Z dr hab. Ireną Kossowską, prof. Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz dr. Łukaszem Kossowskim, kuratorem Działu Sztuki w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie, laureatami Nagrody im. Włodzimierza Pietrzaka – rozmawia Kamil Sulej.
Jaka jest główna idea i cel wystawy? Jaką rolę odgrywało usytuowanie jej w Zamku Królewskim w Warszawie?
Ekspozycja Znaki wolności pomyślana została jako monumentalny „fresk” historyczny ujmujący w chronologicznych ramach lat 1914–1989 dzieje zmagań o narodową suwerenność. Był to zarys odległy od podręcznikowej szczegółowości i encyklopedycznej dyscypliny, ukazujący zarówno zdarzenia i sytuacje najistotniejsze dla ogółu Polaków, jak i epizodyczne losy jednostek. Wielowątkową narrację wystawy poprowadziliśmy w kilku przenikających się wymiarach: komentarzy historyków, wspomnień świadków wydarzeń, poetyckich strof, ujmujących istotę historycznej rzeczywistości, oraz obrazów – malarskich, graficznych, rysunkowych, fotograficznych i filmowych. Rodzące się na styku dzieł sztuki i warstwy dokumentacyjnej symbole i metafory miały, w myśl naszych założeń, skłonić do refleksji nad istotą narodowej tożsamości, rozumianej jako poczucie wspólnoty wobec historii, tradycji kulturowej, języka i religii. Znaki wolności miały zachęcić współczesnego odbiorcę do namysłu nad tymi formami polskości, które kultywowały poprzednie pokolenia i które aktualne są dziś. Wzrastające zainteresowanie tym, co specyficznie narodowe, następuje obecnie na świecie wskutek coraz bardziej widocznego oporu społeczeństw i jednostek wobec globalnej homogenizacji i neokolonializmu w sferze kultury. Jesteśmy świadkami momentu, w którym historia zamiast się kończyć, gwałtownie przyspiesza swój bieg, a pokolenia, które odeszły, pytają nas o sens swojej pracy, walki i ofiary. Ekspozycja była pochyleniem czoła przed heroizmem minionych pokoleń Polaków zdeterminowanych by odzyskać narodową niezawisłość, przywrócić wolność, którą możemy się dziś cieszyć w suwerennym państwie. Znaki wolności to w istocie rzeczy znaki walki o wolność, walki naznaczonej nie tylko zwycięstwami, ale także licznymi i tragicznymi klęskami.
Naszym zamierzeniem nie było jednak koncentrowanie się na martyrologii Polaków, lecz pokazanie niezwykłej witalności narodu, jego zdolności do podnoszenia się po upadkach, umiejętności budowania na ruinach i kształtowania wciąż od nowa własnej tożsamości. Chcieliśmy uzmysłowić młodemu pokoleniu odbiorców, że przez dziesięciolecia Polacy poddawani byli zabiegom rozbijania narodowej wspólnoty, a kolejni agresorzy próbowali zdezintegrować poszczególne przestrzenie polskiej tożsamości – język, kulturę, religię, obyczaj, rodzinę i pejzaż. Obrona tych enklaw wymagała konkretnych działań – zarówno zbrojnej walki, jak i codziennej, wytężonej pracy. Stąd Zamek Królewski w Warszawie jako przestrzeń najbardziej odpowiednia dla tak pomyślanej wystawy; Zamek będący symbolem samostanowienia narodu. Od czasów książąt mazowieckich Zamek był siedzibą władzy administracyjnej, sądowniczej i ustawodawczej, był następnie rezydencją królewską i miejscem urzędowania prezydenta II Rzeczypospolitej. Tu odbywały się bale i rauty, ale także zapadały kluczowe dla kondycji państwa decyzje. Płonąca Wieża Zegarowa Zamku zyskała wymiar symbolu broniącej się heroicznie we wrześniu 1939 r. Warszawy. Odbudowa Zamku, wysadzonego w powietrze przez wojska niemieckie we wrześniu 1944 r., stała się zaś emblematem stolicy wydźwigniętej z ruin dzięki wielkiej ofiarności społeczeństwa. Dzieje Zamku Królewskiego w Warszawie są więc w pełni reprezentatywne dla historii polskiej państwowości.
Wystawa prezentuje dzieła sztuki od 1914 r. do 1989 r. Co zadecydowało o wyborze takich cezur?
Nie tylko dzieła sztuki, ale także cały materiał faktograficzny – fotografie i filmy dokumentalne oraz prezentacje audiowizualne i ścieżki dźwiękowe, zawierał się w chronologicznych ramach 1914-1989. Ekspozycja pokazywała bowiem historię walki Polaków o niepodległość. Opowieść tę, prowadzoną jako dyskurs historyczny i artystyczny zarazem, otwierało formowanie się Legionów Polskich pod wodzą Józefa Piłsudskiego. Prolog dla podjętego na nowo czynu zbrojnego stanowiła dziewiętnastowieczna tradycja insurekcyjna, a właściwy kontekst – wybuch I wojny światowej. Cezurą zamykającą prezentację był zaś przełom polityczny 1989 r. – obrady Okrągłego Stołu i częściowo wolne wybory czerwcowe. Nie zabrakło na eskpozycji obrazów dramatycznych: apokalipsy I i II wojny światowej, obrony granic odradzającej się II Rzeczypospolitej, powstania wielkopolskiego i trzech powstań śląskich, obozów zagłady i miejsc zbiorowej eksterminacji, powstania w getcie warszawskim i powstania warszawskiego, najważniejszych społecznych zrywów po 1945 r. znaczonych datami 1956, 1968, 1970, 1976 i 1980 r. Jako kontrapunkt dla toczącej się walki, pokazaliśmy życie codzienne i odświętne – zarówno w Polsce międzywojennej jak i w czasach PRL: splendor i elegancję międzywojennej Warszawy, modernistyczną Gdynię będącą „oknem na świat” dla rodzimej gospodarki, pejzaż zmieniony w plac budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego, gejzery naftowych szybów w Borysławiu. A tuż obok zaklęty w obrazach senny urok prowincji, małe miasteczka z ich wieloetnicznymi społecznościami: Żydami, Kaszubami, Ukraińcami, Łemkami, Hucułami, Tatarami, Romami. I dalej: lasy Wileńszczyzny, Wołynia, Podhala i Kielecczyzny pełne powstańczych ech i odgłosów partyzanckich walk. A w końcu – blokowiska z wielkiej płyty przechowujące w sobie smak dzieciństwa wychowanych w komunie pokoleń. I ta sama szorstka płyta jako tło manifestacji w stanie wojennym. Końcową datę prezentacji – rok 1989, wyznaczał też swoisty „pragmatyzm”. Mogliśmy zakończyć naszą opowieść na czasach współczesnych. Wówczas jednak, w odbiorze widzów, moglibyśmy zaniżyć poziom dyskursu. Wielkie idee, których staraliśmy się dotknąć na wystawie, mogłyby zostać zinstrumentalizowane i stać się materiałem dla płytkiego, politycznego sporu.
Czy wystawa odpowiada na pytanie: kim jesteśmy dzisiaj?
Wystawa miała, w naszym rozumieniu, wywołać namysł nad tym, kim dziś jesteśmy jako Polacy. Prezentując kolejne dekady rodzimej historii w całym niemal XX wieku, dążyliśmy do zaakcentowania tego zbioru wartości, który kultywowały kolejne pokolenia walczących o wolność Polaków, wartości trwałych, stanowiących esencję narodowej tożsamości. Zwiedzających ekspozycję, szczególnie młode pokolenie odbiorców, staraliśmy się skłonić do refleksji nad tym, na ile istotna jest dla nas narodowa historia i tradycja, na ile pamięć o trudnych losach Polaków wpływa na naszą samoidentyfikację. Czy mamy poczucie, że zaciągnęliśmy ogromny dług wobec minionych generacji – tych wszystkich Polaków, z dzisiejszej perspektywy niekiedy już bezimiennych, którzy zapłacili najwyższą cenę na rzecz narodowej wspólnoty? Nie staraliśmy się definiować polskości, stworzyliśmy natomiast konfigurację historycznych faktów i interpretujących te zdarzenia dzieł sztuki, odziaływującą zarówno na intelekt jak i na emocje odbiorców, po to, by takie głębokie przeżycie prowadziło do wyciągnięcia własnych konkluzji. Zresztą żadna wystawa nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie „kim jesteśmy dzisiaj? To pytanie trudne i niezwykle osobiste.
Przy powstawaniu ekspozycji wykorzystano wszystkie możliwe rozwiązania audiowizualne, dlaczego?
Chcieliśmy oddziaływać na widza wielotorowo, szczególnie na młodego odbiorcę, którego wrażliwość kształtuje w dużej mierze rzeczywistość cyfrowych mediów. Prezentacja, na którą złożyło się 500 prac artystycznych i ponad 800 fotografii, zajęła 30 sal ekspozycyjnych. Ewokowaniu emocji, przywoływaniu historycznych faktów i odczytywaniu sensu minionych zdarzeń służyło zsynchronizowanie wielu mediów artystycznych: obrazów, rzeźb, rysunków, grafik, fotogramów i plastycznych instalacji zestawionych ze zdjęciami i filmami dokumentalnymi. Włączone w strukturę wystawy montaże filmowe, prezentacje audiowizualne i ścieżki dźwiękowe wprowadzały dodatkowy metakomentarz do rzeczywistości historycznej. Polifoniczność ekspozycyjnej przestrzeni staraliśmy się uzyskać poprzez zestawianie wymiaru dokumentalnego z dziełami sztuki zdarzenia te transponujące i symbolizujące, a nie tylko rejestrujące i opisujące. Chcieliśmy uzmysłowić odbiorcom, że znaki czasu uchwytne są na styku faktografii i sztuki. Zewnętrzny opis zdarzeń przeobraża się w tej relacji w symbole ludzkich postaw i moralnych wyborów, w znaki idei. Znaki czasu zyskują znaczenie znaków wolności lub znaków zniewolenia. Wielopoziomowość prezentacji budowały także dwa komplementarne wymiary werbalnej narracji historycznej – wymiar zobiektywizowanego, chłodnego dyskursu naukowego i wymiar pełnych emocji, bardzo osobistych wrażeń i wspomnień świadków historii, z dzisiejszej perspektywy niekiedy zapomnianych już osób porwanych przez nurt historii. Naszą intencją było, by multimedialna przestrzeń wystawiennicza Znaków wolności stymulowała zarówno pamięć zbiorową jak i pamięć indywidualną, subiektywne skojarzenia, emocje i wyobraźnię.
Zrozumienie dziejów Ojczyzny nie jest możliwe bez zrozumienia kultury narodowej. Czy dzisiejsza kultura kształtuje nowe pokolenia?
Zrozumienie dziejów Ojczyzny i jej kultury to podstawa narodowej tożsamości. W wymiarze personalnym nikt nie jest w stanie podjąć jakiejkolwiek głębszej autorefleksji bez świadomości własnej przeszłości. Podobnie dzieje się w społeczeństwach. W kulturze ogniskują się wartości dla narodu fundamentalne. Elity, które tę kulturę tworzą, są nośnikami tych wartości i są trafnie rozpoznawane przez naszych wrogów. Dlatego w wypadku konfliktów, to one pierwsze znajdują się na listach proskrypcyjnych, a następnie podlegają eksterminacji. Zniszczenie elit pozwala zapanować nad całym narodem i narzucić mu obcy system wartości. Tak bywało w naszej historii w XIX i XX wieku. Tylko elity zakorzenione w narodowej kulturze mogą stworzyć wizje projektujące przyszłe losy Polski. Pytanie o dzisiejszą kulturę i jej siłę do duchowego kształtowania nowych pokoleń to zarazem pytanie o jakość współczesnych polskich elit. Trzeba więc zadać kilka niewygodnych pytań. Na ile elity te są dumne z naszych narodowych dziejów i z nimi się utożsamiają? Na ile pielęgnują wartości zawarte w naszej kulturze, a na ile próbują je „modernizować” lub demontować? Czy tworząc współczesną kulturę, w tym przede wszystkim sztukę, są elitami traktującymi sztukę, podobnie jak Cyprian Norwid, jako kształtowanie zbiorowej wyobraźni, czy też raczej przyjmują postawę infantylnych i nieodpowiedzialnych dekonstruktorów. Kultura wysoka, zakorzeniona w wielkich wartościach, z pewnością kształtuje nowe pokolenia.
/md