Niepokój często pojawia się w życiu człowieka. Boimy się o siebie, o bliskich, o przyszłość, która może nieść ze sobą wiele wyzwań, a także lękamy się nieznanego. W niektórych przypadkach to przeżycie emocjonalne może być na tyle silne, długotrwałe i uciążliwe, że trzeba zastosować specjalistyczne leczenie. Uczniowie na górze Tabor także się przestraszyli widząc Jezusa jaśniejącego blaskiem w towarzystwie Mojżesza i Eliasza.
Była to dla nich tak zaskakująca i nieoczekiwana sytuacja, że strach ich ogarnął i sam Piotr nie wiedział co powiedzieć. Proponował rozstawienie namiotów i widać było, że cała ta sytuacja przerosła ich. Wreszcie usłyszeli głos z nieba mówiący o Jezusie, że jest Synem umiłowanym i że mają Go słuchać. Jezus każe im po wszystkim zachować tajemnicę, aż On zmartwychwstanie. Oni zaś schodząc z góry rozmawiali ze sobą co to znaczy zmartwychwstać.
W pewnym sensie początkowy strach wyostrzył ich uwagę i przynaglił do rozważania tego, czym jest Zmartwychwstanie. To doświadczenie błogosławionego niepokoju czy nawet strachu przyda im się bardzo, kiedy będą świadkami męki i śmierci Chrystusa. Kiedy zobaczą pusty grób, a Jego zmartwychwstałego wtedy wszystko zacznie im się układać w logiczną całość. Przypomną sobie fakt przemienienia Jezusa i doświadczą Jego Boskiej Chwały.
Z tego fragmentu ewangelii płynie istotne wezwanie dla nas, abyśmy nie lekceważyli swoich emocji i ich sztucznie nie zagłuszali. One nam zawsze o czymś mówią, przed czymś przestrzegają, albo wyostrzają naszą czujność i pozwalają więcej zrozumieć. Jeśli żyjemy z Chrystusem, to nasze niepokoje i lęki nie będą nas paraliżowały, ale mogą stawać się podwaliną czegoś nowego, odkrywczego w naszym życiu.
/mdk