
Wiara w Chrystusa ma moc uzdrawiania. Ukazuje to przykład trędowatych, którzy wyznali wiarę w Jezusa głośno wołając i prosząc o litość. Pan nakazał im pójść i pokazać się kapłanom, a ci idąc zostali oczyszczeni i uwolnieni od trądu. Było ich dziesięciu, ale tylko jeden z nich powrócił do Jezusa, żeby Mu podziękować. Na dodatek ten, który wrócił był Samarytaninem, po którym mało kto spodziewałby się, że okaże wdzięczność wobec kogoś z narodu żydowskiego.
Prośby do Boga, kierowane podczas modlitwy stanowią pokaźną część naszych modlitw. Są wyrazem naszego zaufania, zawierzenia, a niejednokrotnie przejawem bezradności, trwogi, czy zwątpienia. Nie ma w tym nic złego, ale ile z naszego zaangażowania modlitewnego mogłoby się zawrzeć w sformułowaniu – jak trwoga to do Boga? Gdzie znajduje się miejsce na wdzięczność, na modlitwę dziękczynną za dobro, które staje się naszym udziałem, za zdrowie, za życie, za rodzinę i przyjaciół? Czy umiemy dziękować Bogu również za doświadczenia bolesne, trudne i czasami dla nas niezrozumiałe?
Wdzięczność wobec Boga to jedna sprawa. Ona się wydaje być oczywistym odruchem serca osoby wierzącej. Tymczasem co z wdzięcznością wobec ludzi? Czy potrafimy być wdzięczni innym za to co od nich otrzymujemy, co im zawdzięczamy? Taka postawa jest konieczna dla budowania właściwych, dobrych relacji z ludźmi. Nie możemy się zachowywać jakby wszystko nam się należało, bo tak zwyczajnie nie jest.
Jezus uczy nas wdzięczności nie tylko wobec Niego, ale i innych ludzi. Chwali postawę Samarytanina, który jako jedyny z dziesięcioosobowej grupy uzdrowionych z trądu powrócił podziękować. Chrystus mówi do niego, że jego wiara go uzdrowiła. Czy zatem pozostali nie mieli wiary? Owszem, mieli wiarę potrzebną do uzdrowienia, bo przecież podobnie jak Samarytanin zostali oczyszczeni z trądu, ale tutaj już nie chodzi nawet o rzeczy wzniosłe, o poziom wiary, ale o zwykłą ludzką przyzwoitość.
Tymczasem z tą przyzwoitością bywa różnie w naszym życiu. W naszym postępowaniu raz po raz zwyciężać potrafi egoizm, niedostrzeganie drugiego i brak uważności na jego potrzeby. Jedno proste słowo – dziękuję – potrafi dowartościować człowieka, wzmocnić jego motywację do czynienia dobra, a także ugruntować wiarę. Sama wiara, chociażby była tak wielka, że potrafiłaby góry przenosić, na nic się nie przyda jeśli będzie pozbawiona miłości. Miłość jest sensem wszystkiego i wdzięczności i przyzwoitości i ludzkiego szczęścia, bo to Bóg jest Miłością.
/mdk