Rozmawiamy z prof. Wojciechem Roszkowskim, historykiem PAN, posłem do Parlamentu Europejskiego
Czy sytuację, jaka zapanowała na wschodnich terenach Europy, na Kaukazie można porównać do tej, w jakiej znalazła się Europa zachodnia i środkowa w 1939 roku?
Wszelkie porównania historyczne są oczywiście zawodne, ponieważ można w nich dostrzec zarówno wiele podobieństw, jak i różnic, niemniej takie porównanie wydaje się ciekawe i może prowadzić do różnych wniosków. Dzisiejsza sytuacja na Kaukazie przypomina nie tyle sam rok 1939, co cały okres lat 30. ubiegłego stulecia. Nasuwa się tutaj skojarzenie z Monachium, kiedy to Niemcy żądały od Czechosłowacji Sudetów zamieszkałych przez ludność niemiecką w większości kreując histerią jakoby Niemców Sudeckich spotykały krzywdy ze strony rządu czechosłowackiego. Niemcy wtedy żądały przyłączenia Sudetów do Rzeszy Niemieckiej, na co państwa zachodnie wtedy się zgodziły. Dzisiaj mamy nieco podobną sytuację, jeśli chodzi o żądania Rosji wobec Osetii i Abchazji. Są to tereny bezsprzecznie należące do państwa gruzińskiego. Rosja rości sobie jednak prawo do szczególnego interweniowania w obronie rzekomo uciskanej ludności zamieszkującej te tereny. Różnica jest taka, że tutaj państwa zachodnie nie wyraziły żadnej zgody na takie rosyjskie działania, natomiast Rosja podjęła bezpośrednią akcję wojskową.
Czy w związku z tym porównanie Putina do Hitlera jest usprawiedliwione?
Hitler stał się straszakiem, naczelnym diabłem historii i porównywanie kogokolwiek do Hitlera wydaje się najgorszą możliwą obelgą. W związku z tym trzeba mieć świadomość tak dalece idącego porównania. Trzeba tutaj przypomnieć, że właśnie takiego porównania dokonał nie kto inny, tylko minister spraw zagranicznych Szwecji, którego raczej trudno posądzać o „gorącą głowę” i nadużycia słowne. Rzeczywiście działania, jakie podejmuje premier Putin, są bardzo podobne do tych, jakie podejmował Hitler w stosunku do Czechosłowacji.
Po wydarzeniach, jakie mają miejsce na Kaukazie nasuwa się pytanie, czy Rosja nie podejmie prób podobnych rozwiązań w stosunku do innych krajów.
Tutaj w Parlamencie Europejskim miałem sygnał od kolegów z Łotwy, że obserwuje się wzmożone zainteresowanie mniejszością rosyjską na Łotwie. Taka sytuacja może być bardzo niebezpieczna. Jeśli zachód nie zareaguje na to, co stało się w Gruzji, to będzie to zachęta dla Rosji do stosowania trudnych dzisiaj do sprecyzowania roszczeń do członka Unii Europejskiej i członka NATO
Prof. Wojciech Roszkowski
Fot. http://www.roszkowski.pl
Czy Unia Europejska będzie w stanie przeciwstawić się Rosji?
Obawiam się, że sama Unia nie, ponieważ jest tworem, który nie ma wspólnej polityki zagranicznej, o której się mówi. Ponadto duże państwa unijne realizują własną politykę, która zabezpiecza ich interesy. W związku z tym nie należy spodziewać się jakiejś skoordynowanej akcji ze strony Unii, która byłaby rzeczywiście dotkliwa dla Rosji. Natomiast, czym innym jest NATO, którego członkami są państwa bałtyckie, a to pozwala mieć nadzieję, że Rosja nie posunie się zbyt daleko, bo to groziłoby otwartym konfliktem z Sojuszem Północnoatlantyckim.
Można, zatem stwierdzić, że jedyną gwarancją niepodległości i niezależności od Rosji jest członkostwo w NATO.
Jestem o tym przekonany. Wydaje się ze to, co dzieje się w Gruzji oraz logika rozwoju polityki rosyjskiej wskazuje na to, że nie ma innego wyjścia. Państwa, które wyrwały się spod wpływów rosyjskich muszą i mogą liczyć jedynie na Sojusz Północnoatlantycki. Członkowie NATO jak dotąd nie zawodzili, nawet jeśli nie byli zadowoleni z niektórych akcji. Wyjątkiem jest wojna w Iraku, gdzie Amerykanów nie poparło wiele krajów, ale to były działania na zewnątrz Paktu. Natomiast już w Afganistanie w wojnie biorą udział liczne wojska sojuszników. Dotychczas w 50-letniej historii Paktu Północnoatlantyckiego żadne z państw członkowskich nie było zaatakowane przez państwo trzecie i mam nadzieję, że taka sytuacja się nie wydarzy.
Czy konflikt w Gruzji powinien być ostatecznym argumentem dla przeciwników tarczy antyrakietowej w Polsce?
Konflikt w Gruzji na pewno, ale również oświadczenia strony rosyjskiej. Ze strony polskiej nigdy nie mówiliśmy, że tarcza ma nas chronić przed Rosją. W języku dyplomatycznym była mowa o ochronie Polski przed zagrożeniami. Natomiast ze strony rosyjskiej usłyszeliśmy w trakcie rokowań, że Polska będzie karana za te negocjacje i ewentualny układ w ten sposób, że stanie się priorytetowym celem rakiet rosyjskich. Takie jest oficjalne stanowisko Rosji. A więc czy nie mamy prawa zabezpieczać się przed działaniami Rosji?
Remigiusz Malinowski
Artykuł ukazał się w numerze 08-09/2008.