Starą jak świat prawdę ponownie ogłoszę, że koniec roku skłania, a innych wręcz zmusza, do rozliczenia się, do uporządkowania i zamknięcia spraw otwartych, niedopowiedzianych. Ja taką mam i zamierzam rozliczyć się, aby w nowy 2026 rok wejść z czystą ostatnią kartą kalendarza 2025 roku. A że o książki chodzi...
Pamiętliwy nie jestem, ale pamięć mam całkiem dobrą. I pamiętam pewien felieton redaktora Piotra Sutowicza, skądinąd interesujący – „Co i jak czytamy w internecie?”, jakiś czas temu zamieszczony w portalu e-civitas.pl. Przyznaję, że do głębi poruszyła mną w felietonie fraza: „… ze stareńkich książek z lat osiemdziesiątych”. Szanowny Panie Redaktorze – to mój wyjątkowo czuły punkt – książki, w tym ich szczególna kategoria: „stareńkie”.
Staram się sukcesywnie słuchać i czytać felietony Pana Redaktora. Polecam wszystkim, którzy znakomitych felietonów red. Sutowicza jeszcze nie posmakowali. A smakują, wybornie smakują… Poruszających ważne społecznie i politycznie tematy, najczęściej doprawione sosem historycznych kontekstów i cytatów. Bo jest historykiem i zna się na tym. Mnie inspirują i bywa, że wywołują reakcję. Tym razem felieton „Co i jak czytamy w internecie?” wywołał takową, chwyciłem więc za pióro...
Przedmiotowy tekst „trafił” we mnie szczególnie mocno. Celnie. W punkt. Więc zareagowałem. Skłonił do głębokiej refleksji. Przez długą chwilę zawiesiłem się nad frazą: „… ze stareńkich książek z lat osiemdziesiątych”. Ten wyimek spowodował, że w pierwszej chwili poczułem na sobie ciężar upływających lat jak gromada kamieni swym ciężarem przygniatających mnie ku ziemi. „Stareńkie” z lat osiemdziesiątych! Zaraz: dlaczego zatem „stareńkich”? Bynajmniej, minęło zaledwie czterdzieści lat od ich wydania! Dla mnie, będącego w słusznym wieku, „stareńkie” to książki przynajmniej z początków ubiegłego wieku – książki należące do moich Rodziców, o które zadbałem, aby przetrwały ze mną do dziś. One mogą być ewentualnie zaliczone do „stareńkich”! A moje książki z lat dziecięcych i wczesno– czy późnomłodzieńczych? Czy one także są „stareńkie”? Zdecydowanie zamiast „stareńkie” wybieram synonim „nie pierwszej młodości”, co może oznaczać, że plasuje mnie w kręgu ludzi w miarę młodych, tylko nieco wcześniej urodzonych. Brzmi zupełnie inaczej, czysto, krystalicznie jak wartka górska woda spadająca z tajemniczych źródeł z ogromną energią. A taką jeszcze posiadam. I moje książki w tym kontekście nie są już takie „stareńkie”. Ale cóż, rozumiem Pana Redaktora – młodość ma swoje prawa. I swoją miarę. I należy to uszanować.
Opowiadam o książkach, które towarzyszą mi od wczesnych lat mojego życia. I wiele mógłbym o nich napisać. Moją przyjemnością jest także gromadzenie sentencji odnoszących się do czytania książek, gromadzenia w domowych bibliotekach, o emocjonalnym odnoszeniu się do wyjątkowego i bliskiego sercu człowieka przedmiotu, jakim jest niewątpliwie książka. Wybrałem jedną z nich skrojoną na potrzeby poruszanego dziś tematu felietonu autorstwa „stareńkiego” Anthony Trollopa, angielskiego pisarza ery wiktoriańskiej:
Miłość do książek jest twoją przepustką do większej,
czystszej i doskonalszej przyjemności,
którą Bóg dał swoim stworzeniom.
Pozostanie ci, kiedy nie będziesz już mieć innych rozrywek.
Da ci godziny radości do końca twych dni.
Tu zmienię nieco nastrój, ponieważ pewna bliska mi osoba, już dawno temu, podczas kolejnej wizytacji zapytała mnie kiedyś, czy przeczytałem już wszystkie książki? I wskazując na regały wypełnione książkami przy których – traf chciał – akurat usiadła, dodała: „ja bym połowę z nich przez okno wyrzuciła”. Przez moment – przyznaję – zaniemówiłem. Ale szczęśliwie przypomniałem sobie sentencję Umberto Eco i w duchu pomyślałem:
Nie myśl,
że książki znikną.
Na koniec przypomniał mi się pewien ponad siedemdziesięcioletni księgarz imieniem Aziz z Maroka, o którym gdzieś przeczytałem (prawdopodobnie Facebook), a który zapytany, ile ma książek, odpowiadał, że nigdy nie ma ich wystarczająco dużo. Zafascynował mnie tym, że spędza od 6 do 8 godzin dziennie na czytaniu książek. Przeczytał już ponad pięć tysięcy w kilku językach. Prowadzi stoisko z używanymi książkami od 1963 roku! Przecież to książki z drugiego obiegu, a nie żadne tam „stareńkie”!
Wart zauważenia jest także pewien wezyr i związana z nim egzotyczna ciekawostka z zamierzchłej przeszłości. Na łamach „Kuriera Wileńskiego” (nr 16 [19227], z 7-8 lutego 2023 r.) znalazłem notkę, z której wynikało, iż Wielki Wezyr Persji Abdul Kassem Ismael (938-995) był zapalonym miłośnikiem książek i nigdy się ze swoją kolekcją nie rozstawał. Niełatwa to była jednak sprawa połączyć umiłowanie książek z obowiązkami władcy i wielkiego wojownika. Jego zbiór liczył 117 tys. tomów. Wezyr zawsze miał je pod ręką – książki wędrowały na 400 wielbłądach! Towarzyszyły mu we wszystkich wyprawach. Wielbłądy były wytresowane tak, że maszerowały po pustyni zawsze w tym samym porządku, książki na ich garbach ułożone były w porządku alfabetycznym, a wielbłądnicy byli w stanie dotrzeć do żądanej książki na każde skinienie Wielkiego Wezyra. Na dodatek, Wielki Wezyr znany był ze swojego łagodnego i dobrotliwego charakteru. Nazywano go Wezyr „Kumpel”. Wiadomo, taki miłośnik książek nie mógł mieć złego charakteru.
Ktoś mi niedawno powiedział, że człowieka poznaje się po jego bibliotece… Wiem, Pan Redaktor od strony mojej biblioteki jeszcze mnie nie poznał. A na nadchodzące święta życzę pozostawienia za sobą dni napiętych rozlicznymi obowiązkami i oddania się lekturze co najmniej kilku książek, które zapewne od dawna cierpliwie czekają na Pana Redaktora, na jego dłonie, na tęskny wzrok, którym pieścić będzie wpierw wyszukane okładki, następnie zajrzy z lubością na ich lśniące bielą i pachnące świeżością strony.
A o domowym księgozbiorze napisałem w 2016 roku konkursowy esej zatytułowany: „Biblioteka jak ogród najpiękniejszych kwiatów”, ogłoszony przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Ostródzie z okazji 70-lecia istnienia Biblioteki oraz z okazji 15-lecia współpracy tejże Biblioteki z Oddziałem Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana” w Ostródzie. Esej zdobył w konkursie pierwsze miejsce, ja natomiast miałem ogromną satysfakcję.
Teraz proszę Szanownego Pana Redaktora o przyjęcie bukietu „najpiękniejszych kwiatów” z konkursowego ogrodu, jako dowód wdzięczności i podziękowania za rozliczne i arcyciekawe wielogodzinne rozmowy. Niekoniecznie o poezji…
/ab