Którędy do nieba?

2025/10/28
Wandzia i Stefanek w 1933 roku
Fot. Wandzia Brodzikowska z bratem / Z archiwum ks. S. Piotrowskiego, dzięki uprzejmości ks. J.Stańczuka

Wśród młodych ludzi idea świętości wydaje się być w odwrocie. Z jednej strony bieżący świat oferuje wiele rozrywek o charakterze niemal rajskim, z drugiej zaś nadal nie wiemy, jak naprawdę wyglądają niebiańskie ogrody i czym kusić współczesnego człowieka. Na przykład: czy jest tam Internet? Mówiąc ironicznie: dla młodych ludzi odpowiedź na to pytanie ma wręcz zasadnicze znaczenie.

Jeszcze nie tak dawno

Dwadzieścia lat temu zanurzyłem się w mury biblioteki seminaryjnej we Włocławku. Rozglądałem się za materiałami związanymi z ks. Stanisławem Piotrowskim, charyzmatycznym duszpasterzem młodzieży, zmarłym w 1998 roku. Nagle serce zabiło mi mocniej, jak wtedy, gdy na plaży odkrywa się duży kawałek bursztynu. W katalogu znalazłem tytuł publikacji – zaginionej, jak sądziłem do tej pory – poświęconej Wandzie Brodzikowskiej, czternastoletniej dziewczynie zmarłej tuż przed wojną w opinii świętości. Praca ukazała się w 1952 roku wyłącznie w maszynopisie, odbita w 3-4 egzemplarzach przez kalkę. Dlaczego wydawała mi się taka ważna? Ponieważ widać było, jak bardzo starannie została przygotowana. Dziewczynka zmarła w styczniu 1939 roku najprawdopodobniej w wyniku zapalenia otrzewnej. W pamięci rodziny, przyjaciół, nauczycieli i kapłanów zachowało się przekonanie o jej wyjątkowej świętości. Kilka lat po wojnie ks. Piotrowski zdobył oryginalne fotografie, dokumenty i wspomnienia. Nieznane są dokładne motywy, jakimi kierował się, przystępując do tej pracy. Prawdopodobnie był świadkiem rozgrywającej się w sąsiedztwie tragedii. Przyznam, że ze względu na oryginalny charakter tego maszynopisu, doceniając wysiłek włożony w jego zredagowanie, zacząłem zastanawiać się głębiej nad zagadnieniem świętości dzieci i młodzieży.

W starożytności oddawano hołd głównie świętym męczennikom, ale nowożytność przyniosła kult młodych wyznawców, być może pod wpływem ogólnopedagogicznych trendów rozwojowych. W europejskim kręgu cywilizacyjnym w dziedzinie stosunków społecznych nastąpiło na początku XX wieku zrekonceptualizowanie pojęcia dzieciństwa i młodości. Naukowe i publicystyczne dyskusje nad duchowością dzieci i młodzieży coraz częściej pojawiały się w przestrzeni publicznej, rodząc wiele – niekiedy przeciwstawnych – modeli wychowawczych. Także w dziedzinie wychowania religijnego nastąpiło głębokie zróżnicowanie idei: od purytańskiej koncepcji dziecka jako istoty potencjalnie złej i nikczemnej po utopijne niekiedy wizje małych świętych, prawie aniołów.

Dodatkowo w XIX wieku w Kościele miało miejsce wiele wydarzeń o charakterze religijnym, w których centrum znalazły się kilkunastoletnie dzieci, jak na przykład objawienia w Lourdes (1858) czy w Gietrzwałdzie (1877). Dzieci stawały się coraz bardziej wyodrębnioną grupą religijną. W 1841 roku rozpoczął wśród nich swoje charyzmatyczne duszpasterstwo św. Jan Bosko, a 1892 – św. Alojzy Orione. Jednak po II wojnie światowej kult „młodzianków” stał się delikatnym problemem Kościoła. Eksponowanie czy choćby opisywanie cierpień dzieci i młodzieży, nawet prowadzących głębokie życie religijne, stało się trudnym wyzwaniem w obliczu niezawinionych tragedii ofiar II wojny światowej. Prawdopodobnie był to główny powód zapomnienia o Wandzie Brodzikowskiej, ale także o wielu innych potencjalnych kandydatach na ołtarze, którzy otarli się o chorobę, cierpienie i śmierć. Dlatego – mimo pozytywnych wypowiedzi kolejnych papieży – aż do czasów Jana Pawła II kult nowych świętych bywał zasadniczo przekładany na dalszy plan.

A co ze starymi bohaterami?

Kilkanaście ostatnich pokoleń Polaków wzrastało w kulcie św. Stanisława Kostki. Inne narody doczekały się własnych świętych, często o zbliżonym wzorcu życia i osobowości (np. Alojzy Gonzaga, Jan Berchmans, Teresa Małgorzata Redi, Imelda Lambertini etc.). Tyle tylko, że od dłuższego czasu hagiografia Stanisława Kostki wywiera coraz mniejszy wpływ na jego obecnych rówieśników. W historii jego życia wydarzyło się wiele szczegółów, które – paradoksalnie – powinny podobać się młodym ludziom. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Przyjrzyjmy się niektórym detalom. Stanisław był w konflikcie z bratem? Bardzo dobrze, pomyśli niejeden młody człowiek, ale dlaczego tak się uparł, by temu bratu ciągle przebaczać? To niezrozumiałe. Uciekł z domu, bo nie mógł wytrzymać z ojcem? Normalka, wielu chciałoby uciec także i dzisiaj. Zastanawiają się jednak, dlaczego rezygnować z kasy, przywilejów, karty kredytowej rodziców? To już lepiej naśladować syna marnotrawnego z Ewangelii, czyli wziąć swoją część i dopiero opuścić rodzinkę. Stanisław chciał poszaleć za granicą, spróbować innego świata? Wspaniale, ale dlaczego od razu w zakonie? Mógłby zacząć od pracy na zmywaku i powoli dorabiać się własnego domku z ogródkiem w Toskanii, jak marzy się wielu dzisiejszym Polakom.

Trochę ironizuję, ale z powodu sekularyzacji i antychrześcijańskiej krucjaty znacznej części mediów umierają bohaterowie, którzy jeszcze sto lat temu uchodzili za kompas dla młodego pokolenia. W dodatku wszystkie owe biografie kończą się przedwczesną śmiercią, czasem męczeńską, czasem z powodu groźnej choroby. A przecież nikt nie chce umierać. Jaka więc będzie (jest) odpowiedź Kościoła na kryzys świętości wśród młodych ludzi?

Trzy drogi

Obserwując obecne nauczanie i duszpasterstwo Kościoła, wyodrębniłbym trzy drogi, trzy sposoby mówienia młodym ludziom o świętości. Każda z nich może być skuteczna, nie muszą się wykluczać. Aplikowanie jednej z nich w życiu konkretnego dziecka wymaga wcześniejszych przemyśleń, aby wybrać drogę optymalną.

Sposób pierwszy to wielki stół zastawiony jak bogata uczta. Jan Paweł II kanonizował niewyobrażalną dla wcześniejszych liturgistów liczbę osób ze wszystkich warstw i narodów świata. Na pytanie, dlaczego to uczynił, odpowiadał, że istnieją dwie przyczyny. Chciał nam zostawić wielu orędowników w niebie, ale także wiele inspirujących hagiografii, w których moglibyśmy odnaleźć dla siebie ścieżkę rozwoju duchowego. W ten sposób na świeczniku historii stanęły takie postacie, jak Karolina Kózkówna, Maria del Carmen Gonzalez-Valerio (o historii niezwykle przypominającej wspomnianą na początku Wandę Brodzikowską), Klara Badano, Piotr Jerzy Frassati, Katarzyna Tekakwitha, Laura Vicuña, i wiele innych. Marzenia Jana Pawła II kontynuowali jego następcy, dlatego do panteonu świętości dołączają José Sánchez del Río, Karol Acutis i kolejni bohaterowie wiary.

Sposób drugi stara się eliminować jedną z większych „niedogodności” sposobu pierwszego – śmierć w młodym wieku. Jak już wspomniano, nikt nie marzy o szybkiej śmierci i to raczej należy odczytywać jako pozytywny aspekt duchowości i afirmację życia jako daru i zadania od Boga. Dlatego w sposobie drugim przedstawia się biografię wielkich świętych ze szczególnym uwzględnieniem dzieciństwa i młodości. Ten okres życia potraktowany zostaje jako niezbędny fundament późniejszych osiągnięć, rządzący się własnymi zasadami i zachęcający małego człowieka do duchowych poszukiwań. W nurcie takich poszukiwań znajdują się książki o świętych adresowane właśnie do dzieci. Można tutaj – dla przykładu – wspomnieć Stefka i Lolka Piotra Kordyasza (opowieści o Stefanie Wyszyńskim i Karolu Wojtyle).

I wreszcie sposób trzeci – pomijający nieco współczesnych świętych, ale nie rezygnujący z poszukiwania głębokiej drogi do świętości. Mowa tutaj o wychowaniu opartym bezpośrednio na tekstach biblijnych i bohaterach historii zbawienia. Wprawdzie są to postacie odległe w czasie i okolicznościach życia, ale słowo Boże potrafi je mocno aktualizować w sercach słuchaczy. Można wspomóc się w tym względzie wieloma książkami sięgającymi do inspiracji biblijnych, jak choćby serie opowieści Roberta Kościuszki i innych autorów.

Reasumując

Ideały świętości pozostają w dużym stopniu niezmienne, ale zmieniają się dwie rzeczy: realia życia oraz metody komunikacji i wychowania. I trzeba to rozumieć. Współczesna epoka, z szybko zmieniającymi się nośnikami treści, jest epoką głęboko komputerową. Nie ma przesady w powiedzeniu, że dawna triada wychowawcza: rodzina, szkoła i Kościół ustąpiła miejsca nowej triadzie: rodzina, środowisko, Internet. Nawet telewizja – do niedawna główny bohater dziecięcej i młodzieżowej rozrywki – straciła pozycję hegemona.

Co to oznacza? Z jednej strony nowe formy przekazu postrzegane są jako szansa na wyzwolenie ogromnego potencjału edukacyjnego, tkwiącego szczególnie w dzieciach, z drugiej zaś należy wychwytywać zagrożenie dla naturalnych relacji międzyludzkich i form kultury. Media internetowe dysponują potężnymi możliwościami modelowania świadomości dzieci, narzucania wzorców i określania tożsamości. W dodatku dzieje się to w wielu wypadkach poza wiedzą rodziców i wychowawców, którzy nie mają umiejętności, czasu ani możliwości kontrolowania wszystkich kanałów, którymi współczesna popkultura wdziera się do świata młodego człowieka. Dlatego coraz większego znaczenia nabierają – wzorem Karola Acutisa – ewangelizatorzy z Internetu. Nie zamykajmy żadnych dróg do świętości, ale nie lekceważmy też faktu, że obecny świat ludzi młodych w dużej części zamieszkał w sieci. A Bóg chce ich tam odnaleźć.

Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 4/2025

 

/mdk

Janusz Stanczuk

ks. Janusz Stańczuk

Kapłan archidiecezji warszawskiej, wykładowca Akademii Katolickiej, wieloletni katecheta i duszpasterz.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#ewangelizacja w internecie #Carlo Acutis #Wanda Brodzikowska #świętość młodych #Świętość bywa młoda #Stanisław Kostka #kultura łacińska #sekularyzacja
© Civitas Christiana 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej