Wiara rodzi się ze słuchania. Dlatego tak ważne jest, aby mieć dobry słuch. Wiara pomnaża się, gdy jest głoszona. Dlatego tak ważne jest, aby nasz język nie był na uwięzi. Dziś Jezus uzdrawia głuchoniemego. Wykonuje przy tym gesty, które później Kościół przyjmie jako jeden z obrzędów przygotowania dorosłych do przyjęcia sakramentu chrztu świętego. Także i my jesteśmy zaproszeni do duchowego odrodzenia i usłyszenia słów „efatha”, abyśmy na nowo otworzyli się na słyszane słowo i byli gotowi je głosić.
Słuch jest bardzo ważny w rozwoju człowieka. Nie jest tajemnicą, że osoby głuchonieme od urodzenia mają problem w rozumieniu pojęć abstrakcyjnych. Mają myślenie typowo obrazkowe. Nie ma w tym nic dziwnego, ale dla wielu osób może stanowić to zaskoczenie. Kiedy dzieci słyszące na katechezie dowiadują się o Bogu, to rysuje im się symbol Boga przypominający słońce na niebie i one już w wieku 6-7 lat wiedzą, że to abstrakcja. Chociaż nie znają słowa "abstrakcja", wiedzą odruchowo, że to nie jest obraz dosłowny, ale przenośny. Tymczasem dzieci głuche od urodzenia mogą taki obraz przyjąć dosłownie, to znaczy, że słońce jest Bogiem. Efekt – słońce zajdzie za chmury i Boga nie ma. To dosłowny opis wydarzenia, które opowiadał ksiądz będący duszpasterzem głuchoniemych i uczący w szkole dla nich przeznaczonej.
Jezus uzdrawia głuchoniemego dotykając jego uszu i języka. Dokonał się cud fizyczny i namacalny, ale również skłaniający do refleksji nad głuchotą duchową. Można mieć całkiem sprawny słuch i mowę, słuchać Słowa Bożego, ale tak w istocie nic nie słyszeć. Stąd słowa – otwórz się. Od wieków podczas przygotowania do chrztu osób dorosłych odtwarza się tę scenę ewangeliczną, aby dać wyraz konieczności otwarcia się na treść i moc usłyszanego Słowa Bożego i przyjęcia go. Przyjęcia go na wielu płaszczyznach i w różnych okolicznościach naszego życia.
Dziś mamy szansę po raz kolejny otworzyć się na to, co słyszymy podczas liturgii czy podczas osobistej lektury Biblii. Ten specyficzny słuch duchowy daje nam również możliwość interpretacji słyszanego Słowa nie tylko w sposób dosłowny, ale także abstrahowania go w alegorię, przenośnię, czy też wczytywania się i rozumienia przypowieści w odniesieniu do własnego codziennego życia.
Kiedy tak postępujemy, wtedy Słowo żyje i ma moc kształtowania naszej wiary, kreowania jej wzrostu i motywowania do jej głoszenia innym. Nie musi to być przepowiadanie kaznodziejskie, ale wystarczy dobry przykład naszego życia, przeżywanego na sposób zgodny z wolą Pana.
/ab