Wśród wielu istotnych problemów, które targają naszą ojczyzną, na czoło wysuwa się dramatyczne załamanie demograficzne. Gołym okiem widać, jak na potęgę starzeje się nasze społeczeństwo, a co za tym idzie – jak traci swoją dynamikę i możliwości rozwojowe. To zdumiewające, że zniewolona po II wojnie światowej Polska, tak dotkliwie doświadczona ludobójstwem, zniszczeniami, nędzą, była krajem prawdziwej eksplozji demograficznej.
Ogólne zjawiska towarzyszące naszemu życiu najlepiej ilustrują obrazowe porównania. Oto u wejścia na skwer przy obecnym placu św. Macieja we Wrocławiu umieszczona jest tablica z archiwalnymi zdjęciami, a na niej fotografia tego samego miejsca z 1947 r. Wtedy to był plac Engelsa, a wokoło straszliwie zniszczone kamienice, wypalone kikuty drzew. Za to na ławkach liczne młode kobiety z dziecięcymi wózkami obok gromadki bawiących się dzieci. Dziś ten sam plac i skwer jest zadbany i estetyczny, wokoło wyremontowane kamienice i nowe domy, za to ławki na skwerku okupują emeryci i miejscowi pijaczkowie, a dzieci jak na lekarstwo. To nie bezduszna statystyka, a smutny obraz rzeczywistości. Polacy liczebnie się kurczą i po prostu wymierają. Na to jeszcze nakłada się największa, 2-milionowa emigracja zarobkowa ludzi młodych, przedsiębiorczych i wykształconych, za pieniądze polskiego podatnika.
Wielu, i po części słusznie, przyczynę załamania się prokreacji w Polsce widzi w licznych przeszkodach, jakie stoją przed młodymi ludźmi, którzy pragną dzieci. Brak pracy, niski stopień zaangażowania się państwa polskiego w politykę prorodzinną, głównie zaś brak elementarnej stabilizacji ekonomiczno-zawodowej i pułapka zadłużeniowa powodują, że młodzi ludzie po prostu boją się ryzyka związanego wychowaniem dzieci. Niektóre najbogatsze kraje UE, na czele z Francją, Szwecją czy Danią, usiłują ratować swój bilans demograficzny bardzo atrakcyjnymi rozwiązaniami ekonomicznymi, zachęcającymi do rodzenia większej liczby dzieci. W jakimś stopniu łagodzi to sytuację. Problem jednak w tym, że to stanowczo nie wystarczy, aby skutecznie i trwale powstrzymać wymieranie rdzennych Europejczyków.
Polska na pewno jest w znacznie gorszej sytuacji ekonomicznej niż kraje tzw. starej Unii, ale to wcale nie oznacza, że z góry jesteśmy skazani na porażkę, jeśli chodzi o rywalizację na polu demograficznym. Bo zasadnicza przyczyna załamania demograficznego Europy, w tym Polski, to nie tylko kwestie materialne i bytowe, a podmywanie fundamentów moralnych i etycznych, na których przez wieki rozwijał się nasz kontynent. Gdyby o obecnym tragicznym bilansie demograficznym w Polsce miały decydować jedynie czynniki ekonomiczne, to jak wytłumaczyć wielki wyż demograficzny tuż po II wojnie światowej? Przecież wtedy Polacy byli zdecydowanie biedniejsi niż obecnie, a dzieci rodziły się na potęgę.
Po prostu przez dziesiątki lat w tak ukochanym przez większość Polaków Zachodzie z iście żelazną konsekwencją niewidzialni i nietykalni suflerzy permanentnej rewolucji rozbijali tradycyjną rodzinę. To również Oni propagowali i propagują mordowanie nienarodzonych jako wyraz nowoczesności i symbol wolności współczesnej kobiety. To wreszcie Oni od rana do wieczora w ogromnej większości środków masowej informacji niszczą najpiękniejszą misję kobiety – macierzyństwo, promując w to miejsce nienasycone seksbomby i bezwzględne businesswoman, wieczne singielki. Człowiek jest istotą ułomną i grzeszną, różne seksualne dewiacje i skłonności towarzyszyły mu od zawsze, ale nigdy nie były propagowane, czy wprost nagradzane, w tak masowej skali, jak w naszych czasach. Nie ma przesady w twierdzeniu, że niektóre dzielnice wielkich amerykańskich i europejskich metropolii muszą się kojarzyć bardziej z biblijnym obrazem Sodomy i Gomory, niż z krajami aspirującymi do przewodnictwa nad ludzkością.
Oczywiście te dzielnice nie wyglądały tak jeszcze przed kilkudziesięciu laty, wszystko odbywało się i odbywa etapami. Również deptanie, eliminacja i ośmieszanie wartości i etyki chrześcijańskiej, usuwanie z przestrzeni publicznej krzyża, świąt i zwyczajów chrześcijańskich, zastępowanych przez istne targowisko próżności. Konsekwentnie krok po kroku podmywana jest tożsamość Europy, cywilizacji łacińskiej i Polski. Niewidzialni, prawdziwi sternicy zachodnich potęg doskonale wiedzą, że aby zrealizować swe śmiertelnie groźne dla całej ludzkości strategiczne cele, w pierwszej kolejności muszą zniszczyć więzi rodzinne i narodowe, które są niezastąpionym rzeczywistym fundamentem wolności ludzkości i prawdziwym wyrazem człowieczeństwa. Najwyższa już pora, by demaskować niepokojące tendencje targające współczesnym Zachodem.
Trzeba także rozumieć jedynie z pozoru kontrowersyjne zjawiska, które w istocie rzeczy stanowią przełomowe etapy zupełnej zmiany drogi, po której dotychczas kroczyła ludzkość. Choćby prawdopodobną rzeczywistą przyczynę szerokiej propagandy medialnej stosowania metody in vitro przy poczęciu życia człowieka. Można zrozumieć pragnienie własnego potomstwa przez pary, które w naturalny sposób nie mają na nie szans. Ale czy przypadkiem tym najważniejszym, a ukrytym propagandzistom tej metody nie chodzi raczej o obalenie kolejnej granicy prawnej i etycznej? Czy aby na końcu tej obłędnej drogi nie jest opisana przez amerykańskiego pisarza A. Haxleya złowroga wizja zawarta w książce Nowy wspaniały świat? W owym „wspaniałym świecie” kobiety już nie rodzą dzieci, nie ma matek, ojców, rodzin, a na masową skalę produkuje się dzieci z próbówki, w zależności od aktualnych potrzeb superpaństwa robotników, żołnierzy, lekarzy, naukowców itd. Nad wszystkimi czuwa wszechobecna władza, seks jest całkowicie oderwany od prokreacji i miłości i służy wyłącznie jako środek rozładowania stresu.
Czy pozostanie to jedynie futurystyczną wizją literacką, jeszcze zależy od nas, ale na jak długo? W całym gronie krajów zachodniej i środkowej Europy jedynie w Polsce, w dużej części narodu znaczącą rolę odgrywa Kościół powszechny i religia, tradycja oraz małżeństwo i rodzina, choć i u nas występują niepokojące tendencje. Mimo wszystko jest jeszcze dość znacząca baza społeczna, by zatrzymać tendencje samobójcze nie tylko w naszym kraju, ale w jakimś stopniu w całej Europie. By tak się stało, potrzeba wspólnego narodowego wysiłku, który uświadomi Polkom, co w przyszłości grozi naszym dzieciom i wnukom.
Zatem wspólnym wysiłkiem świadomych Polaków oraz zdecydowanymi działaniami hierarchów naszego Kościoła podejmijmy krucjatę na rzecz tradycyjnej rodziny i odbudowy etyki oraz cywilizacji łacińskiej. Inaczej dalsze zaniechania doprowadzą do tego, że na ruinach Europy pozostaną tylko szczątki cywilizacji łacińskiej, a jej zwolennicy będą dogorywać w katakumbach.
Janusz Dobrosz
pgw