry nie pozwoliły nam na kąpiel w oceanie Atlantyckim, stąd nasz pobyt w tym miejscu.

Agadir to największy kurort nadmorski Maroka. Jest tu wielka piaszczysta plaża, mnóstwo hoteli, restauracji i turystycznych atrakcji, w tym przejażdżka wielbłądem po plaży, girlandy przepięknych kolorowych kwiatów hibiskusa i wzgórza z ruinami Kasby.

Nacieszywszy się oceanem wybraliśmy się znaleźć i tu mały znak naszej wiary, i znaleźliśmy. Za dzielnicą turystyczną w drodze na bazar stoi mały kościół katolicki, którego patronką jest św. Anna. Jest to bardziej kaplica niż kościół, znajdująca się w domu z ogródkiem. Można tu uczestniczyć we Mszy świętej odprawianej w języku polskim. Wspaniała jest atmosfera panująca w tym Domu Bożym. To właśnie w takich miejscach - małych, skromnych odległych od domu, człowiek najbardziej odczuwa jedność z kościołem i Bogiem. To był nasz ostatni spotkany symbol chrześcijaństwa podczas tej wyprawy.

Pora wracać

Na temat Maroka można opowiadać w nieskończoność, a i tak nie odda się wszystkich osobliwość tego miejsca. Palety barw, zdobień, straganów, klimatycznych zaułków, meczetów, gór, pustyni.... i przede wszystkim ludzi - dla nas miłych, życzliwych, pomocnych, gościnnych i rodzinnych, jednocześnie dbających o własną tradycję i honor, dumnych ze swojego pochodzenia.

Warto pamiętać, że Maroko to świat pełen kontrastów pomiędzy biedą a bogactwem. Bezdomnych kobiet z oseskami na rękach a bogatymi domami i autami. Pracujących ciężko dzieci, które są analfabetami a biznesmenami. Religijnych abstynentów i „wojen monopolowych”. Można tak wymieniać długo.

Maroko trzeba poczuć, zobaczyć samemu, ponieważ każdy odbiera je inaczej i inaczej interpretuje. My tu na pewno wrócimy.

/mg

Agnieszka Gościeniecka

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#Afryka #Maroko #reportaż #Marrakesz #śladami chrześcijaństwa
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej