Okres międzyświąteczny to dobry czas na czytanie … najlepiej prozy. Tak pomyślałem po lekturze nie tak znowu dużego tomu opowiadań, przybierających postać świetlnych refleksów rzucanych w czytelnika. Autor splótł je wszystkie tytułem „Incydenty” i właściwie można by powiedzieć, że trafnie oddają charakter rzeczonej prozy. O czym mowa? Ano o całkiem nowym i świeżym zbiorze nowel Andrzeja Horubały, wydanym nakładem Teologii Politycznej. Całość łączy owa krótkość formy, co do której z całą pewnością należy dodać to, że jest ona idealnie dobrana. Wszak owe świetlne impulsy z jakiegoś powodu wydłużone nie byłyby tym czym są. A są fenomenalne.
Pytanie, które potencjalny czytelnik niniejszego tekstu może zadać powinno brzmieć: co jeszcze je spaja? Wszak krótkość formy literackiej to tylko narzędzie. Krótkie nowelki mogą być tak samo nudne jak i te długie, tyle, że szybciej się można co do owej nudy przekonać. Otóż niewątpliwym wspólnym mianownikiem jest Bóg kroczący ścieżkami dla człowieka bardzo nieoczywistymi. Bóg dający znaki, które naszemu ego wydają się być nie tym czego byśmy oczekiwali. Owa nieoczywistość jest bardzo wskazana dzisiejszemu, także katolickiemu, czytelnikowi, który szuka porad duchowych na łamach lajfstajlowych, niby to katolickich portali, gdzie wszakże te porady, a nawet cuda, przebiegają wokół schematu, który to człowiek wyznacza Bogu. Już w pierwszym opowiadaniu „Mniszek” autor pokazuje czytelnikowi, że nie o to chodzi – to nie my Bogu, ale to Bóg nam daje znaki i może też czynić cuda… a czy to zaakceptujemy to już nasz, a nie Boga problem.
Poza tym zbiór ów łączy współczesność, a konkretnie obserwacja wielkiego miasta z perspektywy ludzi – generalnie mężczyzn, którym się wydaje, że osiągnęli sukces, że są od otoczenia lepsi, wybili się dzięki swojej przemyślności czy też wysiłkowi, bądź etosowej przeszłości, która jest dla autora jakimś bolącym miejscem, a właściwie chyba niestety w wielu miejscach trafną obserwacją pokolenia, które dobiło się do władzy politycznej czy gospodarczej po roku 1989. Przynajmniej w swoich oczach postrzega ono siebie jako ludzi sukcesu, którzy coś znaczą, bo niestety w kolejnych przebłyskach czy też, jak chce autor, incydentach, widzimy …że się im właśnie wydaje. Najczęściej, choć nie w każdym opowiadaniu, mamy do czynienia z tym samym schematem – ostra interwencja Boga, której niekiedy boleśnie doświadczają, wskazuje im ich właściwe miejsce.
Na pewno ta międzyświąteczna lektura pokazała mi pilną potrzebę pokory wobec Boga, ale i ludzi z którymi się spotykamy, na których być może patrzymy nazbyt z górnych partii własnego ja.
Z pewnością lektura Andrzej Horubały nie była dla mnie czasem straconym, a autor cóż… wskazał jedną z możliwości jak dzisiejszemu całkowicie zapatrzonemu w swą nowoczesność człowiekowi powiedzieć coś o Bogu. To wszystko jest ważne i ciekawe. Na przeczytanie nie potrzeba wielu wieczorów, a kilka warto poświęcić. Polecam.
Andrzej Horubała, Incydenty, Teologia Polityczna, Warszawa 2024
/mdk