Opcja atomowa

2022/04/25
AdobeStock 309934340
Źródło: Adobe Stock

Sprawa jest dla Rosji trudna, nie poprawia się jej sytuacja geopolityczna i militarna i od początku agresji na Ukrainę pogłębiają się kłopoty międzynarodowe. Jest oczywistym, że przywódcy kraju czują się sfrustrowani. To, że prezydenta Putina i jego najbliższych współpracowników ktoś oszukał w kwestii możliwości szybkiego załatwienia kwestii ukraińskiej to jedno, a to, że oszustwo owo, albo nieodpowiedzialność militarno-polityczna, rodzi konkretne negatywne skutki to drugie.

Na pewno jednym z objawów owej frustracji jest kwestia straszenia wszystkich na prawo i lewo użyciem przez kraj ten opcji atomowej. Straszy się nią Stany Zjednoczone, Szwecję, Finlandię, Ukrainę, chyba też Polskę. Na opcję atomową trzeba patrzeć poważnie z dwóch powodów. Brak rozstrzygnięć militarnych i pogłębiające się osaczenie Rosji rzeczywiście może tu i ówdzie, w jej kręgach rządzących, rodzić pokusę do realnego użycia tego rodzaju broni. Logicznie rzecz biorąc coś takiego prowadzi w kategoriach cywilizacyjnych do apokaliptycznych konsekwencji. Nawet jeśli któryś blok militarny okazałby się znacznie silniejszy od pozostałych i wyszedłby z konfliktu zwycięski, to zniszczenia infrastruktury, a przede wszystkim straty ludzkie, traktowane w ujęciu globalnym, byłyby wręcz niewyobrażalne. Na razie opisy tego jak wyglądałby świat po czymś takim znamy z kart literatury sci-fi i dobrze by było by tak pozostało.

Istnieją jeszcze inne możliwości, bardziej prawdopodobne, przynajmniej chcę w to wierzyć, dające się opisać w granicach pewnej geopolitycznej racjonalności. Otóż straszenie czymś takim w wydaniu rosyjskim może doprowadzić do dwóch rezultatów. Pierwsza zakłada mentalną i faktyczną kapitulację tzw. Zachodu, który przestraszony tym, co może się wydarzyć, a przyzwyczajony do ciepłej wody w kranie, po prostu ustąpi. W końcu Rosja osiągnie na Ukrainie swoje cele, być może uzyska demilitaryzację krajów nadbałtyckich, może nawet Polski. Państwa te będą stopniowo przechodziły w sferę wpływów, w których znajdowały się przed rokiem 1989, a obie nitki Nord Stream będą dostarczały to, na czym Niemcom i Francuzom tak zależy. Historia może nie toczy się kołem, ale jakoś tak mniej więcej może się powtarzać. Innym zagadnieniem będzie umożliwienie Rosji ekspansji w Arktyce i panowanie nad kręgiem polarnym, który też Anglosasi musieli by oddać, a nie chcą. W ogóle musieliby oni, czy w wydaniu USA czy Wielkiej Brytanii, zrezygnować z wielu rzeczy i tu problem jest większy niż tylko niemiecko-francuski.

Amerykanie i Brytyjczycy nie wydają się być zaniepokojeni opcją atomową, wydaje się, że Rosyjskie deklaracje w tej kwestii nie robią na nich wrażenia, może dlatego, że myślą iż są bezpieczni. W każdym razie tu dochodzimy do kwestii drugiej możliwości: Zachód się nie przestraszy, a właściwie USA narzucą mu swoja politykę. Jeżeli założymy, że konflikt nie stanie się „gorący”, to będziemy mieli drugą „zimną wojnę” i wyścig zbrojeń, który kogoś w końcu pogrąży ekonomicznie. Prywatnie domyślam się kogo, ale zostawię to sobie. W takim razie czeka nas długa „zima” i podział świata gdzieś w okolicy naszych granic.

/mdk

 

Piotr Sutowicz

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#wojna atomowa #Rosja #Zachód #zimna wojna #wojna światowa #Nord Stream #Piotr Sutowicz
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej