Nastała moda na kraje nordyckie, które jednocześnie fascynują dziewiczą przyrodą, nieogarnioną przestrzenią oraz odmienną kulturą, ale też i przerażają bezkrytycznym przyjmowaniem emigrantów, czy też zastosowaną na szeroką skalę inżynierią społeczną, wyrażającą się we wszechobecnej poprawności politycznej. Mamy w tym przypadku do czynienia z trendem światowym, wyrażającym się w specyficznym traktowaniu krajów północnych jako nowej egzotyki, co wyraża się w pojęciu „norientalizm”.
Państwa nordyckie zajmują pierwsze miejsca w rankingach najszczęśliwszych krajów na świecie (World Happiness Report). W tym roku zwyciężyła Finlandia, jednak i pozostałe są w czołówce. Polacy w Norwegii oraz na Islandii są drugimi mniejszościami etnicznymi, a w innych krajach skandynawskich są licznie obecni, nawet na Wyspach Owczych. Warto zatem w kilku słowach rozprawić się nieco z mitami wyrażającymi się w dwóch skrajnych opiniach, że kraje północne, to raj na Ziemi oraz tkwiącą na drugim biegunie opinią, że to (szczególnie Szwecja) kraje upadłe, stanowiące muzułmański kalifat wyrosły na gruzach socjalizmu (szwecjalizmu). Obie skrajności wydają się być z gruntu fałszywe.
Z punktu widzenia katolickiej nauki społecznej ostro krytykuje się model państwa opiekuńczego, biorąc pod uwagę przede wszystkim zasadę pomocniczości, stanowiącą największy wkład KNS do współczesnej myśli społecznej, gdyż stoi ona na straży wolności osoby ludzkiej zagrożonej przez wszechwładzę struktur państwa. Mówi o tym, że pomoc jednostce ze strony państwa czy też innej zbiorowości powinna być udzielana tylko tym, którzy jej potrzebują. Zasadę tę formułuje się hasłowo: tyle wolności ile jest możliwe, tyle pomocy (państwa) ile trzeba. Zdaniem wielu jest ona najbliższa liberalizmowi ekonomicznemu. Pamiętać jednak trzeba, że wszystkie zasady społeczne stanowią integralny system i nie mogą być stosowane w oderwaniu od siebie. Katolicka nauka społeczna odrzuca socjalizm (kolektywizm), jako system społeczny odbierający wolność osoby ludzkiej i dlatego wiele zastrzeżeń kieruje wobec idei państwa opiekuńczego. W polityce społecznej przyjmuje się trzy główne modele europejskiego państwa dobrobytu, które zostały uszeregowane przez duńskiego socjologa Gøstę Espinga-Andersena. Wyróżnia on: model południowy, model kontynentalny i nordycki.
Mimo ostrej krytyki systemu socjalnego dane pokazują, że państwa nordyckie mają bardzo innowacyjne gospodarki, charakteryzujące się wysokim poziomem zatrudnienia, a dzieci, uczone już od małego samodzielności, po osiągnięciu pełnoletniości opuszczają dom rodzinny i rozpoczynają samodzielne życie. Mamy zatem już pierwszy paradoks. Żeby choć trochę rzucić światło na ten i wiele innych paradoksów, warto sięgnąć do historii. W średniowieczu istniała tzw. Unia Kalmarska (1397-1523), oznaczająca dominację Danii nad pozostałymi krajami północnymi. Władcą Unii był na przełomie XIV/XV w. urodzony w Darłowie Eryk Pomorski z rodu Gryfitów. Hegemonia Danii nad pozostałymi krajami doprowadziła do ostrego starcia ze Szwecją. W 1520 r. doszło do tzw. krwawej łaźni sztokholmskiej, kiedy to szwedzcy możnowładcy, zaproszeni przez króla Danii na ucztę, zostali brutalnie zamordowani. Wywołało to bunt, na czele którego stanął niejaki Gustaf Eriksson, który przeszedł do historii jako Gustaw I Waza, dając początek zarówno dynastii Wazów, jak i nowożytnej, protestanckiej Szwecji. Drugi paradoks, to właśnie protestantyzm, który nigdzie indziej nie przyjął się na świecie w większym stopniu niż w Skandynawii (nawet w Niemczech i Szwajcarii). Protestancka Szwecja prowadziła liczne wojny, m. in. z Polską, o dominację w basenie Morza Bałtyckiego (dominium Maris Baltici), które przegrała na rzecz Rosji w decydującej bitwie pod Połtawą (1709). Nie należy jednak zapominać, że aż do I wojny światowej Szwecja była krajem bardzo biednym i zacofanym, znacznie biedniejszym niż I Rzeczpospolita, będąca ofiarą Potopu (1655-60). Po wycofaniu się z agresywnej polityki i utracie Finlandii na rzecz Rosji, a potem po rozwodzie z Norwegią, w Szwecji nie było odtąd żadnej wojny, a zbuntowany generał napoleoński dał początek panującej do dziś dynastii Bernadotte.
Wzbogacenie się kraju na wojennym eksporcie rudy żelaza z Kiruny dało początek państwu dobrobytu tworzonemu przez Szwedzką Socjaldemokratyczną Partię Robotniczą (SAP), która rządziła nieprzerwanie krajem aż do lat 90. XX w. Rozpoczęło się odtąd budowanie systemu państwa dobrobytu wyrażonego w doktrynie „dom ludu” (Folkhemmet), opiekującego się obywatelem „od kołyski po grób” oraz budowa nowego „zdrowego” społeczeństwa eliminująca patologię, alkoholizm i jednocześnie zwalczająca odmienność zamieszkującej północ ludności Samów. Prześladowanie Samów miało miejsce także w Norwegii i Finlandii. Ciemną stroną tego procesu był program przymusowej sterylizacji stanowiący długi czas tabu, które zostało przełamane dopiero przez pochodzącego z Polski dziennikarza gazety „Dagens Nyheter” Macieja Zarębę. Inną widoczną pozostałością tamtego czasu jest zrównanie z ziemią śródmieścia Sztokholmu i postawienie zupełnie nowego miasta przez Svena Markeliusa, który zaprojektował także wzorcowe osiedle Vällingby. Osobą symbolizującą te zmiany był wieloletni premier Szwecji Olof Palme, który był w bardzo dobrych relacjach z Edwardem Gierkiem. To co łączyło obu polityków, to polityka mieszkaniowa. Palme promował program budowy miliona mieszkań (miljonprogrammet), a powstałe w ten sposób dzisiejsze blokowiska emigranckie zostały oznaczone jako niebezpieczne „No-Go-Zone”, w których mają miejsca wojny gangów (np. Tensta i Rinkeby w Sztokholmie, czy Rosengård w Malmö).
Można zatem uznać, że zamach na Olofa Palmego (1986) był zarazem swoistą cezurą oraz szokiem. Szwecja przestała być bezpieczna, wkrótce upadł komunizm, a socjalny model dobrobytu uległ na tyle głębokim reformom, że dzisiejsza Szwecja jest o wiele bardziej liberalna niż w czasach Palmego i mimo wysokich podatków paradoksalnie bardziej sprzyja indywidualnej przedsiębiorczości, niż np. Polska. Można napisać o jeszcze wielu innych paradoksach związanych z Północą i obalić więcej mitów i stereotypów, lecz z braku miejsca warto na koniec zachęcić do lektury książki Macieja Zborowskiego „Nie taka Szwecja lagom. 20 mitów o sąsiedzie z północy”.
/mdk