Nasze życie przepełnione jest pracą, często ponad miarę. Brakuje radosnych chwil wytchnienia, prawdziwego, regenerującego odpoczynku. Zapracowani i przemęczeni oczekujemy, że przynajmniej po śmierci porządnie odpoczniemy. Taką nadzieję budzi i podtrzymuje słowo Boże: I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły (Ap 21, 4).
Czy jednak rzeczywiście oczekujemy „wiecznego odpoczynku” po śmierci? Cywilizacja konsumpcyjna skłania do realizacji naszych pragnień natychmiast, bez odkładania na bliżej nieokreśloną i niepewną przyszłość. Poza tym – w odróżnieniu od ziemskich form spędzania wolnego czasu, nacechowanych rozrywką, pogonią za doraźną przyjemnością, najczęściej czysto zmysłową, życie po śmierci przedstawia się niepewnie i dość mgliście.
Dynamiczny odpoczynek
Jeśli na ziemi odpoczynek może być pełen aktywności dającej satysfakcję i radość, to tym bardziej możemy oczekiwać, że „wieczny odpoczynek” będzie zaprzeczeniem wszelkiej nudy, marazmu i stagnacji.
Przede wszystkim „wieczny odpoczynek” to spotkanie z nieskończonym, kochającym Bogiem, którego niewyczerpane tajemnice będą przed nami odsłaniać coraz większą głębię. W 1 liście do Tesaloniczan św. Paweł Apostoł wyraża wiarę pierwotnego Kościoła: Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem! (1 Tes 4, 17).
Nie chodzi przy tym o jakąkolwiek obecność, lecz o doświadczenie największej miłości. To będzie przede wszystkim odpoczynek w miłości, w jej najbardziej wzniosłym i szlachetnym rozumieniu. Benedykt XVI przypominał, że „człowiek zostaje odkupiony przez miłość. (…) Kiedy ktoś doświadcza w swoim życiu wielkiej miłości, jest to moment »odkupienia«, który nadaje nowy sens jego życiu” (encyklika Spe salvi 26). Jednak w obecnym życiu nawet największa miłość okazuje się krucha, nietrwała i ostatecznie zagrożona śmiercią. Natomiast „istota ludzka potrzebuje miłości bezwarunkowej. Potrzebuje tej pewności, dzięki której może powiedzieć: »Ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co jest wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Jezusie Chrystusie, Panu naszym« (Rz 8, 38-39). Jeżeli istnieje ta absolutna miłość, z jej absolutną pewnością, wówczas – i tylko wówczas – człowiek jest »odkupiony« niezależnie od tego, co wydarzyłoby się w jego szczególnym przypadku”.
Już w obecnej rzeczywistości to właśnie miłość decyduje o wartości i sensie życia. Ten „kogo dotyka miłość, zaczyna intuicyjnie pojmować, czym właściwie jest »życie«. … Życie w swojej pełni jest relacją z Tym, który jest źródłem życia. Jeśli pozostajemy w relacji z Tym, który nie umiera, który sam jest Życiem i Miłością, wówczas mamy życie. Wówczas »żyjemy«” (Benedykt XVI, Encyklika Spe salvi 27). Zatem doskonałe i trwałe zjednoczenie z Bogiem, który jest Miłością (por. 1 J 4, 16), oznacza pełnię życia.
„Wieczny odpoczynek” to także spotkanie z innymi ludźmi, to radość międzyludzkich relacji ostatecznie uwolniony od wszystkiego, co je obciążało na ziemi, to dynamizm doskonałej wspólnoty z wszystkimi – z przyjaciółmi i z nieprzyjaciółmi. Będzie to oznaczało definitywne uwolnienie i oczyszczenie z wszelkich form egoizmu, który zamyka nas na bliźnich i prowadzi do bolesnego osamotnienia. Nie będzie to efektem ludzkich wysiłków, lecz osobistego przylgnięcia każdego do Chrystusa, który jest źródłem uszczęśliwiającej jedności: „Niebo jest szczęśliwą wspólnotą tych wszystkich, którzy są doskonale zjednoczeni z Chrystusem” (Katechizm Kościoła Katolickiego n. 1026).
Jest to zgodne z Bożym planem w stosunku do człowieka wyrażonym w akcie stworzenia (por. Rdz 1,26-27), a szczególnie z modlitwą Jezusa o jedność uczniów podczas Ostatniej Wieczerzy: …aby wszyscy stanowili jedno (…), Ojcze (…) jak My jedno stanowimy (J 17, 21-22).
Szczęście płynące ze zjednoczenia z Bogiem jest nierozerwalnie związane z prawdziwą radością ze wspólnoty z innymi ludźmi. Ten związek w szczególny sposób wyraża biblijny obraz uczty (por. Mt 8,11; por. Mt 22,1-13; 25,1-10; Łk 12,37; 15,22-32; Ap 19,7-9). Ukazuje on przede wszystkim pojednanie, wzajemne obdarowanie, przyjaźń między współbiesiadnikami i wspólną radość. Dopiero w takiej atmosferze można naprawdę odpocząć! Obraz uczty znajduje swoje ukoronowanie w Ostatniej Wieczerzy, jaką Jezus spożył z uczniami przed swoją Męką oraz w jej sakramentalnym uobecnieniu w Eucharystii. Jezus zapowiedział wówczas, że wieczny odpoczynek w Królestwie Bożym będzie charakteryzował się tym, że nikt nie będzie się czuł wyższy od innych; największy będzie najmniejszym i sługą wszystkich (por. Łk 14,7-11; 22,24-27; J 13,1-17); nikt nie będzie wyłączony, a właśnie ubodzy, chromi, paralitycy i niewidomi będą zaproszeni (Łk 14,13). Tam, gdzie to wszystko jest praktykowane, już dziś można w pewien sposób doświadczyć przyszłej radości nieba (Łk 14,15). Celebrację Uczty Eucharystycznej cechują te dwa znaczenia: obietnica przyszłej wspólnoty i wezwanie do budowania międzyludzkich relacji w perspektywie ostatecznej nadziei, mocą Chrystusowej miłości.
Zatem „wieczny odpoczynek” wyklucza wszelki indywidualizm. Prawdziwe szczęście realizuje się we wspólnocie. Oznaczać będzie pełne upodobnienie do Chrystusa w jego całkowitym oddaniu Ojcu i braciom: „Chrystus umarł za wszystkich. Żyć dla Niego, to znaczy pozwolić się włączyć w Jego »być dla«” (Benedykt XVI, Encyklika Spe salvi 28).
Wieczny odpoczynek to także nieustający rozwój. Św. Jan Apostoł stwierdza w pierwszym liście, że szczyt naszych możliwości osiągniemy dopiero w ostatecznym zjednoczeniu z Bogiem i doskonałym upodobnieniu do Chrystusa (por. 1 J 3,2). Skoro punktem odniesienia dla naszej doskonałości jest nieskończona doskonałość Boga, to nie może być mowy o osiągnięciu punktu krytycznego. Należy oczekiwać, że „wieczny odpoczynek” będzie ciągłym odkrywaniem możliwości własnego rozwoju.
W Apokalipsie św. Jana ten, kto osiągnął pełnię życia w Chrystusie, otrzymuje obietnicę: Dam mu biały kamyk, a na kamyku wypisane imię nowe, którego nikt nie zna oprócz tego, kto je otrzymuje (Ap 2,17). Ten obraz odnosi się do starożytnego zwyczaju zapraszania na ucztę i wskazuje na to, że będziemy gośćmi zaproszonymi przez Boga osobiście na ucztę, kochanymi przez Niego, drogimi w Jego oczach i bliskimi Mu. W spotkaniu z Nim poznamy pełną prawdę o sobie, o tym, co w nas piękne, dobre, wartościowe. To wszystko ukaże się w pełnym blasku, wolne od ziemskich ułomności i zafałszowań. Św. Jan Apostoł wyraża tę nadzieję w słowach: Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim jakim jest (1 J 3,2).
Człowiek został stworzony, aby panował nad całą ziemią i jako współpracownik Stwórcy kształtował stworzenie zgodnie z Jego zamysłem (por. Rdz 1,26-28). Człowiek może przeżywać radosną satysfakcję tworzenia, gdy respektuje prawa natury i prawa Boże. Także ostateczne szczęście człowieka nie będzie oderwane od jego związku z otaczającym go światem. Pismo Święte stosuje do opisania przyszłej rzeczywistości określenia: nowe niebo i nowa ziemia, których oczekujemy z nadzieją (por. Iz 65, 17; 2 P 3, 13; Ap 21, l). Możemy oczekiwać nie tylko świata odnowionego mocą Bożą, lecz także naszego czynnego udziału w tym odnowieniu. Każdy z nas, stając się w pełni sobą, według Bożego zamysłu, jest błogosławieństwem dla otaczającego świata. „Wieczny odpoczynek” zatem to sytuacja, w której Boże błogosławieństwo, przez zbawionego człowieka, w pełni rozleje się na stworzenie.
Dynamizm i wielowymiarowość nadziei „wiecznego odpoczynku nie są wytworem ludzkiej wyobraźni, lecz opierają się na Słowie Bożym” przyjmowanym dzięki działaniu Ducha Świętego przez Kościół. Przypominał o tym św. Jan Paweł II: „W kontekście Objawienia wiemy, że »niebo« lub »szczęśliwość«, w której się znajdziemy, nie jest abstrakcją czy też fizycznym miejscem pośród obłoków, lecz żywą i osobistą więzią z Trójcą Świętą. Jest to spotkanie z Ojcem, które się urzeczywistnia w Chrystusie Zmartwychwstałym dzięki komunii Ducha Świętego” (»Niebo« jako pełnia życia z Bogiem. Audiencja generalna 21 lipca 1999).
Bardzo prawdziwa baśń
Interesujące ujęcie chrześcijańskiego oczekiwania „wiecznego odpoczynku” możemy odnaleźć nie tylko w oficjalnym nauczaniu Kościoła i dziełach teologicznych, lecz także w literaturze pięknej inspirowanej orędziem chrześcijańskim. Do takich dzieł należy ostatnia część Opowieści z Narni angielskiego autora C.S. Lewis’a, pt. Ostatnia bitwa.
Bohaterowie powieści są świadkami „końca świata” krainy Narni i przechodzą do innej, która – choć podobna i rozpoznawalna – jest jednak zupełnie inna. To jest dopiero „prawdziwa Narnia”, której poprzednia „była tylko cieniem lub odbiciem”. Ta nowa rzeczywistość charakteryzuje się niezwykłą głębią oraz intensywnością istnienia: „Nowa Narnia była krajem GŁĘBSZYM: każda skała, kwiat, każde źdźbło trawy wyglądały tak, jakby znaczyły WIĘCEJ”. Autor zapewnia, że dla nikogo, kto się tam znajdzie, nie będzie ona obca. Przeciwnie, będziemy się tam czuli całkowicie u siebie. Wyraża to jednorożec, „który woła: Nareszcie wróciłem do domu! To jest moja prawdziwa ojczyzna! Do niej należę. To jest kraj, za którym tęskniłem przez całe życie, chociaż nie wiedziałem o tym aż do dziś”.
Wszyscy uczestnicy tego ostatecznego doświadczenia przeżywają je jako niezwykle dynamiczne. W zmierzaniu do spotkania z Lwem Aslanem, który jest figurą Chrystusa, towarzyszy im przynaglenie: „dalej wzwyż i dalej w głąb”.
„W końcu ostateczne spotkanie z Aslanem okazuje się jakby przebudzeniem do nowego, prawdziwego życia. Lew mówi: Sen dobiegł końca: jest poranek. A kiedy to powiedział, przestał wyglądać jak Lew, lecz to, co zaczęło się dziać później, jest tak wielkie i piękne, że nie mogę o tym pisać”.
W tym dziele mamy do czynienia z czymś o wiele większym od literackiej fikcji czy bujnej wyobraźni autora. Ewangeliczna inspiracja, obecna w całym opowiadaniu, owocuje niezwykle trafnym przekazem eschatologicznej nadziei. Tak rozumianych „odpoczynku” i „wieczności” z pewnością pragnąłby każdy, niezależnie od światopoglądu czy wyznania.
„Wieczny odpoczynek” będzie niezwykle atrakcyjny. Będzie wypełniał życie największą i doskonałą miłością do Boga i bliźnich, będzie osiągnięciem osobistej doskonałości i udziałem w ostatecznym udoskonaleniu świata stworzonego. Do takiego „wiecznego odpoczynku” warto dążyć ze wszystkich sił i nie ulegać iluzorycznym wizjom odpoczynku, które odrywają nas od Boga, poniżają naszą godność i niszczą międzyludzkie relacje.
Ostatecznym fundamentem i gwarantem nadziei „wiecznego odpoczynku” jest sam Bóg: „który ma ludzkie oblicze i umiłował nas aż do końca: każdą jednostkę i ludzkość w całości. Jego królestwo to nie wyimaginowane zaświaty, umiejscowione w przyszłości, która nigdy nie nadejdzie; Jego królestwo jest obecne tam, gdzie On jest kochany i dokąd Jego miłość dociera… Jego miłość jest dla nas gwarancją, że istnieje to, co jedynie mgliście przeczuwamy, a czego mimo wszystko wewnętrznie oczekujemy: życie, które prawdziwie jest życiem” (Benedykt XVI, Encyklika Spe salvi 31). Można słusznie oczekiwać, że najlepszy doczesny odpoczynek okaże się bladym cieniem w porównaniu do „wiecznego odpoczynku” i będzie wyglądał jak skromna przystawka przed głównym daniem.
Ks. dr Wojciech Nowacki
Fragment artykułu Czy w niebie będzie „wieczny odpoczynek? zamieszczonego w „Studiach Elbląskich”
pgw