Od kilku dni jesteśmy świadkami i uczestnikami rzeczy zupełnie nam nieznanych, bo oprócz najstarszych z nas nie doświadczyliśmy zjawiska wojny.
Oczywiście bywała nieraz blisko. W latach 90-tych Polacy z niepokojem patrzyli na wydarzenia w Jugosławii, na Zakaukaziu czy w Czeczenii. Rozpad Związku Radzieckiego nie był nam obojętny, ale jednak czegoś takiego jak wojna, która jest na Ukrainie, nie było. Nieważne czy będzie trwała jeszcze dzień, czy tydzień, a może pół roku. Może się rozciągnąć w czasie, ale i w przestrzeni. Na razie nie można zrobić opartych o twarde dane analiz. Na pewno trzeba na wydarzenia ukraińskie patrzeć z uwagą i przede wszystkim myśleć. Właśnie dlatego niniejszym protestuję. Nie jestem ani ukrainofilem ani ….fobem. Wiem co wydarzyło się na Wołyniu w latach 40-tych. Doskonale zdaję sobie sprawę jakie są punkty zapalne w historii Polski i Ukrainy. Jako, lichy bo lichy, ale historyk, mogę jednym tchem wymieniać zbrodnie kozaków zaporoskich, przypominać rzeź Humania, przytaczać obrazki z prozy Małaczewskiego z tomiku Koń na wzgórzu, gdzie o Ukraińcach też jest, choć jest i o rosyjskich bolszewikach. Jeśli o nich mowa, to nie możemy zapomnieć choćby o Katyniu, łagrach czy zbrodniach na narodzie polskim, popełnionych najpierw do spółki z niemieckimi nazistami, a potem samodzielnie. To tylko przywołania z XX wieku, możemy sięgnąć w historię głębiej, ale nie o to chodzi.
Problemy historyczne trzeba wyjaśniać, opisywać, badać, młodym przypominać. Historia, wbrew niektórym piewcom nowoczesności, jest ważnym składnikiem tego co dziś. Protestuję przeciwko temu by używać jej do wojny polsko – polskiej. Na Facebooku mam wielu znajomych o różnych poglądach i przekonaniach. Mają do nich niewątpliwie prawo, ale protestuję przeciwko temu, by właśnie teraz okładać się wzajemnie na argumenty w rodzaju „Wołyń pamiętamy”, przy absolutnym milczeniu na temat zbrodni bolszewików rosyjskich. Nie działa na mnie argument w rodzaju, że tamtych dokonali bolszewicy żydowscy. Obecna Rosja wcale się tego dziedzictwa nie wyparła, a więc bierze za tamte wydarzenia odpowiedzialność.
Ukraina została napadnięta i jeśli nawet w jej polityce były błędy i zaniedbania, jeśli ulegała jakiejś prowokacji, to na pewno nie daje obecnej Rosji prawa do takiej eskalacji przemocy. Kraj ten stał się agresorem i tyle. Lubię rosyjską muzykę, podoba mi się tamten język, podobają mi się prawosławne śpiewy liturgiczne, ale wydarzenia ostatniego czasu każą mi owe „lubienie” odsunąć.
Nie wiem czy nasz rząd robi na wschodzie polską politykę, miewam w tej sprawie pewne zastrzeżenia, ale póki co dam sobie spokój z otwartą krytyką, chyba że zobaczę jakąś horrendalną głupotę. Niewiele zresztą można w tej sprawie zrobić, ale powinniśmy potrafić dać sobie spokój z robieniem z siebie narzędzia obcych do wzajemnego okładania się kijami. Spróbujmy być narodem zdyscyplinowanym i zorganizowanym, a obcych, którzy pchają łapy do naszych spraw i naszych sporów może właśnie wtedy trafi szlag, czego im szczerze życzę.
/mdk