Książka autorstwa Janusza Szewczaka, opublikowana przez wydawnictwo Biały Kruk, stanowi swoistą diagnozę kondycji tytułowego piękna i brzydoty we współczesnym świecie. Trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że dziś to właśnie brzydota jest w sposób nachalny promowana i często święci tryumfy, podczas gdy piękno i doskonałość z powodzeniem spychane są na margines.
Coś, co po prostu widać
Ten zatrważający trend możemy zaobserwować w niemal każdej sferze naszego życia: w kulturze, sztuce – muzyce, malarstwie, teatrze, filmie, literaturze – modzie, życiu publicznym, w powszechnej obyczajowości. Przyczyn takiego stanu rzeczy autor dopatruje się w obserwowanych zjawiskach, takich jak m.in. kryzys wiary i deprecjacja wartości chrześcijańskich, bezbożność, moralny relatywizm czy budowanie cywilizacji śmierci. Dziś, jak zauważa, wytwory sztuki, zawierające niejednokrotnie przekaz ideologiczny, mają charakter demoralizujący, obsceniczny, wulgarny, są przesycone seksualnością, kłamstwem, agresją. Czytelnikowi przedstawiony zostaje zatem ścisły związek między panującym kultem brzydoty a rozprzestrzeniającą się nieprawością. Dobrze ilustrują to słowa, które znajdujemy w książce: „(…) we wszystkim, co dziś brzydkie, złe, demoralizujące, a nawet obrzydliwe, podłe i wulgarne, również w sztuce, czuć rękę szatana, a na pewno pomniejszych diabłów”. I odpowiednio, jak uważa autor, piękno nierozerwalnie łączy się z dobrem i prawdą i ta triada prowadzi ludzkość do najważniejszego celu, jakim jest zbawienie.
Piękno w (szerszym) kontekście
W omawianej pozycji został przedstawiony szerszy kontekst piękna – nie tylko jako zewnętrznej cechy przedmiotów i osób, dającej się poznać zmysłom, ale jako przymiotu duchowego, metafizycznego, piękna wewnętrznego duszy i umysłu – jest tu ono rozpatrywane w kategoriach duchowych, moralnych, nie tylko estetycznych. Prawdziwe piękno autor utożsamia głównie z „odbiciem blasku naszej duszy”. Przywołuje słowa św. Jana Pawła II, który pisał, że „piękno jest widzialnością dobra”. Niestety, nad czym autor ubolewa i przeciwko czemu stanowczo protestuje, tego piękna jest wokół nas coraz mniej. Tezę tę potwierdza, opisując, a niekiedy także ilustrując na fotografiach liczne wytwory współczesnej sztuki, będącej w czystej postaci brzydotą, absurdem, które we mnie osobiście wywołują szok, przerażenie, zniesmaczenie, poczucie niezrozumienia ich twórców, „śmiech przez łzy”… Autor pisze o wulgarnym języku używanym na scenie politycznej, męskich kobietach i zniewieściałych mężczyznach, niechlujnej, prowokującej modzie (np. o podartych ubraniach), zakolczykowanych, zdeformowanych przez operacje plastyczne i wytatuowanych „od stóp do głów” ciałach, bluźnierczej literaturze, spektaklach teatralnych pełnych manipulacji, np. traktujących o prawie do aborcji. Podaje przykład instalacji „Złota Wagina”, umieszczonej w foyer Teatru Dramatycznego w Warszawie, rzeźby chińskiego artysty „Wenus z Milo”, wykonanej w całości z ludzkich ekskrementów, pisuaru umieszczonego na wystawie Stowarzyszenia Artystów Niezależnych w Nowym Jorku.
Granice… ale czego?
Przez przywołanie powyższych „dzieł” Janusz Szewczak niewątpliwie zmusza do zastanowienia się nad granicami akceptowalności takiego stanu rzeczy, a także nad odpowiedzialnością artystów za swoją twórczość. Głęboki sprzeciw autora budzą takie ich zachowania, które w bezkompromisowy sposób „depczą” naszą wiarę, ojczyznę, tradycję, wyznawane wartości. Osobiście w zupełności zgadzam się z jedną z głównych myśli zawartych w omawianej pozycji, mówiącej o tym, że bariery dobrego smaku w bardzo wielu wypadkach są dalece przekraczane. Z drugiej strony wydaje mi się, że w niektórych fragmentach książki autor posuwa się do nadmiernej generalizacji, uproszczeń. Jego podejście do współczesnych wytworów szeroko rozumianej kultury bywa, w mojej ocenie, momentami zbyt surowe, radykalne, niesprawiedliwe i pesymistyczne. Przykładowo nie znajduje on we współczesnej muzyce pięknych, wartościowych utworów, a za takowe uznaje tylko piosenki, których słuchał w czasach swojej młodości oraz muzykę klasyczną. Zdaje się wręcz mówić: „kiedyś to była muzyka, dziś, ech…”. Tutaj pozwolę sobie się z tą opinią nie zgodzić, bowiem według mnie wiele współczesnych utworów zasługuje na miano dobrych, ładnych, pomijając fakt, że piosenki pełnią także rolę rozrywkową i nie muszą nieść arcyważnych przesłań. Np. nie widzę niczego złego w zdeprecjonowanej przez autora książki piosence w wykonaniu Pawła Domagały Łe, łe. Utwór, moim zdaniem, jest optymistyczny, wpada w ucho, może słuchaczom poprawiać nastrój, a nawet, mimo z pozoru banalnego tytułu i tekstu, niesie pewne drobne przesłanie, dotyczące akceptacji prawa mężczyzn do autentycznego wyrażania swoich emocji poprzez płacz, co w społeczeństwie bywa w pewien sposób piętnowane, wyśmiewane. Pozytywny odbiór utworu potwierdza bardzo wiele pochlebnych komentarzy pod klipem na platformie YouTube.
Podsumowując…
Janusz Szewczak podjął się tematu trudnego, kontrowersyjnego, niejednoznacznego, do którego można się odnieść w różny sposób. Z pewnością bowiem poczucie piękna ma charakter subiektywny, jednak współczesne tendencje do lansowania brzydoty w kulturze i powszechnej obyczajowości, które obecnie przekraczają granice przyzwolenia społecznego, powinny się spotkać ze sprzeciwem odbiorców, do czego autor nawołuje. Mimo że w mojej ocenie w niektórych fragmentach książki użyto zbytniej generalizacji, mającej być może służyć wzmocnieniu przekazu, uważam, że omawiana pozycja jest na pewno potrzebna, zmuszająca do refleksji, godna polecenia. Wzbogacając treść licznymi ilustracjami, autor w ciekawy sposób przedstawia omawiane zagadnienie, pokazując jego wieloaspektowość. Wydaje się, że głównym przekazem książki może być wymowny tytuł jednego z rozdziałów: „Nie dajcie się zwieść”. Myślę, że aby zrobić krok w tym kierunku, uświadomić sobie zagrożenia płynące z kultu brzydoty, na pewno warto sięgnąć po tę pozycję. Polecam.
Janusz Szewczak, Piękno zdeptane, kult brzydoty, Biały Kruk, Kraków 2023
Tekst pochodzi z kwartalnika "Civitas Christiana" nr 3/2024
/ab