O różnicach i podobieństwach między Polską i Węgrami w dobie wojny na Ukrainie, szansach na lepsze zrozumienie w przyszłości i podwalinach tysiącletniej przyjaźni między naszymi narodami opowiedziała ambasador Węgier w Polsce JE Orsolya Zsuzsanna Kovács w rozmowie z Martą Karpińską.
Przeciętny Polak nie rozumie węgierskiej polityki wobec Rosji w dobie konfliktu na Ukrainie. Czy może Pani powiedzieć, czym jest ona podyktowana?
Stanowisko Węgier jest tu jednoznaczne. Od samego początku przywódcy naszego kraju potępiali agresję Rosji na Ukrainę. Wyraziliśmy solidarność z Ukrainą i otworzyliśmy granice dla uchodźców. Na Węgrzech, tak jak w Polsce, zarówno rodziny, jak i instytucje prowadzą duże akcje charytatywne – w naszym państwie jest to największa akcja w historii. 10-milionowe Węgry przyjęły do tej pory 1,3 mln uchodźców. Jeżeli chodzi o integrację Ukraińców, warto tu podkreślić, że, to jest ich mniej na Węgrzech niż w Polsce, bo języki są bardzo odmienne. Pojawiają się skrajne zarzuty, że uchodźcy uciekają z Węgier. Nie jest to prawdą, ale z drugiej strony jest faktem, że ze względu na kwestie językowe jest im łatwiej integrować się w Polsce.
Druga kwestia to nasze położenie energetyczne. Mamy taką odziedziczoną sytuację, która oznacza, że 85% gazu i 64% ropy pochodzi od rosyjskich dostawców. Nie chodzi o to, że nie jesteśmy w stanie założyć dodatkowego swetra. Tylko że gdybyśmy z dnia na dzień zrezygnowali z rosyjskich dostaw, kraj by się zrujnował – przestałby funkcjonować przemysł, służba zdrowia. Takie jest nasze położenie. Warto przy tym zaznaczyć, że Węgry wiele zrobiły w ubiegłych latach, żeby się uniezależnić od rosyjskich dostawców. Wystarczy, że wspomnę nasze plany, jeżeli chodzi o rurociąg Nabucco, dzięki któremu mielibyśmy dostawcę z Azerbejdżanu, ale który ostatecznie nie został sfinalizowany. Mieliśmy nadzieję na amerykańskie dostawy przez Morze Czarne i Rumunię, ale też nie doszły do skutku. Infrastruktura cały czas jest budowana, ale obecnie nie jesteśmy w stanie inaczej zabezpieczyć naszych potrzeb i to nie jest kwestia ideologiczna, tylko problem czysto realny, fizyczny.
Podsumowując, należy wziąć pod uwagę po pierwsze kwestie humanitarne, po drugie – energetyczne, po trzecie – jednoznaczne potępienie agresji rosyjskiej na Ukrainę. Minister spraw zagranicznych i handlu zagranicznego Péter Szijjártó stwierdził, że Węgry potępiają agresję militarną i "stoją po stronie ofiary" oraz opowiadają się za integralnością terytorialną Ukrainy. Oznajmił: rząd węgierski jednakże ponosi największą odpowiedzialność wobec narodu węgierskiego i dlatego zdecydowanie musi zapobiec uwikłaniu się kraju w wojnę.
Jak w obecnej sytuacji węgierskie władze dbają o interes swojego kraju oraz mniejszości węgierskich?
Na Zakarpaciu żyje mniejszość węgierska, licząca około 100 tys. osób. Część z nich z powodu wojny uciekła na tereny Węgier. Węgry nie popierają transportu broni przez granicę węgiersko-ukraińską, która ma 135 km długości. Realne są zatem obawy, że ucierpiałaby na tym ludność węgierska mieszkająca na terenie Zakarpacia. Warto zwrócić uwagę na fakt, że ponieważ przez granicę z Węgrami nie przechodzą transporty broni, Międzynarodowy Czerwony Krzyż uznał ją za najbardziej bezpieczną dla uchodźców.
Małżonka premiera była na Zakarpaciu z ogromną pomocą humanitarną. Ale nie ograniczamy się do świadczenia pomocy tylko tam – pomagamy na całej Ukrainie. Zbiórki są olbrzymie. My jako przedstawicielstwo dyplomatyczne placówka w Warszawie zorganizowaliśmy zbiórkę dla Fundacji Krok za Krokiem w Zamościu, która przyjęła ukraińskie dzieci z niepełnosprawnościami. Byłam tam osobiście. Matki płakały. To niewyobrażalne uciekać z dzieckiem na wózku, bojąc się, że skończą się lekarstwa. Dzieci są zszokowane tą całą sytuacją. To było poruszające.
Czy są robione jakieś szacunki, ilu węgierskich uciekinierów z Zakarpacia może pozostać w granicach państwa węgierskiego?
Wojna się nie skończyła i nie wiemy, jaki będzie front. To bardzo dynamiczna sytuacja i ciężko nam to ocenić. Podkreślam tu jeszcze raz stanowisko Węgier: jesteśmy za pokojem i za tym, żeby ci ludzie mogli bezpiecznie wrócić, ale nie wiemy, jak to się będzie rozwijało.
Ostatnich kilka miesięcy pokazało, że pomimo pewnej wspólnoty doświadczeń, mentalności i wzajemnej sympatii, między Węgrami a Polakami są różnice. Brak ich świadomości prowadzi do nieporozumień.
Istotą polityki międzynarodowej jest to, że każdy kraj ma jednak trochę inne interesy. Osobiście wierzę, że z Polakami bardzo dużo nas łączy i poprzednie tysiąc lat to pokazało. Dobrym przykładem jest przyjmowanie polskich uchodźców na Węgry w 1939 roku. Premier Teleki powiedział wówczas, że dla nas kwestią honoru jest przyjmowanie polskich uchodźców, mimo że jesteśmy po dwóch stronach barykady. Teraz jesteśmy w jednym obozie.
Patrząc na historię, można zauważyć, że zrywy wolnościowe na Węgrzech w latach 1848-49 zostały stłumione przez Rosjan za zgodą Zachodu. W 1956 roku, kiedy sowieckie czołgi jechały po ulicach Budapesztu, liczyliśmy na pomoc Zachodu, która jednak nie nastąpiła. To doświadczenie żyje w Węgrach. Jako bardzo małe państwo, położone w sercu Europy Środkowej, musimy rozsądnie dbać o swoje interesy.
Czy obecna sytuacja i pewne napięcie, które się wytworzyło pomiędzy naszymi narodami, mogą być postrzegane jako szansa na lepsze zrozumienie siebie nawzajem? Także poprzez przyjęcie do wiadomości, że różnimy się od siebie?
Teraz jest czas na szczere rozmowy. Ja też przeprowadzam je od kilku miesięcy – i czasami są naprawdę bardzo bolesne, ale też niezbędne do tego, żeby szczerze, otwarcie porozmawiać i żeby Węgrzy zrozumieli Polaków, a Polacy zaakceptowali powody, dla których Węgrzy postępują tak, a nie inaczej. Wierzę w to, że unikatowa przyjaźń polsko-węgierska, która przetrwała każdą trudną chwilę, przetrwa i te niełatwe momenty. To jest tak bardzo złożona przyjaźń – między ludźmi, między miastami partnerskimi, między wieloma różnymi środowiskami – że nie można jej rozbić. Świetnym komentarzem jest tu wypowiedź legionisty, Teofila Łapińskiego, który zapytany w 1849 roku, co jest według niego istotą przyjaźni polsko-węgierskiej, odpowiedział: „miłość i interes”. Jedną nogą jest miłość między narodami – i nie musimy do końca rozumieć jej istoty, ale musimy o nią dbać. Drugą jest interes – wspólna historia i położenie w Europie Środkowej. Na tych dwóch nogach możemy mocno stać.
Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 4 | październik-grudzień 2022
/mdk