Spory nie ucichną ale… 80-lecie wybuchu Powstania Warszawskiego

2024/08/1
Burial of the Polish resistance fighters in 1944 in Dreszer Park Warsaw
Fot. Pogrzeb poległych powstańców w Parku Dreszera / Domena publiczna

Kolejna, 80. już rocznica Powstania Warszawskiego wydaje się być na tyle odległa, że powinny cichnąć wszelkie spory jakie wokół jego wybuchu się toczą. Otóż moim zdaniem nie będą, ale i nie powinny. Tak się składa, że to przecież historia, która ma być nauczycielką życia, musi więc stawać przed osądem wydawanym przez potomnych. Ci, albo mocno nacechowani emocjonalnie, albo i bez takiego nacechowania, mają prawo do wydawania opinii o słuszności bądź nie, decyzji, które podjęto w przeszłości. Powstanie Warszawskie z całą pewnością należy do takiego rzędu wydarzeń. Dobrze by było, żeby osądzający opierał swoje oceny o jak największą znajomość faktów i okoliczności, a nie emocje czy też wyznawaną ideologię, do której dopasowuje się historię.

Przykłady odnośnie oceny Powstania Warszawskiego – proszę bardzo. Nie żyłem w głębokiej komunie, ale pamiętam z propagandowych broszur z czasów stalinowskich, których z wiejskich bibliotek szkolnych jakoś za szybko nie usuwano, że było ono złem, bo wybuchło jako skutek nieodpowiedzialnej decyzji burżuazyjnego i antyradzieckiego kierownictwa AK, które to AK jako całość było zaplutym karłem reakcji, a więc powstanie było wynikiem jakieś reakcyjnej, a jakże, ideologii. Zniszczenie Warszawy przez Niemców, tudzież wymordowanie wielu tysięcy cywilnych mieszkańców stolicy było w owej narracji sprowadzone do ideologicznej rozgrywki wpisanej w wizję dziejów filozofii marksistowskiej, a właściwie leninowskiej, czy jeszcze ściślej stalinowskiej. Tak naprawdę narracja ta była tylko narzędziem propagandy, która miała za zadanie odwrócić uwagę od rzeczy zasadniczej, czyli tego, że do powstania zachęcali sowieci w propagandowych działaniach z lipca 1944 roku, a ich agentura mocno pracowała w tym kierunku, bo zniszczenie głównego ośrodka polskiego życia intelektualnego było im na rękę. Na tyle, że na czas powstania „na roboczo” przywrócili funkcjonowanie paktu Ribbentrop – Mołotow, czyli zatrzymali się na linii Wisły i patrzyli jak Warszawa ginie, mało tego – sabotowali pomoc, jakiej chcieli walczącym udzielić zachodni alianci.

Z czasem narracja komunistów zaczęła się zmieniać. Moje pokolenie było uczone, że powstanie było, owszem, wydarzeniem patriotycznym, przecież żołnierze Armii Ludowej też wzięli w nim udział, pomagać próbowali też „Berlingowcy”, choć tu zaciemniano mocno narrację, tak że młody człowiek nie wiedział dlaczego ich akcja się nie powiodła. Po domach mówiło się niekiedy, że walczyli oni z dwoma wrogami. Z jednej strony Niemcy walczyli z desantem „Kościuszkowców”, co jest jakby oczywiste, z drugiej, zaś byli podobno ostrzeliwani również przez Armię Czerwoną. Nawet jeśli tak się nie działo, to dla mojego pokolenia oczywistym było, że sowieci chcieli unicestwienia Warszawy, w tej dziedzinie większość odbiorców, jak się zdaje, pozostawała na głucha propagandę PRL.

Wraz ze zmierzchem komuny robiło się coraz jaśniej, książek – przybywało wspomnień i rzetelnych opracowań. Spory były i w nich – ale spór z niewielką domieszką cenzury, albo i bez niej, jest w porządku. Kłócono się, ale podobnie jak o powstania XIX wieku, gdzie osią jest pytanie „bić się czy nie bić?”. Oczywiście w odniesieniu do powstań, również tego, którego 80. rocznicę obchodzimy, tylko jedna odpowiedź jest słuszna, ale nie dotyczy ona powstańców. Kto przy wspominaniu kolejnej rocznicy Powstania Styczniowego, na każdym kroku podkreśla prawdziwą jak najbardziej tezę, że jego ostatni dyktator, jedna z najświatlejszych postaci tego zrywu, był …przeciwnikiem jego wybuchu? A w określonej rzeczywistości zachował się po prostu „jak trzeba”.

W Powstaniu Warszawskim również walczyły formacje – niepodległościowe nie agenturalne, których kierownictwo polityczne nie popierało jego wybuchu, tak było np. z kierownictwem Narodowych Sił Zbrojnych, która to formacja do dziś jest zwalczana ideologicznie, pewnie między innymi dlatego, że miała rację.

Ale żeby wrócić do tematu. W latach późniejszych dzieje powstania wyglądały jeszcze ciekawiej. Nie udało się go obrzydzić komunie, albo niewiele z tego obrzydu w pamięci historycznej zostało, więc środowiska lewicowe wzięły się za inny sposób, bo skoro Polacy wysysają antysemityzm z mlekiem matki, to powstanie na pewno też było antysemickie. Tezę tę zaczęto konstruować w latach 90., a jej przejawem, czy też eksperymentem zmierzającym w tym kierunku był np. tekst Michała Cichego w Gazecie Wyborczej (a jakże) z roku 1994 pod tytułem zdaje się „Polacy – Żydzi: czarne karty powstania”. Żeby nie było, został on przetłumaczony na języki obce i komentowany na tzw. świecie. Na pewno do dziś na Zachodzie uważany jest za kanoniczny dla wiedzy o powstaniu, a w każdym razie tam go można w każdej chwili dowolnie przywoływać, żeby Polakom przypominać, że są antysemitami i spadkobiercami antysemitów. Jedno wszakże jest ważne – w samej Polsce tezy pana Cichego były przyjęte z taką odrazą, że sam autor zaczął się delikatnie dystansować od tego co napisał a rzeczona gazeta już nie podejmowała tematu w tak toporny sposób. Przemógł ją na chwilę patriotyzm tych, którzy rokrocznie świętowali dzień rozpoczęcia powstania. Kolejne rocznice weszły do mainstreamu i cóż, biedni redaktorzy tego i pokrewnych mediów musieli się do tej przegranej jakoś dostosować. Ale ciągle środowiska, które patriotyzmu ścierpieć nie mogą, irytują się na upamiętnienia, za organizacją których stoją najczęściej niepokorni ...kibice. Najgorszym kamieniem obrazy jest to, że chodzą na nie tysiące zwykłych Polaków, i to nie tylko w Warszawie. Oczywiście rozpaczliwie szuka się jakichś autorytetów, które mówią to, co środowiska lewicowe chcą usłyszeć, miota się jakieś uwagi o zawłaszczaniu pamięci. Sięga się po broń bardzo wątpliwej jakości, dla przykładu przytoczę, ale nie podam dokładnie źródła, że jednym z powstańców był najstarszy polski „drag queen”, człowiek który w momencie kiedy toczyły się te wydarzenia miał chyba 4 albo 5 lat, ale cóż z tego. Czytałem też gdzieś w social mediach, ale teraz znaleźć nie mogę, że i homoseksualiści walczyli w powstaniu. Chciałoby się powiedzieć, że i cóż z tego. Byli powstańcami. Jednym słowem powstanie pada ofiarą ponowoczesnych narracji. Wszystko po to, by nie było o nim pamiętane w kontekście polskiego patriotyzmu.

Wracając do istoty. Słuszność wybuchu Powstania Warszawskiego to co innego, 63 dni walki to co innego, a walka z powstaniem w ciągu minionego 80-lecia to jeszcze coś innego.

 

/mdk

CCH 4989 2 kwadrat

Piotr Sutowicz

Historyk, zastępca redaktora naczelnego, członek Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#powstanie warszawskie #80 rocznica powstania warszawskiego #spór #historia
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej