Nadchodzi kres ery niskich kosztów pracy?

2016/10/22
14768369885-61711795eb-b.jpg

W październiku lub na początku listopada br. Rada Ministrów przyjmie Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Tym samym nastąpi zmiana paradygmatu gospodarczego, a  wraz z nią – kres epoki niskich kosztów pracy, które przez ostatnie 25 lat stały się główną siłą motoryczną biznesu w naszym kraju.

Zadłużonej ponad miarę Polsce został na przełomie lat 80. i 90. minionego wieku narzucony plan opracowany przez Georga Sorosa, firmowany i realizowany przez polskich stypendystów Fulbrighta nawróconych z komunizmu na neoliberalizm. Pod presją wierzycieli zorganizowanych w Klubach Paryskim i Londyńskim przeprowadzono reformy strukturalne, w wyniku których zagraniczne ośrodki decyzyjne przejęły kontrolę nad kluczowymi sektorami polskiej gospodarki, nie tylko nie napotykając na opór polskiego społeczeństwa, ale z jego aprobatą. Szczególne miejsce w procesie przebudowy branżowej struktury polskiej gospodarki narodowej odegrała prywatyzacja: „wszyscy chcieli dostać swój własny kawałek własności, do życia albo pracy” (Åslund 2010). Panowało naiwne, lecz powszechne przekonanie, że „to, co wzbogaca właścicieli, w niewiele mniejszej mierze zapewnia również dobrobyt tym, którzy są tej własności pozbawieni” (Hayek 1986). W percepcji większości Polaków obecność transnarodowych korporacji wytyczała bowiem linię podziału między zniewoleniem (socjalizmem) a wolnością (kapitalizmem), między niedostatkiem a dobrobytem.

W końcu przyszedł czas, aby spojrzeć prawdzie w oczy. Staliśmy się wielką montownią, producentem podzespołów oraz dostawcą wyrobów finalnych o niskiej wartości dodanej. Kapitał zagraniczny plasuje w Polsce produkcję dóbr z dojrzałej fazy cyklu życia, bez ryzyka związanego z nowościami i  jest skłonny do wyborów zorientowanych raczej na eksploatację już istniejącego majątku, niż tworzenie nowego. Koncentruje się w branżach, w których bardziej opłaca się zainwestować w automatyczne, cyfrowo sterowane linie technologiczne, niż stosować tradycyjne, pracochłonne czy kombinowane techniki produkcji. Wprawdzie wyposażenie stanowiska pracy jest obecnie relatywnie droższe, ale wciąż znacznie tańsze niż w krajach macierzystych transnarodowych korporacji, więc biznesmeni – w warunkach istniejących proporcji wynagrodzeń i  cen (z ceną pieniądza włącznie, ale to temat na inne opowiadanie) – potrafią wybierać tak, aby ze swej przemyślności i racjonalnej oceny ryzyka czerpać jak największe korzyści. Ułatwia im to patologiczny rynek pracy, jaki powstał w naszym kraju za przyzwoleniem władz.

Po wyborach, które odbyły się w  2015 r., doszło w Polsce do demokratycznego zniesienia ciągłości władzy „ukształtowanej w procesie przepoczwarzania się partyjnej nomenklatury w kapitalistycznego motyla” (Domański 2016). W jednym z wywiadów Jarosław Kaczyński powiedział: „musi się kończyć czas folwarku. Nie może być tak, że większość pracowników pracuje za dwa tysiące złotych miesięcznie” („Gazeta Polska Codziennie”). Starsze pokolenia Polaków, pamiętające początki budowy w Polsce ustroju określonego w naszej konstytucji z 1997 r. jako „społeczna gospodarka rynkowa”, zapewne dobrze pamiętają, w jaki sposób powstawał ów „folwark”. Młodsze – nie zawsze orientuje się w realiach przełomu lat 80. i 90. minionego wieku, kiedy to – jak dowcipnie zauważył Jacek Jonak na łamach „Kuriera Wnet” – „ze starcia komunizmu z kapitalizmem zwycięsko wyszedł feudalizm. Jednak także w pokoleniu młodych Polaków, niemających nic wspólnego z ruchem Solidarności, narasta zapotrzebowanie na wspólnotowość. Rośnie krytyka porządku neoliberalnego opartego na założeniach Konsensusu Waszyngtońskiego. Także unijna agenda jest agendą inkluzji społecznej” (Rymsza 2016).

Wraz ze zmianą polityczną nastąpił odwrót od doktryny neoliberalnej, która legła u podstaw polityki gospodarczej realizowanej przez ostatnie ćwierćwiecze. Nowa wizja rozwoju kraju została nakreślona w przyjętym 16 lutego 2016 r. przez Radę Ministrów Planie na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, rozwinięta w SOR jest rozwinięciem głównych tez Planu, przy dowartościowaniu komponentu Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju społecznego w planowaniu strategicznym rozwoju gospodarczo-społecznego kraju. Powodzenie tego projektu wymaga przemian w warstwie przedsiębiorców, „ponieważ motorem koniecznych zmian muszą być przedsiębiorstwa, które powinny szukać innych niż kosztowo-cenowe źródeł konkurencyjności” (SOR). Również dla rynku pracy przyszedł czas na „dobrą zmianę”, bowiem „na dłuższą metę utrzymywanie niskiego poziomu płac stoi w sprzeczności z oczekiwaniami społeczeństwa oraz hamuje rozwój gospodarki, a więc i perspektywę rozwoju przedsiębiorstw” (SOR).

„Spójność społeczna uzyskuje w  SOR znacznie szerszy i zarazem głębszy wymiar niż spójność terytorialna. Kapitał społeczny wiązany jest właśnie z odbudowywaniem wspólnotowych wymiarów ładu zbiorowego. Operacjonalizacja kapitału społecznego jeszcze nie następuje, ale stwarza na to szansę” (Rymsza 2016). Jesteśmy jako naród w momencie politycznym i czasie ekonomicznym, kiedy mamy wrażenie, że dokonał się niezwykły przeskok, swoisty powrót do przeszłości, ponieważ – po całej serii debat programowych stało się oczywiste, że realizowana po 1989 r. koncepcja restrukturyzacji polskiej gospodarki doprowadziła do wyczerpania prostych rezerw wzrostu, wysokiego poziomu zobowiązań wobec zagranicy, braku szans na stabilizację życiową młodzieży, braku zabezpieczenia na starość. Przyszedł zatem czas na rewizję całej realizowanej dotychczas polityki, w szczególności – naszego stosunku do partnerów biznesowych. Polska nie jest bynajmniej – wbrew twierdzeniu jednego z powszechnie szanowanych autorytetów o neoliberalnym światopoglądzie – „brzydką panną bez posagu”.

Mamy światu i sobie nawzajem wiele do zaoferowania. Dziś już rozumiemy lepiej niż na początku naszej drogi do wolności, że nie możemy i nie powinniśmy konkurować z płacami w Azji, Ameryce Łacińskiej czy Afryce, gdzie koncentruje się produkcja taniej odzieży, sprzętu sportowego, komputerów i innych pracochłonnych wyrobów. Na razie specjalizujemy się w montażu samochodów, sprzętu AGD, maszyn i urządzeń dla przemysłu, wysoko przetworzonej żywności, kosmetyków i artykułów chemicznych. Z  reguły są to zakłady pod kontrolą obcego kapitału, ale mamy kilka, a może kilkadziesiąt czysto rodzimych firm, które przetrwały niejeden kryzys. Takich firm jest wciąż za mało, a te, które są, nie mogą skutecznie rywalizować z wielkimi koncernami, lecz powinny – przy wsparciu państwa – znaleźć własną drogę rozwoju.
Nie chodzi tu o interwencjonizm rozumiany jako bezpośrednia ingerencja państwa w działalność sektora prywatnego ani o etatyzm. „Kwiatkowski realizował program etatystyczny (…), my nie prowadzimy programu etatystycznego, ale program pobudzania kapitału, wymuszania innowacyjności” – wyjaśnił Jarosław Kaczyński. To wszystko kosztuje bardzo drogo, a  skłonność Polaków do oszczędzania jest niska, zatem trzeba ją pobudzić, aby zdobyć środki na inwestycje prorozwojowe. Pierwszym krokiem jest odejście od dogmatu niskich wynagrodzeń jako warunku konkurencyjności i skierowanie nadwyżki dochodu rozporządzalnego polskich gospodarstw domowych na rynek finansowy. Jak to zrobić? Tu pojawia się dość mglista koncepcja rządowego Programu Budowy Kapitału.

„Jeżeli ten program zostanie zrealizowany, to za 3 lata będziemy mieli 15–20 mld zł świeżych oszczędności wpływających na lokalny rynek kapitałowy, na rynek obligacji korporacyjnych i rynek akcji” – oświadczył na panelu podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys. Program ten zakłada stworzenie dobrowolnego kapitałowego systemu oszczędzania oraz długoterminowych produktów inwestycyjnych. W ramach programu planowane jest przejęcie aktywów OFE, stworzenie powszechnych dobrowolnych pracowniczych i indywidualnych emerytalnych programów kapitałowych, publicznych funduszy nieruchomości, nowego typu obligacji Skarbu Państwa w  formie obligacji premiowych i  infrastrukturalnych oraz obniżenie podatku od dochodów z długoterminowych (powyżej 12 miesięcy) inwestycji kapitałowych.

Ta zapowiedź, w powiązaniu z  ustawowymi podwyżkami płacy minimalnej oraz rokroczną waloryzacją stawek godzinowych, wskazuje na to, że nareszcie kończy się epoka niskich kosztów pracy. Nie wiadomo tylko, czy będzie to bodziec wystarczająco silny, aby pobudzić inwestycje do poziomu 25% PKB, uznanego za niezbędny, aby polska gospodarka zaczęła zmieniać swój charakter z gospodarki mało innowacyjnej i drugorzędnej w stosunku do liderów Unii Europejskiej na gospodarkę dojrzałą, zdolną do zapewnienia godziwych warunków bytu wszystkim obywatelom.

Prof. Grażyna Ancyparowicz

pgw

Zobacz inne artykuły o podobnej tematyce
Kliknij w dowolny hashtag aby przeczytać więcej

#finanse #gospodarka #Polska #Polski Fundusz Rozwoju #przedsięborczość #slider #UE #Unia Europejska
© Civitas Christiana 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Projekt i wykonanie: Symbioza.net
Strona może wykorzysywać pliki cookies w celach statystycznych, analitycznych i marketingowych.
Warunki przechowywania i dostępu do cookies opisaliśmy w Polityce prywatności. Więcej